Dziewczyny, trener Sebastian Grudzień i sam Miguel Angel Jimenez. Fot. Sebastian Grudzień


Viva Espana!

W Hiszpanii zakończył się niezwykle prestiżowy turniej kobiet - Copa S.M. La Reina, na który wybrała się bojowa ekipa z Polski.


Zawodniczkami dowodził Sebastian Grudzień, asystent trenera kadry narodowej, pracujący na co dzień w zlokalizowanym w Bytomiu - Armada Golf Club, znanym z zatrzęsienia juniorskich talentów.

W turnieju zagrało aż pięć polskich juniorek, którym udało się zdobyć kwalifikacje. Kinga Kuśmierska i Nina Pitsch reprezentowały Armadę, Matylda Krawczyńska - Śląski Klub Golfowy, Kleo Kozakiewicz - Kalinowe Pola, a Martyna Muchajer - Zawarcie. Na start liczyła również Maria Moczarska ze Śląskiego KG, jednak nie załapała się do turnieju. Nasza redakcja poprosiła trenera oraz zawodniczki o opisanie wrażeń z Hiszpanii. Zacznijmy od relacji trenera. 


Trenerskim okiem

- Copa de la Reina, czyli Międzynarodowe Mistrzostwa Hiszpanii Match Play Kobiet, to jeden z najbardziej prestiżowych amatorskich turniejów w Europie. Bierze w nim udział większość najlepszych zawodniczek Starego Kontynentu. Już sam start w turnieju to duże wyróżnienie. Dla naszych kadrowiczek to jeden z pierwszych sprawdzianów przed sezonem 2024. W tym roku mieliśmy bardzo bogatą reprezentację. Do zawodów zakwalifikowało się pięć naszych juniorek: Kinga Kuśmierska, Matylda Krawczyńska, Kleopatra Kozakiewicz, Nina Pitsch i Martyna Muchajer. Wysoko na liście rezerwowych była również Marysia Moczarska. Niestety dla niej, wszystkie zawodniczki stawiły się na starcie i nie udało się załapać do rywalizacji.


Na własny rachunek

- Mistrzostwa Hiszpanii nie znalazły się na liście turniejów finansowanych z budżetu Polskiego Związku Golfa, więc dziewczyny musiały udać się tam prywatnie. Kleo i Matylda były z rodzicami, a Kinga, Martyna i Nina pod moją opieką. Pierwsze dwie już nieco dłużej przebywały w Hiszpanii, my przylecieliśmy 4 dni przed zawodami. W weekend poprzedzający turniej nie mogliśmy jeszcze ćwiczyć na polu, na którym rozgrywał się turniej. Real Guadalhorce Club de Golf to prywatny klub i w weekend był dostępny tylko dla członków. Na rozgrzewkę dziewczyny rozegrały rundę na polu La Cala i trenowały w akademii słynnego Miguela Angela Jimeneza, gdzie zresztą spotkaliśmy samego Maestro.


Przygotowania

- Oficjalna runda treningowa odbywała się w poniedziałek. Kinga, Kleo i Matylda znały już pole, bo grały na nim dwa lata temu w Mistrzostwach Hiszpanii Kobiet Stroke Play. Dla Niny i Martyny było to pierwsze zapoznanie z areną rozgrywek. Guadalhorce to historia dwóch różnych dziewiątek. Pierwsza jest bardzo górzysta, jak zresztą większość pól w tym regionie, brak tam hazardów wodnych, jest dosyć otwarta, z szerokimi fairwayami. Trudność stanowiły wyniesione i mocno nachylone greeny. Grę już od pierwszego dnia mocno utrudniał również silny wiatr, który towarzyszył zawodniczkom przez cały tydzień. Druga dziewiątka była płaska, ale dużo bardziej wymagająca przy strzałach z tee. Ryzyko wybicia piłki poza pole czy w drzewa, było dużo większe niż na pierwszej. Na kilku dołkach grały również przeszkody wodne. Zwłaszcza na par 3 siedemnastym, gdzie woda otaczała green niemal z każdej strony, zostawiając tylko trochę miejsca po prawej na bezpieczny „lay up”.


Trochę zawiewało

- Warunki na turnieju nie były łatwe. Wiatr i mocno nachylone greeny sprawiały, że atakując z niektórych pozycji, zatrzymanie na nich piłki było niemożliwe. Ważne były więc: kontrola dystansu, odpowiednie dobranie kija i strategia. Mimo że fairwaye na niektórych dołkach były dość szerokie, aby zagrać piłkę w okolice flagi kluczowe było uderzanie z dobrego kąta. Pole przetestowało też krótką grę kadrowiczek. Z uwagi na krótko przystrzyżoną trawę dookoła greenów i duże pochyłości, najczęściej wybieranym kijem w okolicy dwudziestu metrów od greenu był putter. Chippowanie wiązało się ze sporym ryzykiem, że piłka stoczy się z greenu, nawet po minimalnej pomyłce.


Ze zmiennym szczęściem

- Najlepiej z Polek w dwóch pierwszych rundach turnieju spisała się Kinga. Zagrała dwa razy 74 i skończyła rywalizację stroke play na dzielonym, wysokim piątym miejscu. Super zagrała również Matylda Krawczyńska. Rundy 78 i 79 dały jej 38. lokatę i bez większych problemów awansowała do fazy meczowej. Martyna, Kleo i Nina ukończyły fazę kwalifikacyjną poza czołową 64 i odpadły z turnieju. Na tym etapie wydawało się, że jest duża szansa, że przynajmniej jedna z naszych zawodniczek zajdzie wysoko. Niestety dla obu turniej zakończył się już w pierwszej rundzie meczowej.


Mecze

- Matylda grała dobrze od początku i prowadziła w swoim meczu przez całą pierwszą dziewiątkę. Sytuacja odwróciła się jednak na drugiej połówce pola i rywalka z Francji zaczęła odrabiać straty, zwyciężając na 18. dołku, 2 UP. Mecz Kingi nie układał się po jej myśli od początku. Wymieniały się z rywalką z Walii cios za cios, jednak przez większą część meczu Kinga grała ze stratą. Cały czas jednak udawało się trzymać kontakt z Walijką i była szansa na wyrównanie. Kinga została w końcu zatopiona na siedemnastce, gdzie zagrała do wody, przegrywając 2&1. Szkoda, bo apetyty były większe. W zeszłorocznej edycji Matylda zaszła aż do półfinału i zajęła dzielone trzecie miejsce.


Perspektywy

- Mimo niepowodzenia w fazie meczowej Kinga zrobiła duży krok w kierunku zakwalifikowania się do reprezentacji Europy na Junior Solheim Cup. Po dobrych startach w Portugalii i teraz w Hiszpanii znajduje się obecnie na 6. miejscu w rankingu. Oceniając wyniki, warto pamiętać, że dla naszych dziewczyn to start raczej o charakterze kontrolnym, to taki przedsezonowy sprawdzian. Z uwagi na panującą w Polsce zimę nasi kadrowicze są jeszcze w fazie przygotowań. Niektórzy wyjeżdżają ćwiczyć do Hiszpanii czy Turcji, inni trenują na symulatorach. Najważniejsze turnieje czekają w czerwcu, lipcu i sierpniu, i właśnie na ten okres trzeba zbudować najlepszą formę.


Kinga

Najbardziej utytułowana reprezentantka Armady, tak opisywała wyprawę: - W Hiszpanii grało mi się bardzo fajnie. Nie dość, że panowała dobra atmosfera, z powodu największej liczby Polek na turnieju zagranicznym, to jeszcze moja gra też była całkiem dobra. Pogoda była dość dziwna. Było ciepło, ale megawiało, więc trzeba było myśleć o wiele więcej przy każdym strzale niż zazwyczaj. Po turnieju zostaliśmy w Hiszpanii jeszcze trzy dni. Było cieplej i mniej wiało, więc trenowało się bardzo fajnie. Mój następny start odbędzie się albo w Hiszpanii, albo we Francji.


Matylda

O swoich wrażeniach opowiedziały również: Matylda, Nina i Martyna i Kleo: - Największym wyzwaniem podczas turnieju była pogoda, dość niemałe temperatury i bardzo silny wiatr. W połączeniu z bardzo trudnymi greenami, wiatr bardzo utrudniał grę. Pole było za to świetnie przygotowane, z bardzo szybkimi i pofałdowanymi greenami. Przez pierwsze dni miałam problemy z wyczuciem wiatru, oceną odległości i grą wokół greenów. Za to długa gra szła mi bardzo dobrze i naprawdę dobrze mi się grało. Następny mój występ planuję na kadrowy Copa Sotogrande, w kwietniu. W marcu będę trenować. Po zakończeniu turnieju dobrze nam się razem ćwiczyło, tym razem w już dobrej pogodzie.


Nina

- Pole nie było bardzo trudne, ale z powodu silnego wiatru sprawiało wrażenie długiego i ciężkiego. Wiało tak mocno, że piłki czasami poruszały się na greenach i trudno było je ustawić. Mimo to grało się przyjemnie. Po turnieju razem z dziewczynami grałyśmy i trenowałyśmy na innych polach. Moje najbliższe plany to treningi w Polsce, a pod koniec marca wybieram się na turniej we Francji.


Martyna

- Pole było bardzo ładne i dobrze przygotowane. Wielkim wyzwaniem były warunki, chyba nigdy nie grałam w takim wietrze. Jestem zadowolona z gry i wiem nad czym pracować, więc wyjazd uważam za udany. Po turnieju trening był superprzydatny, zwłaszcza że w końcu odbywało się to na dworze, a nie w zamkniętym pomieszczeniu, na symulatorze.


Kleo

- Pole ciekawe i superprzygotowane. Łączy dwa różne style, jedna cześć jest górzysta, druga płaska. Pogoda nie sprzyjała, bo strasznie wiało. Następny mój turniej to French Ladies U21.

Po sześciu dniach zaciętej rywalizacji triumfowała Hiszpanka Andrea Revuelta Goicoechea, 2&1 pokonując w finale Francuzkę, Sarę Brentcheneff.

Kasia Nieciak


Cała „hiszpańska” ekipa. Fot. Sebastian Grudzień


Kinga Kuśmierska z bytomskiej Armady.Fot. Sebastian Grudzień