Występy Igi Świątek na londyńskiej trawie to na razie powody do frustracji.Fot. PAP/EPA


Upadła pod „gangsterem”

Na podbicie Wimbledonu przez Igę Świątek fani polskiej tenisistki muszą poczekać. W sobotę numer jeden światowego tenisa odpadła już w 3. rundzie z Julią Putincewą z Kazachstanu, która zakończyła serię 21 wygranych meczów Polki.

Najlepsza tenisistka ostatnich lat w światowym tenisie w Londynie zderzyła się ze ścianą, którą postawiła 29-letnia Putincewa (35. w rankingu WTA). Zawodniczka z Kazachstanu kiedyś określiła siebie jako „gangstera na korcie i anioła poza nim”. Choć wszystkie cztery poprzednie potyczki tych tenisistek zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem Igi Świątek, w tym dwie tegoroczne – tym razem górą była rywalka.

Ale w marcu w Indian Wells rywalizacja odbyła się na korcie twardym, a w maju w Rzymie na mączce, tymczasem w Londynie panie mierzyły się na trawie, nawierzchni, na której Polka nie czuje się pewnie. Choć w wieku 23 lat Iga ma na koncie już pięć tytułów wielkoszlemowych, w Wimbledonie najdalej doszła do ćwierćfinału – w ubiegłym roku. I na razie się to nie zmieni.

Lampka ostrzegawcza

Mecz z Putincewą, która do Londynu zawitała opromieniona triumfem w turnieju na trawie w Birmingham, rozpoczął się jednak dla Świątek planowo i wydawało się, że jest na dobrej drodze do kolejnej rundy, a Kazaszka podzieli los poprzednich rywalek Polki – podobnie jak ona urodzonej w Moskwie Sofii Kenin oraz Petry Martić. Można już było powoli zastanawiać się, jak Iga w kolejnej rundzie zamierza poradzić sobie ze swoją zmorą, Jeleną Ostapienko, z którą przegrała wszystkie cztery pojedynki. Po 42 minutach wygrała pierwszego seta 6:3, ale już w ostatnim gemie zapaliła się ostrzegawcza lampka - Putincewa miała aż trzy break pointy.

Dziewięć gemów z rzędu

Iga jeszcze się wybroniła, ale szala na korcie zaczynała przechylać się na stronę rywalki. Od stanu 1:1 w drugim secie Putincewa całkowicie przejęła kontrolę – grała praktycznie bezbłędnie, kilkakrotnie kompletnie zaskoczyła skrótami i drop szotami, a niemal wszystkie mocne piłki Świątek wracały do niej. Polka była bezradna – zawodził jej oparty tylko na atakowaniu zza linii tenis, na dodatek popełniła aż 38 niewymuszonych błędów (przy 15 rywalki). Kazaszka wygrała aż dziewięć gemów z rzędu, w efekcie wygrała drugą partię 6:1, a w decydującym secie prowadziła już 4:0.

W międzyczasie Iga udała się na przerwę toaletową, która się przedłużała i Julia wykazywała już oznaki zniecierpliwienia, a francuski sędzia Kader Nouni uśmiechał się pod nosem. Po powrocie Polki na kort wciąż rządziła Putincewa, a Świątek zajrzało w o czy to, czego wielokrotnie doświadczały jej rywalki – przegrany set do zera!

Od Kazachstanu do Kazachstanu

Dopiero wtedy wygrała dwa gemy przy swoim podaniu, ale nie zmieniło to już losów meczu, bo słynąca z chimerycznego i pobudliwego usposobienia Putincewa tym razem zachowała zimną krew. Przy stanie 2:5 Iga jeszcze obroniła dwie piłki meczowe, ale przy trzeciej, popełniła ostatni w turnieju niewymuszony błąd - z bekhendu trafiła w siatkę i po równo dwóch godzinach zeszła z kortu pokonana po raz pierwszy od 21 spotkań i od połowy kwietnia, gdy uległa na kortach ziemnych w Stuttgarcie innej tenisistce z Kazachstanu, Jelenie Rybakinie.

Oby do Paryża!

- To naprawdę wspaniałe uczucie. Nie wiem, jak to zrobiłam. Mój trener kazał mi zachować intensywność w każdym punkcie, skupiłam się na szybkiej grze, nie dając jej czasu i to zadziałało – powiedziała Putincewa.

Mimo sobotniej porażki Polka po Wimbledonie nadal z dużą przewagą będzie prowadziła w światowym rankingu WTA. Świątek będzie miała też tydzień więcej na przygotowanie się do olimpijskiego turnieju w Paryżu, który na jej ulubionych kortach Rolanda Garrosa - na których triumfowała już 4 razy - rozpocznie się za niespełna trzy tygodnie, w sobotę 27 lipca. Jak sama powiedziała, na pewno do tego czasu nie wystąpi w żadnym turnieju.

Tomasz Mucha


Iga Świątek ko ntra Wimbledon

2018 – wygrana w turnieju juniorek

2019 – 1. runda

2020 – nie odbył się

2021 – 1/8 finału

2022 – 3. runda

2023 – ćwierćfinał

2024 – 3. runda


KONFERENCJA Z IGĄ ŚWIĄTEK

Za krótko odpoczywałam

Nie powinnam była pozwolić jej wrócić do gry w drugim secie. Mój poziom bardzo spadł, nie miałam takiej intensywności, potem mecz się wymknął spod kontroli, a ona przejęła inicjatywę. Popełniłam też trochę błędów i ona wykorzystała swoje szanse.


· Ta część sezonu nie jest dla mnie łatwa. Zmieniamy nawierzchnię z tej, na której czuję, że prezentuję swój najlepszy tenis, na taką, na której mi trochę nie idzie. Wiem, co muszę zmienić i zmienię to. Sezon na trawie się jednak skończył i nie muszę teraz skupiać się analizie tego meczu.


· Zmuszając się ciągle do granic możliwości, nagle poczułam, że nie mam już paliwa w baku. Wiem, co zrobiłam źle po Roland Garros - nie odpoczęłam należycie. Dosłownie zaraz wróciłam do pracy związanej ze sprawami poza kortem. Nie popełnię znów tego błędu. Może w przyszłym roku zrobię sobie wakacje, abym dosłownie nic nie robiła.

· To nie są proste decyzje, jak wykorzystać czas między French Open a Wimbledonem. Jeżeli powiecie mi, jak wydłużyć tę przerwę o 2-3 tygodnie, zapraszam. Nie stawiałabym, że zagrałam tu gorzej, bo nie wystartowałam wcześniej w żadnym turnieju na trawie. Nie jest łatwo grać turnieje przed Wielkim Szlemem. Warto do nich podejść profesjonalnie, a gdybym grała je do końca, to na Wimbledon nie zdążyłabym się zregenerować.

· Czy miałam problemy z oddychaniem? Od początku na trawie grałam na większym spięciu, na niskich nogach, wtedy trudniej złapać luz. Kilka razy mnie przytkało i te akcje kosztowały mnie o wiele więcej niż zwykle. Można z tym grać, ale to był jeden z czynników, który sprawił, że nie czułam się tu komfortowo.


Jakie są twoje relacje z Igą Świątek?

- Nie znam jej. Ona zawsze, przynajmniej z tego, co widzę, jest w swojej strefie ze swoim zespołem. Nie rozmawia za dużo z innymi, a ja nie próbuję znaleźć się w tej bańce.

Julia Putincewa na pomeczowej konferencji prasowej


„Iga Świątek jest inną tenisistką na trawie niż na mączce czy twardej nawierzchni. W Paryżu, USA czy Australii może ją pokonać w porywach pięć tenisistek, na trawie nagle jest ich 30-40, praktycznie jedna trzecia drabinki wielkoszlemowej".

Wywiad z Wojciechem Fibakiem już w jutrzejszym wydaniu „Sportu”