Kolumbijka Mariajo Uribe marzy o tym, by swoją karierę zakończyć startem na igrzyskach w Paryżu. Fot. PAP/EPA


Uwaga na misie koala

Mariajo Uribe marzy o swoim trzecim występie w igrzyskach olimpijskich.


Start Kolumbijki w Paryżu nagle i dość niespodziewanie wydaje się więcej niż prawdopodobny, po tym jak zwyciężyła w turnieju Ladies European Tour – Women’s NSW Open. Z różnym skutkiem walczyły tam również: Dorota Zalewska i Smilla Sønderby, nawigowana przez Mikołaja Kniaginina.

Urodzona w miejscowości San Juan de Girón 34-letnia Mariajo Uribe niewątpliwie jest zawodniczką nietuzinkową. Jako nieopierzona 17-latka zdobyła jedno z najbardziej prestiżowych trofeów w golfie amatorskim, zwyciężając w 2007 roku w U.S. Women's Amateur. Napędzona tym sukcesem wielkoszlemowy U.S. Women's Open ukończyła w następnym roku na miejscu dziesiątym, zgarniając też medal dla najlepszej amatorki. Grając dla słynnego amerykańskiego uniwersytetu UCLA, mogła dwukrotnie cieszyć się z wyboru do składu All-American First Team, w 2008 i 2009 roku. Wiosną 2009 roku, po zaledwie półtorarocznej edukacji, zrezygnowała ze studiów. Przed U.S. Women's Open 2009 przeszła na zawodowstwo, tym razem jednak nie błyszcząc tak jak poprzednio w tym turnieju, plasując się tam na odległym 48. miejscu. W maju 2011 roku wygrała w nieoficjalnym turnieju LPGA Tour - HSBC Brazil Cup, pokonując jednym strzałem Lindsey Wright.


Sen o Paryżu

Na koncie ma już kilka medali: złoto w 2015 Pan American Games, srebro w 2014 South American Games i kolejne srebro w 2023 Pan American Games, w Chile. Nie ma jeszcze żadnego medalu z igrzysk, jednak w swoim debiutanckim starcie olimpijskim, w 2016 roku w Rio, kiedy golf powracał do programu igrzysk po prawie 112 latach, zagrała całkiem odważnie. Zajęła tam solidne 19. miejsce, dzielone z gwiazdą amerykańskiego golfa - Lexi Thompson, tracąc 13 uderzeń do „złotej” Inbee Park. Z kolei w Tokio, wraz z trzema rywalkami, była pięćdziesiąta, tracąc do Nelly Kordy 23 uderzenia. Mariajo przyjechała teraz do Australii z jedną tylko myślą w głowie. Chciała zwiększyć swoje szanse udziału w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, które - jak to sobie wymarzyła - mają zakończyć jej karierę sportową. Jak pomyślała, tak uczyniła. Po zaciętej walce ostatniego dnia z Bronte Law, z nawiązką zrealizowała ten plan, wyrywając tytuł mistrzowski Women’s NSW Open! Kończąc z wynikiem - 14, zaledwie jednym uderzeniem przed Law, dopięła swego.

Pełna emocji opowiadała potem o swojej śmiałej decyzji wyjazdu do Australii, w poszukiwaniu skokowego awansu w rankingu światowym i zwiększenia szans olimpijskich: „Przybycie tutaj wymaga odwagi, ponieważ nawet nie jestem członkinią tej ligi. Pisząc e-maile, próbując zdobyć te zaproszenia, możesz tu przybyć i nawet nie przejść przez cut, nie wiesz, co się stanie. Po prostu próbuję znaleźć pewne możliwości, zobaczymy w poniedziałek, ale jestem prawie pewna, że to wystarczy i na razie będę łapać się do Paryża. Mój mąż jest szczęśliwy, bo prawdopodobnie nie muszę już realizować szalonego harmonogramu”.

Przed startem w Australii Kolumbijka zajmowała 474. miejsce w rankingu światowym kobiet, odległe w rankingu olimpijskim. Wygrana z wynikiem - 14 przesunęła ją na pozycję 217. na świecie, 49. w rankingu olimpijskim, z którego awans otrzymuje 60 najwyżej sklasyfikowanych zawodniczek w dniu 24 czerwca. Jej sytuacja potencjalnie może być jeszcze lepsza już za kilka dni, ponieważ zagra od piątku w kolejnym australijskim turnieju - Australian Women’s Classic, w Bonville Golf Resort.


Nasi na antypodach

W Magenta Shores Golf&Country Club walczyły również: Dorota Zalewska – pierwsza Polka w kartą Ladies European Tour, oraz Dunka Smilla Tarning Sønderby, której już drugi sezon caddiuje Mikołaj Kniaginin. Niestety, Polka drugi raz z rzędu nie awansowała do niedzielnej rozgrywki finałowej. Rezultat 73 pierwszego dnia plasował ją na miejscu 66., delikatnie pod linią cuta. Sobotnie 76 uderzeń i wynik +5, zakończyły udział Doroty na 85. pozycji, 3 uderzenia pod kreską. Dorotę wspierają w Australii rodzice, a tata jest jej caddiem. Tak podsumowywała swój występ dla Polskiego Związku Golfa: „Muszę po prostu przyznać, że nie grałam w tym tygodniu najlepiej. Miałam świetne otwarcia, ale dużo strzałów straciłam na ironach. Mam nadzieję, że na następnym turnieju wszystko się wyreguluje i będę miała szansę powalczyć”.

Bardzo spodobało jej się pole, na którym rozegrany zostanie kolejny turniej: „Pole w tym tygodniu jest przepiękne. Właściciel miał pomysł, aby wystylizować je na australijską Augustę, więc klimatem jest bardzo podobne, choć może nie jest idealną kopią. Zdecydowanie dłuższe są par trójki, par 5 za to należą do tych krótszych. Greeny są dość małe i mocno pofałdowane. Pole otoczone jest niesamowitą ilością roślinności, jest wąskie, ale roztaczają się niesamowite zapachy. Przy drogach w okolicy są nawet znaki ostrzegające przed koalami”.


Smilla powalczyła

Na trzecim miejscu, z -9, znalazła się Hiszpanka Marta Martin. Uderzenie za nią kończyły turniej: Angielka Cara Gainer i Tajwanka Pei-Ying Tsai. Bardzo solidny występ zanotowała dobra koleżanka Doroty – Smilla. Po rundach 71-69-71, z wynikiem -5 zajęła miejsce dwunaste, dzielone z trzema innymi rywalkami, 9 strzałów za Uribe. Tak wydarzenia w Australii relacjonował naszej redakcji jej caddie - Mikołaj: „Bardzo przyjemnie nam się grało, Smilla super walczyła, jest dużo pozytywów z całego turnieju. Jedziemy dzisiaj na kolejny turniej, to około czterech godzin stąd. Z Doris jest bardzo miło, fajnie jest pogadać z kimś po polsku i też powspominać stare czasy”.

 

Kasia Nieciak