Fot. Śląski Związek Piłki Nożnej 


Uparty wojownik

Rozmowa Karelem Kulą, 43-krotnym reprezentantem Czechosłowacji, a obecnie burmistrzem Czeskiego Cieszyna


CZECHY

Od kiedy pan zna selekcjonera reprezentacji Czech Ivana Haszka?

- Znamy się od najmłodszych lat. Jesteśmy z tego samego rocznika i razem graliśmy już w reprezentacji U17. Później występowaliśmy w narodowej drużynie Czechosłowacji w juniorach U18 na mistrzostwach Europy w Finlandii i młodzieżowych mistrzostwach świata U20 w Meksyku. Razem graliśmy też w młodzieżówce do lat 21 i w pierwszej reprezentacji, w której Ivan ma 55 występów, a ja 43. Choć nie wyróżniał się wzrostem, bo miał około 170 centymetrów wzrostu, to jednak i w drużynie Sparty, z której się wywodzi i reprezentacji był liderem. Uparty wojownik.


Który wspólnie rozegrany mecz utkwił panu najbardziej w pamięci?

- To był jeden z moich pierwszych występów w drużynie narodowej, w której Ivan zadebiutował rok wcześniej, więc był już bardziej doświadczony. 4 września 1985 roku graliśmy z Polską i wygraliśmy 3:1. Najbardziej pamiętny mecz wspólnie zagraliśmy jednak na Stadionie Olimpijskim w Monachium z Niemcami, których trenerem był Franc Beckenbauer. To był mecz eliminacji mistrzostw świata więc remis 2:2 jest tym bardziej cenny. Nie byłem jednak ani na mistrzostwach Europy, ani świata, a Ivan zagrał w 1990 roku we Włoszech i był kapitanem drużyny, która doszła do ćwierćfinału.


Był pan zaskoczony, że po rezygnacji Jaroslava Silhavego to właśnie Ivan Haszek został selekcjonerem czeskiej reprezentacji?

- Ivan jest znaną postacią w czeskiej piłce. Ma zresztą za sobą 1 mecz już w reprezentacji Czech, po rozpadzie Czechosłowacji, ale przede wszystkim był prezesem Piłkarskiego Związku Czeskiej Republiki i trenerem drużyny narodowej. Obecny prezes Petr Fousek sięgnął więc po doświadczonego szkoleniowca, który ma sobą także pracę z reprezentacjami Gabonu i Libanu. Życzę mu sukcesu.


Jakie są oczekiwania czeskich kibiców?

- W tej grupie, w której jesteśmy to awans jest obowiązkiem, a później wszystko zależy od tego jak się kto wyśpi – jak ja to mówię. Faworytem jest Portugalia, a my z Turcją, która nie jest łatwym rywalem, będziemy walczyć o drugie i trzecie miejsce, żeby wyjść do fazy pucharowej z jak najlepszej pozycji wyjściowej i czekać na wyniki losowania. Gruzji nie lekceważmy, ale gdyby zdobyła punkt to byłaby sensacja. W piłce nożnej jednak wszystko jest możliwe. My jednak lubimy i potrafimy grać w mistrzostwach Europy, w których jesteśmy stałymi uczestnikami, a do mistrzostw świata awansujemy rzadko.


Na kogo najbardziej liczą kibice w Czechach?

- Na napastników. Patrik Schick z mistrza Niemiec Bayeru Leverkusen zna niemieckie stadiony i myślę, że będzie się na nich dobrze czuł. Także kapitan Tomasz Souczek w środku pola i obrońca Vladimir Coufal z West Ham United to zawodnicy, na których liczą kibice, ale oni są „robotnikami”, a Schick to jest artysta i na takich zawodników widzowie szczególnie zwracają uwagę. Żeby jednak wynik drużyny był dobry potrzebny jest także dobry bramkarz. W historii naszej piłki mieliśmy takie gwiazdy jak Frantiszek Planiczka wicemistrz świata z 1934 roku czy Ivo Viktor mistrz Europy z 1976 roku. Może po turnieju w Niemczech dołączy do nich następny, ale nie wiem kto to będzie, bo rywalizacja o miejsce między słupkami jest zacięta. Wierzę, że Ivan Haszek będzie miał szczęśliwą rękę i postawi na tego najlepszego, który doprowadzi nasz zespół do finału. Tego im życzymy, ale myślę, że miejsce w ósemce będzie wykonaniem planu. Tego samego życzę reprezentacji Polski i będę kibicował i naszej i waszej reprezentacji, bo na jej gwiazdach z mistrzostw świata w 1974 roku wzorowałem się jako młody zawodnik i do dzisiaj mam wielu przyjaciół po drugiej stronie granicy. 

Rozmawiał Jerzy Dusik