Czy maszyna Xabiego Alonso przemieli w swoich trybach kolejnego rywala? Fot. ANP/SIPA USA/PressFocus


W drodze po potrójną koronę

Bundesliga już za nim, finał Pucharu Niemiec w sobotę – a dzisiaj niepokonany Bayer Leverkusen chce włożyć do gabloty trofeum Ligi Europy.


BAYER LEVERKUSEN

Istnieją nieformalne rozgrywki o miano najlepszej klubowej drużyny świata. Grono fanatyków-statystyków ustaliło kiedyś pierwszy w historii mecz piłkarski, a następnie regułą bokserską zaczęło przekazywać tytuł mistrza świata temu zespołowi, który pokonał aktualnego mistrza. Tym oto sposobem przez dekady miano to krążyło po różnych częściach globu i – przede wszystkim – Europy, by w końcu trafić do Leverkusen. I jest w nim od roku. Bayer nie przegrał od 27 maja 2023, jako pierwszy w historii zakończył Bundesligę bez choćby jednej porażki. Jego seria trwa już 51 spotkań, nikt nigdy takiej nie miał. „Die Werkself” zrobią wszystko, aby kontynuować ją również po dzisiejszym finale.


Nic ich nie zaskoczy

W Leverkusen pamiętają dwumecz Ligi Europy z marca 2022 roku, przegrany sumarycznie z Atalantą 2:4. Wtedy na ich ławce nie było jeszcze trenera Xabiego Alonso i wielu obecnych zawodników, zespół grał zdecydowanie słabiej, ale na pewno wciąż „siedzi” to z tyłu głowy niektórych graczy.

– To był jeden z moich najtrudniejszych meczów. Atalanta to bardzo dobry zespół, świetny taktycznie, ze znakomitymi zawodnikami – chwalił Włochów skrzydłowy Bayeru Amine Adli. W samych superlatywach wypowiadał się także sam Alonso. – Według mnie to jeden z najtrudniejszych rywali w Europie. Ma świetną mentalność i trenera, który doskonale wie, czego chce. Mają szeroki skład i grają intensywny futbol, a każdy mecz Atalanty jest wymagający dla jej przeciwnika. Spodziewamy się trudnego spotkania i walki, w którym na boisku będzie bardzo ciasno – powiedział baskijski szkoleniowiec, który jednak nie obawia się tego, że Włosi go zaskoczą. – Koncepcje Atalanty nie są takie same, jak w 2022 roku, ale to wciąż ten sam trener oraz wielu graczy z tamtego okresu. To nie jest przeciwnik, którego nie znamy. Wielu naszych piłkarzy mierzyło się z nimi. To nic nowego, wiemy, czego się spodziewać – uspokoił Alonso, dodając na koniec: – Ale za to my jesteśmy nowym zespołem.


Pełen wachlarz wyboru

Trudno przewidzieć, ilu piłkarzy Bayeru z ostatniego meczu z Atalantą wybiegnie dziś na murawę w Dublinie. W drużynie nie ma żadnych absencji, więc Alonso ma pełen wachlarz wyboru. W porównaniu do składu sprzed dwóch lat w podstawowej jedenastce można się spodziewać dwóch stoperów, Jonathana Taha i Edmonda Tapsoby, oraz środkowego pomocnika Exequiela Palaciosa (lub Roberta Andricha w jego miejsce). Wspomniany Adli w Lidze Europy na ogół grał w tym sezonie od początku, ale w ważniejszej dla Alonso Bundeslidze był głównie zmiennikiem, co jasno definiuje jego pozycję w hierarchii. Przez większą część rozgrywek w pucharach Leverkusen dawało pograć tym nieco mniej istotnym zawodnikom, ale w finale raczej zaprezentuje swoje najpotężniejsze oblicze.


Kapitan na ławce?

Dlatego pytanie brzmi: czy z Atalantą wystąpi... kapitan Bayeru, Lukas Hradecky. W Lidze Europy zawsze bronił bowiem bramkarz numer 2, Matej Kovar (tylko w ostatnim spotkaniu grupowym zagrał golkiper nr 3, Niklas Lomb). Hradecky nie wystąpił ani razu, zresztą identycznie sprawy się mają w Pucharze Niemiec. Czy w takim razie kapitan Leverkusen... opuści oba finały? Wydaje się, że raczej nie, a biorąc pod uwagę, że w DFB-Pokal Bayer zagra z drugoligowym Kaiserslautern, to w nim obecność Kovara będzie bardziej uzasadniona niż dzisiaj. – Nie wiem, jak trenerzy to oceniają. Na pewno nie będę miał pretensji, jeśli nie zagram w którymś finale. Matej zasłużył na wszystko, co mu się przydarzyło – podszedł do wszystkiego po koleżeńsku Hradecky.

Piotr Tubacki