W Białymstoku robią to dobrze
Rozmowa z byłym piłkarzem Ruchu Chorzów, Śląska Wrocław, Stali Mielec czy Motoru Lublin.
NA KOLEJKĘ ZAPRASZA RAFAŁ GRODZICKI
Jagiellonia jest pierwszym mistrzem od 11 lat, który wygrał dwa pierwsze mecze w lidze. Zaskakuje pana ta statystyka?
– Patrząc na naszą ekstraklasę, wszystko może być zaskoczeniem. Fajnie, że jest drużyna, która potrafi utrzymać dobrą formę z poprzedniego sezonu i że wchodzi w nowe rozgrywki w wysokiej dyspozycji. Potrzebujemy więcej klubów poukładanych, z planem funkcjonowania - jak Jagiellonia - gdzie zasady budowy drużyny dyrektora Łukasza Masłowskiego realizuje trener Adrian Siemieniec. Prowadzona przez niego drużyna zakończyła rozgrywki z niezłą formą, a kolejne rozpoczęło równie dobrze. Chciałbym, żebyśmy w kolejnych sezonach nie byli zaskoczeni tym, że ktoś właśnie tak potrafi poukładać klub.
Były pewne znaki zapytania, czy „Jaga” będzie w stanie utrzymać się w czołówce. Latem nie straciła jednak ważnych zawodników, mocno weszła w sezon – czy to dla pana sygnał nadchodzącego progresu?
– Na sto procent. Wspomniana dwójka nie zadowala się tym, co ma, ale ciągle chce budować, chce dokonywać progresu. Fajnie, że tak to funkcjonuje, ale pamiętajmy, że Jagiellonia osiągnęła taki wynik w poprzednim sezonie, wykorzystując słabość tych, którzy wcześniej co roku walczyli o najwyższe cele. W Białymstoku są świadomi tego, że jeśli powtórzą taki sukces, to będzie coś niesamowitego. Mówili jednak, że ich przede wszystkim interesuje próba gry o najwyższe cele. Nie ma tam presji, że jeśli nie obronią mistrzostwa, to będzie tragedia.
Teraz Jagiellonia zagra ze Stalą Mielec, pana byłym klubem. Mielczanie mają czego szukać u tak silnej „Jagi”, w dodatku na jej terenie?
– Myślę, że tak. Pamiętajmy, że są kluby, które w 3. kolejce muszą wygrać. Opinia kibiców i ekspertów o Jagiellonii grającej u siebie jest taka, że to faworyt numer jeden. Natomiast Stal lubi mecze tego typu, grając w niskiej obronie, w kontrataku, wykorzystując słabość przeciwnika. Tak jak powiedziałem na początku, ekstraklasa jest nieprzewidywalna i Stal nie jest na straconej pozycji, może zrobić niespodziankę.
Prócz obrońcy tytułu tylko Legia ma jeszcze komplet punktów po dwóch meczach. Latem mówiło się o niej głównie w kontekście transferów. Zgodzi się pan z tezą, że „wojskowi” działali na rynku najlepiej w lidze?
– Legia – obok Rakowa – jest chyba jedynym klubem w ekstraklasie, który pod tym względem może sobie pozwolić na naprawdę dużo. I rzeczywiście sobie pozwoliła. Ściągnęła zawodników, którzy na pewno podniosą poziom gry. Na razie nie widać tego gołym okiem, potrzeba na to czasu, bo nowi piłkarze muszą się wkomponować. Byłbym tu spokojny i cierpliwy. Wielką klasą jest to, że drużyna potrafi wygrywać mimo tego, że jeszcze nie gra tak, jak sztab by sobie tego życzył. Myślę, że z tygodnia na tydzień będzie tam coraz mocniej widać jakość nowych graczy.
Pana zdaniem trener Goncalo Feio to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu?
– Mam swoje zdanie na ten temat. To być może jest bardzo dobry trener, ale jako obcokrajowiec „spalił” u nas w kraju wiele rzeczy. Zachował się, jak się zachował. Myślę, że gdyby był Polakiem, wszyscy już dawno byśmy go skreślili. W Legii ktoś jednak na niego postawił i robi swoją robotę, ale ja zdania nie zmienię. Takich zachowań wśród trenerów po prostu nie akceptuję, tym bardziej u obcokrajowca, który powinien być już spakowany i pożegnany.
Co do pożegnań - w Kielcach już po dwóch meczach rozstano się z trenerem Kamilem Kuzerą. Co prawda Korona nie ma ani punktu, ani gola, ale nie jest tajemnicą, że decyzja miała podłoże polityczne. Zmieniły się władze miasta, właściciela klubu, więc i zmieniły się władze samej Korony. Jak pan patrzy na tego typu sytuacje?
– Ludzie zarządzający klubem muszą sobie zadać pewne pytania. Jeśli było im nie po drodze, trzeba to było zrobić przed sezonem. Nie zrobili tego. Jest dużo wątpliwości, dlaczego trener Kuzera został zwolniony, ale po dwóch kolejkach tak się nie robi. Burzy się wszystko. Mam wrażenie, że tam po prostu nie ma planu. Ktoś przyszedł, wskoczył w miejsce człowieka zarządzającego, po dwóch spotkaniach coś się nie spodobało i zaczął szukać nowego trenera. Umówmy się, to małe środowisko i to wychodzi z dnia na dzień. To wkurza szkoleniowca odpowiedzialnego za drużynę. Moim zdaniem tak się nie robi. To pokazuje brak kompetencji, przewidywania i – przede wszystkim – umiejętności budowania zespołu. Wyszło słabo. Nawet jeśli ktoś nie był zadowolony z trenera Kuzery, to taką decyzję podejmuje się dużo, dużo wcześniej. To pokazało, jak my funkcjonujemy w polskiej lidze. Praktycznie nie ma cierpliwości i przez takie zachowania nie potrafimy zbudować klubów funkcjonujących na mocnych „dwóch nogach”.
Rozmawiał Piotr Tubacki