Sport

Uznanie dla trzecioligowca

Unia Skierniewice wyeliminowała już dwóch ekstraklasowców. Po „Niebieskich” widać, że darzą rywala wielkim szacunkiem.

Z Avią nie zagrał, ale z Podhalem Soma Novothny (nr 86) strzelił gola. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

RUCH CHORZÓW

Motor Lublin i GKS Katowice z uśmiechem na ustach przyjęły wylosowanie Unii. Kiedy jednak piłkarze wybiegli na boisko, ich miny robiły się coraz mniej wesołe. Finalnie to trzecioligowiec okazywał się górą w starciach z ekstraklasowymi beniaminkami – tego z Lubelszczyzny pokonał po karnych, a tego z Górnego Śląska po dogrywce.

Żarty się skończyły

Nastroje w Chorzowie są przed tym meczem bojowe. Ruch chce awansować do pierwszego ćwierćfinału od sezonu 2012/13, a rywala traktuje bardzo poważnie. W dwóch poprzednich rundach także mierzył się z trzecioligowcami, Podhalem Nowy Targ i Avią Świdnik, wystawiając jednak wyraźnie rezerwowe składy. Teraz skala rotacji ma być mniejsza, co jakiś czas temu zapowiadał trener Dawid Szulczek. Inna sprawa, że dyspozycja chorzowskich piłkarzy jest tak wysoka, że nawet ci, którzy w ostatnim meczu z Odrą Opole byli na ławce, nie powinni obniżyć jakości drużyny, grając od początku. Stąd w Skierniewicach można spodziewać się występów m.in. Somy Novothny'ego, Macieja Sadloka czy Filipa Starzyńskiego. „Niebiescy” nie chcą jednak przesadzić, bo jak sami podkreślają, w I lidze jest kilka ekip... gorszych od Unii. – Gramy z drużyną, która pewnie dawałaby sobie radę w I lidze, analizowaliśmy jej mecze. Uważam, że w naszej lidze są gorzej zorganizowane zespoły. Unia prezentuje się bardzo dobrze, dlatego zmiany w składzie będą kosmetyczne – podkreślał Szulczek. Sytuacja kadrowa chorzowian pozostaje niezmienna, poza grą pozostają Patryk Sikora oraz Wojciech Łaski.

To obowiązek

Unia znakomicie radzi sobie na swoim terenie. W lidze wygrała tam siedem meczów, dokładając remis, notując bilans bramek 21:3. Między innymi dzięki domowej „twierdzy” jest liderem swoje grupy III ligi, wyprzedzając zawsze groźne rezerwy Legii Warszawa. Co więcej, po raz ostatni skierniewiczanie przegrali u siebie... rok temu, co nie umknęło uwagi „Niebieskich”. – To musi budzić uznanie, ale każda passa kiedyś się kończy – ocenił Szulczek. – Czujemy, że Puchar Polski może dać nam wiele pozytywnych emocji. Fajnie byłoby gościć na Stadionie Śląskim ekstraklasowe marki, a potem zagrać na Narodowym. Trzeba mierzyć wysoko – powiedział Szulczek, który chyba jako pierwszy w Chorzowie nawiązał do... finału rozgrywek. Do tej pory w rozmowach zarówno ze szkoleniowcem, jak i piłkarzami można było wyczuć wyraźny dystans czy taktykę małych kroków. Szacunek dla rywala to jedno, ale w końcu... obie ekipy dzieli poziom dwóch, a jeszcze niedawno nawet trzech lig. Wygrana to dla Ruchu obowiązek i lekcja, którą bez wymówek muszą wyciągnąć choćby z wpadki katowickich sąsiadów.

Trudna murawa

Na skierniewickim boisku „Niebiescy” zastaną jeszcze coś. – Z moich informacji wynika, że w Skierniewicach nie ma podgrzewanej murawy – powiedział Szulczek, którego piłkarze będą musieli zmierzyć się z taką nawierzchnią po raz drugi z rzędu. Już w Świdniku grali na sztucznej trawie. – Nawet jeśli mielibyśmy wystąpić na trudnym boisku, to musimy przeciwstawić się cechami wolicjonalnymi, walką i jakością w polu karnym – zaznaczył szkoleniowiec Ruchu.

Piotr Tubacki

Trener zadowolony

Skierniewiczanie w spokoju przygotowywali się do meczu z Ruchem, bo III liga weszła już w zimową przerwę. Unia ostatni raz zagrała w piątek, 22 listopada. Jej trener Kamil Socha dwa dni później udał się do Warszawy, by obejrzeć mecz Ruchu z Polonią. – Obawiamy się, że na trybunach będzie nas pół na pół, bo to takie trochę widzewskie strony (kibice Widzewa przyjaźnią się z Ruchem – przyp. red.). Z tego, co wiem, sporo ludzi z Ruchu wybiera się na ten mecz. Fajnie, bo to daje radość nie tylko naszym kibicom, ale też zawodnikom. Mogą zmierzyć się z naprawdę dobrymi rywalami, ale też taką marką jak Ruch. To czysta przyjemność – powiedział Socha w kulisach Ruch TV.