VAR czy samoVAR?
LIGOWIEC
64-letni szkoleniowiec na konferencji prasowej odniósł się do zdarzenia, w którym uczestniczyli bramkarz gospodarzy Bartosz Mrozek i wahadłowy gości, Marcel Pięczek. Ten ostatni doznał poważnej kontuzji, bo takową są złamane żebra. - Jeżeli to prawda, że sędziowie z VAR nie zareagowali na faul bramkarza Lecha na moim zawodniku, to jest to kompromitacja tych arbitrów - grzmiał Zieliński. - Chłopak pojechał do szpitala, a tu wszyscy udają, że nic się nie stało. Mogę dostać karę finansową i nie będę się tym przejmował, ale czasami trzeba uderzyć pięścią w stół i powiedzieć, że ludzie na VAR się kompromitują. Takich rzeczy się nie robi.
Sędziowie Jarosław Przybył (49 lat) i Szymon Łężny (30 lat) na boisku nie są - niestety - orłami. Pierwszy z wymienionych w ekstraklasie prowadził 13 meczów i ma średnią 6,00 pkt. Jego młodszego kolegę w bieżącym sezonie oglądałem kilkakrotnie w 2. i 3. lidze i na kolana mnie nie rzucił. To oczywiście nie przesądza, że przed ekranami monitorów mogą być ekspertami jakich mało. Niestety, dowodów na to nie ma, wręcz przeciwnie. W sobotnim meczu w Poznaniu, w którym Lech zmierzył się z Koroną Kielce, albo spektakl ich do tego stopnia znudził, że zafundowali sobie drzemkę, albo mają zaburzenia wzroku. Jak już wspomniał trener Zieliński Marcel Pięczek po „natarciu” bramkarza „Kolejorza” ma złamane żebra, ale rozjemcy z Kluczborka nie raczyli tego zauważyć. Wiem, że nie są lekarzami, ale przewinienie golkipera mieli wręcz obowiązek wychwycić. Czyżby nie orientowali się, że to jest VAR, a nie samoVAR?
Bogdan Nather