Utopione punkty

Arka nie przepłynęła Odry, choć była zdecydowanym faworytem.


Arka, będąca wiosną na fali, co potwierdziła zdobyciem w 4 meczach 10 punktów, nie poradziła sobie w niedzielnym meczu z Odrą. Wprawdzie opolanie na boisko wicelidera I ligi przyjechali po wypadnięciu ze strefy barażowej i mogli „pochwalić się” w tym roku zdobyciem tylko 4 „oczek” w 4 spotkaniach, ale w Gdyni podopieczni Adama Noconia pokazali lwi pazur.


Nieporadna interwencja

Nie tylko nie przejęli się odważną grą gospodarzy, którzy od razu ruszyli do ataku, ale już w 7 minucie groźnie odpowiedzieli. Borja Galan, wykonując rzut wolny z bocznego sektora, zdecydował się na strzał, z którym Paweł Lenarcik miał spore problemy. To, co nie udało się wtedy, powiodło się 2 minuty później z kornera. Hiszpański skrzydłowy dośrodkował na przedpole bramkowe, a tam najsprytniejszy okazał się Jirzi Piroch. Wystarczyło, że czeski stoper tylko przyłożył stopę do spadającej futbolówki, bo golkiper Arki interweniował tak nieporadnie, że piłka między jego nogami wtoczyła się za linię bramkową.


Dwie „jedenastki”

Nic dziwnego, że tak stracony gol podziałał mobilizująco na faworytów. Ich szturm długo jednak nie przynosił rezultatu, aż wreszcie w 43 minucie Rafał Niziołek pechowo interweniował zagrywając piłkę ręką. Podarowany prezent „rozpakował” Michał Marcjanik, który zupełnie myląc Artura Halucha doprowadził do wyrównania. Rozochocona zdobyciem bramki w drodze do szatni drużyna Wojciecha Łobodzińskiego nie zwalniała tempa także po przerwie. Obrona przyjezdnych była jednak skonsolidowana, a w dodatku kilka razy opolanie skorzystali z okazji do wyprowadzenia kontry. Było widać, że wcale nie zamierzają bezczynnie czekać na ostatni gwizdek. Najlepszym na to dowodem była akcja z 74 minuty, bo wtedy prawy obrońca Odry Mateusz Spychała próbował przedostać się przy linii końcowej boiska w pole karne przeciwnika. Starał się go zastopować Kasjan Lipkowski, ale wykonując wślizg, zagrał piłkę ręką i arbiter Tomasz Marciniak drugi raz w tym meczu wskazał na to samo „wapno”. Do ustawionej 11 metrów przed Lenarcikiem piłki podbiegł Niziołek i z zimną krwią zapewnił Odrze drugie prowadzenie w tym meczu.


Bezradny Haluch

To jednak nie był koniec emocji, bo prawy obrońca Przemysław Stolc naprawił swój błąd w kryciu przy straconej przez Arkę pierwszej bramce. W 82 minucie ruszył do ataku i ogrywając „na zamach” rzucającego się na ziemię Galana wypracował sobie sytuację do uderzenia z 18. metra. Przymierzył lewą nogą tak dokładnie, że popisujący się wcześniej wieloma efektownym paradami Haluch był bezradny.

Jerzy Dusik