Sport

Uzasadniony niepokój

Forma wicemistrza Polski przed rewanżową potyczką z Riga FC w LKE nie napawa optymizmem.

Piłkarze Śląska Wrocław wiedzą, że na razie zawodzą. Fot. Krystyna Pączkowska/slaskwroclaw.pl

ŚLĄSK WROCŁAW

Postawę wicemistrza Polski na początku bieżącego sezonu najlepiej i najbardziej bezpiecznie byłoby skwitować... milczeniem. Po dwóch kolejkach wrocławianie zajmują 16. miejsce, czyli... spadkowe. Konia z rzędem temu, kto przewidział tak dramatyczny start.

Brak wzmocnień

Mieszkający we Wrocławiu Romuald Szukiełowicz to doświadczony szkoleniowiec, który kilka razy zasiadał na ławce Śląska. Czy jest bardzo rozczarowany fatalną postawą swojej byłej drużyny na początku rozgrywek? - Nie będę udawał, że wszystko jest w porządku - rozpoczął swój wywód „Szukieł”. - Podobnie jak wszyscy sympatycy Śląska liczyłem na zdecydowanie więcej. Przede wszystkim w sferze transferów, bo w letnim okienku Śląsk pozyskał aż 10 zawodników, ale w mojej opinii żaden z nich nie jest wzmocnieniem, a co najwyżej uzupełnieniem. Mówię to w kontekście występów Śląska na trzech frontach, czyli w rozgrywkach ligowych, pucharowych i Pucharze Polski. Może jestem trochę niesprawiedliwy, więc poczekam jeszcze kilka tygodni, by przekonać się, czy moja diagnoza była prawidłowa. Piłkarze zazwyczaj potrzebują czasu na aklimatyzację w nowym środowisku; jedni więcej, inni mniej.

Obrona notorycznie „dziurawa”

W grze Śląska widać wiele mankamentów, które z nich najbardziej kłują w oczy trenera Szukiełowicza? - Odpowiedziałbym na to pytanie, gdybym znał przedmeczowe założenia poczynione przez sztab trenerski - asekuruje się doświadczony szkoleniowiec. - Przede wszystkim nie widzę powtarzalności w działaniach ofensywnych zespołu. Wiem, że wielu kibiców wiesza przysłowiowe psy na obrońcach, ale przecież w tym względzie od poprzedniego sezonu wiele się nie zmieniło. Z tą różnicą, że wtedy w znakomitej dyspozycji był bramkarz Rafał Leszczyński, który wielokrotnie ratował „tyłek” swoim kolegom z defensywy. Stąd taka myląca była mała liczba straconych goli (tylko 31 w 34 kolejkach, najmniej spośród wszystkich drużyn rywalizujących w ekstraklasie - przyp. red.). To ewidentnie zamazało obraz gry obronnej Śląska. To, że w 1. kolejce Lechia Gdańsk zremisowała we Wrocławiu jest dla mnie skandalem. Martwi mnie natomiast co innego, a mianowicie to, że w pierwszych połowach meczów w Rydze i w Gliwicach drużyna Jacka Magiery nie istniała. Dosłownie. Na razie w zespole z Oporowskiej nie widzę wybitnych zawodników, dlatego uważam, że Śląsk jest obecnie średnim zespołem ligowym. Kto wie, może ci liderzy na razie się ukrywają? Pożyjemy - zobaczymy. Myślę, że po 6-7 kolejkach będzie można wydać bardziej miarodajną opinię.

Królestwo za napastnika

W trzech meczach, wliczając w to pojedynek z Riga FC w Lidze Konferencji Europy, wrocławianie strzelili zaledwie jednego gola. Tym „rodzynkiem” w ekipie urzędującego wicemistrza Polski jest 19-letni obrońca Tommaso Guercio. Po odejściu Erika Exposito w zespole z Oporowskiej brakuje rasowego napastnika. Szwajcar Junior Flor Eyamba zmaga się z kontuzją, Patryk Klimala został odsunięty na boczny tor, a 28-letni Sebastian Musiolik - z całym szacunkiem - nigdy nie był łowcą bramek. Jego bilans mówi zresztą sam za siebie - tylko 13 goli w 125 meczach ligowych to niewiele. - Nie wiem dlaczego tak szybko i lekką ręką skreślono Klimalę - dziwi się Szukiełowicz. - Renomowani trenerzy na całym świecie uważają, że jeżeli napastnik wcześniej zdobywał bramki, to nadal będzie to robił. Jeżeli chwilowo się zaciął, to trzeba mu pomóc, pozwolić się przełamać. Jestem zaskoczony, by nie użyć mocniejszego słowa, że postawiono na nim przysłowiowy krzyżyk. Trzeba go odbudować, nie można go skreślać lekką ręką.

W czwartek wrocławian czeka rewanżowy pojedynek z wicemistrzem Łotwy, Riga FC. Na wyjeździe wicemistrzowie Polski przegrali 0:1. Jakie szanse na awans do następnej rundy LKE przyznaje swojej byłej drużynie Romuald Szukiełowicz? - Proszę o następny zestaw pytań -wybrnął z opresji doświadczony trener.

Bogdan Nather