Na twarzy Filipa Komorskiego po zdobyciu gola pojawił się uśmiech i niech pozostanie po meczu z Kazachstanem. Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz


Uzależnienie... pozytywne

Gra w takim turnieju uzależnia i zrobimy wszystko, by w elitarnym towarzystwie pozostać - deklaruje kapitan tyskiego GKS-u, Filip Komorski.


Nie ma nic piękniejszego jak strzelić gola podczas mistrzostw świata Elity i na dodatek pod kuratelą rodziny: żony i dzieciaków, mamy oraz babci i dziadka (Włodzimierz Komorski to były reprezentant kraju - przyp. red.) - mówił z uśmiechem Filip Komorski. Ten gol przywrócił nam nadzieję na dobry wynik z Niemcami w szóstym meczu w Ostrawie, ale jednak przegraliśmy 2:4. A w poniedziałek przed nami najważniejsze spotkanie - o utrzymanie się w doborowym zestawie.


Brak energii

Spotkanie z naszymi zachodnim sąsiadami przez większość czasu nie było porywającym widowiskiem. Niemcy byli stroną przeważającą, zdobyli dwa gole w drugiej tercji, a potem dołożyli trzeciego. Jednak biało-czerwoni zerwali się do ataku i dwa razy pokonali Mathiasa Niederbergera. Rywale dość szybko skontrowali i ustalili wynik.

- Atmosfera meczu była elektryczna - mówił trener Robert Kalaber. - Nie mieliśmy takiej energii, jak we wcześniejszych potyczkach. Twarde starcie z Amerykanami bardzo nas zmęczyło, poszliśmy późno spać. Zaledwie 16 godzin na regenerację to stanowczo za mało. Mieliśmy ciężkie nogi i Niemcy czuli się bardziej komfortowo. Zrobiliśmy kilka błędów, co przeciwnik bezlitośnie wykorzystał. Sześć meczów w ciągu ośmiu dni - taka dawka daje się we znaki. Z każdego wyciągamy wnioski i postaramy się wdrożyć poprawki w tym ostatnim, jakże ważnym spotkaniu.


Ostrożność w cenie

Podczas meczu z Niemcami odnieśliśmy wrażenie, że biało-czerwoni czują respekt przed rywalami, bo oddali pole gry, a ich myśli krążyły już wokół kolejnego meczu.

- To tylko wrażenie, ale nogi w tym meczu nie pracowały tak jak w poprzednich - wyjawił napastnik Patryk Wronka. - Lepiej, swobodniej graliśmy przeciwko Amerykanom i straciliśmy sporo sił. Nasze ataki nie były prowadzone w odpowiednim tempie, a nie chcieliśmy, by Niemcy nas skontrowali. Druga tercja nam nie wyszła, ale potem był już lepiej.

Patryk Wajda to jeden z naszych wojowników, a mecz z Kazachami będzie szczególny, bo w dniu jego 36. urodzin.

- Byłem w szoku, że zdobyłem gola w takich okolicznościach - uśmiechał się wychowanek „Szarotek”, powracający teraz do macierzystego klubu. - Strzeliłem w bramkarza, krążek się od niego odbił i wpadł do siatki. „Brudne” bramki też się liczą, a ładne to strzelają Szwedzi i czasami Amerykanie. Dla mnie, jak sobie pomyślę w jakich warunkach się wychowywałem i grałem, spotkania w elicie jawią się jakby science fiction. Wnukom będę opowiadał jak grałem przeciwko najlepszym hokeistom świata.


Wreszcie uśmiech

Komorski od pierwszego dnia zgrupowania kadry był rozterce, bo miał wątpliwości czy znajdzie się w reprezentacji wyjeżdżającej na MŚ. Ostatecznie jest w gronie 25-osobowym i z sześciu dotychczasowych meczów nie grał przeciwko Szwecji i USA. Trener Kalaber rotuje składem, próbował różnych ustawień i daje odpocząć zawodnikom. Filip przeciwko Słowacji miał szansę zdobycia gola i nawet widział krążek w siatce, ale nie przekroczył linii bramkowej.

- W każdym meczu gra nam się trudno, bo przecież głównie się bronimy - tłumaczył „Komora”. - Solidna defensywa i szukanie szansy w kontrach. Gdy straciliśmy dwa gole, nasza struktura gry się rozpadła. Odbudowaliśmy się, zdobyliśmy dwa gole i wróciliśmy. Szukaliśmy kolejnej szansy, a tymczasem, niczym bokser, nadzialiśmy się na kontrę. Proszę pamiętać, że nie z każdej sytuacji bramkowej lub strzału będzie gol. Ten styl może nie jest atrakcyjny dla widza, ale przecież my gramy z najlepszymi zespołami świata.


Nie pompujmy balonika

- Zdajemy sobie sprawę jak ważny jest mecz z Kazachami i od niego zależy jaka będzie przyszłość naszej dyscypliny - mówił Wronka. - Proszę, nie pompujmy tego balonika, bo on jest wystarczający nadmuchany. Jesteśmy odpowiednio nakręceni i dołożymy wszelkich starań, by wygrać.

- Oczywiście, że rywal jest lepszy od nas, bo przecież na tym szczeblu gra już od dłuższego czasu - dodaje Komorski. - Ma w swoich szeregach zawodników grających w lepszych ligach niż nasza. Nie możemy prowadzić otwartej gry tak jak z Francją, bowiem wiemy jak to się zakończyło. Musimy grać tak jak ze Szwecją, Słowacją, USA, z pełnym poświęceniem, skutecznie w obronie ze sporą ilością wybloków. Będziemy, oczywiście, szukać swojej szansy. To będzie kolejny niezwykle ciężki mecz. Oba zespoły walczą o sportowe życie. A gra w elicie uzależnia, bo to niesłychana przygoda, którą chcielibyśmy kontynuować.

Trener Kalaber o stronę mentalną zawodników jest spokojny, bo są pozytywnie zakręceni, ale już daje się odczuć zmęczenie. Takiej dawki meczów w tak krótkim czasie ani jeden z naszych hokeistów do tej pory, nie zaliczył. - Chłopaki w tym turnieju napisali piękną historię, ale mogą dopisać jeszcze jeden rozdział z happy endem - dodał na zakończenie, uśmiechając selekcjoner biało-czerwonych.

Włodzimierz Sowiński


Niemcy - Polska 4:2 (0:0, 2:0, 2:2)

1:0 - Ehl - Kastner - Tuomie (25:14), 2:0 - Peterka (25:17, karny), 3:0 - Ehliz - Pfoderl - Michaelis (44:28), 3:1 - Wajda - Łyszczarczyk - Dziubiński (53:13), 3:2 - Komorski - Kostek - Krężołek (55:19), 4:2 - Peterka - Reichel (56:11).

Sędziowali: Mikael Holm (Szwecja) i Kristian Vikman (Finlandia) i Nick Briganti (USA) i Anders Nyqvst (Szwecja). Widzów 9109.

NIEMCY: Niederberger; J. Muller - Wissman, M. Muller - Szuber, Kalble - Wagner (2), Ugbekile - Fohrler; Reichel - Peterka - Stachowiak, Tiffels - Sturm - Kahun, Pfoderl - Michaelis - Ehliz (2), Tuomie - Ehl - Kastner. Trener Harald KREIS,

POLSKA: Zabolotny; Górny - Wanacki, Kruczek - Wajda (2), Kacper Maciaś - Dronia, Bryk - Kostek; Wronka - Pasiut - Fraszko, Michalski - Dziubiński - Łyszczarczyk, Wałęga - Paś - Zygmunt (2), Krężołek - Komorski - Krzysztof Maciaś. Trener Robert KALABER.

Kary: Niemcy - 4 min, Polska - 4 min.


21 

STRZAŁÓW oddali biało-czerwoni w meczu z Niemcami, zaś rywale 35 razy nękali Davida Zabolotnego.


25. 

GOLA zdobył Komorski w 63. występie w reprezentacji; do wyrównania osiągnięć dziadka Włodka brakuje zaledwie czterech występów.