„Vuko” śpi spokojnie
LIGOWIEC
LIGOWIEC
Nie byłoby przesadą stwierdzenie, że 29-letni pomocnik Jagiellonii Białystok Jarosław Kubicki strzela w sezonie tyle goli, co kot napłakał. Wychowankowi Zagłębia Lubin jeszcze nie zdarzyło się, by strzelił ich więcej niż cztery w trakcie jednego cyklu rozgrywkowego. Cztery trafienia to szczyt jego możliwości, więc nic dziwnego, że w 270 potyczkach ligowych zdobył do tej pory 18 goli, wliczając dwa zdobyte w ostatnim meczu z Radomiakiem. A skoro o nich mowa - były one bardzo efektowne i przyczyniły się do zwycięstwa obrońców mistrzowskiego tytułu. Jednego jestem pewien - bramkarz Radomiaka Maciej Kikolski nie będzie zza nim tęsknił.
Piast Gliwice pokazał miejsce w szeregu wicemistrzom Polski z Wrocławia. Nie ma sensu się oszukiwać, z przebiegu gry podopieczni trenera Aleksandara Vukovicia zasłużyli na wygraną, bez dwóch zdań. W pierwszej połowie piłkarze gości szybowali w powietrzu, jak nie przymierzając manekin w trakcie testu zderzeniowego samochodu. Gliwiczanie swoje zwycięstwo okupili kontuzjami dwóch piłkarzy, ale takie jest już ryzyko zawodowe.
O ile „Vuko” w najbliższym czasie może spać spokojnie, o tyle „Magic” ma nad czym główkować. Jego drużyna, zwłaszcza w obronie, spisuje się dramatycznie słabo, co potwierdzają okoliczności straty bramek. Trener Jacek Magiera uczciwie przyznał, że jego sztab cały czas jest na placu budowy, aby dokonać najlepszego wyboru. Mam nadzieję, że znajdzie rozwiązanie szybciej niż ja się zestarzeję i przejdę na emeryturę.
Mimo wygranej rozczarowała mnie warszawska Legia. Jej trener Goncalo Feio walnął jak łysy o beton mówiąc, że legioniści mierzyli się z bardzo trudnym przeciwnikiem. Skoro dla niego Korona jest rywalem z górnej półki, to... bardzo przepraszam. No, chyba że portugalski szkoleniowiec liczył na to, że na sam dźwięk nazwy jego klubu przeciwnicy będą kładli się na murawie i prosili o łagodny wymiar kary. Jednym z nielicznych plusów wizyty w Kielcach jest fakt, że drużyna z Łazienkowskiej w trzecim meczu z rzędu nie straciła gola. Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wypadków i konfrontację z bardziej „jakościowymi” przeciwnikami.
Jeżeli po remisie we Wrocławiu ze Śląskiem piłkarze Lechii Gdańsk myśleli, że złapali Pana Boga za nogi, to bardzo szybko, wręcz błyskawicznie, zostali sprowadzeni na ziemię przez innego beniaminka, Motor Lublin. Postawą swoich piłkarzy rozczarowany był trener biało-zielonych Szymon Grabowski, który nie bawiąc się w tanią dyplomację powiedział bez ogródek, że jego podopieczni wręcz ułatwili rywalom zdobycie bramek. Surowa ocena, ale sprawiedliwa.
Nie deprecjonując wygranej GKS-u Katowice w Mielcu, jakkolwiek patrzeć pierwszej w elicie po kilkunastu latach, nie sposób nie zauważyć, że Stal wydaje się być na równi pochyłej. W dwóch meczach na własnym boisku Ilja Szkurin i spółka zaksięgowali zaledwie punkt, a w perspektywie mają wizytę w Białymstoku, gdzie na taryfę ulgową nie ma co liczyć. Wprawdzie trener mielczan Kamil Kiereś sugerował, że rzut karny podyktowany przeciwko jego drużynie był wzięty z kapelusza („nawet piłkarze GKS-u Katowice byli zaskoczeni, że za to zagranie został podyktowany rzut karny”), ale mleko już się rozlało.
Bogdan Nather