Piotr Kuczera - i Angelika Szymańska - są jak na razie jedynymi reprezentantami Polski, którzy mają zapewniony start w Paryżu. Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus


Uniki taktyczne

W Zagrzebiu rozpoczynają się mistrzostwa Europy w dżudo. Stawką są nie tylko medale, ale i występy na igrzyskach olimpijskich.


Wicemistrz Europy z 2022 roku Piotr Kuczera, startujący w wadze 100 kg, będzie liderem ośmioosobowej polskiej reprezentacji, która wystąpi w Zagrzebiu. ME zaliczane są do klasyfikacji olimpijskich. Wystartuje w nich 429 sportowców z 47 krajów.

- O realnych szansach nie chciałbym rozmawiać, bo to na jednych działa mobilizująco a na innych deprymująco. Liderem grupy jest Piotr Kuczera i liczę, że potwierdzi wysoką dyspozycję, którą prezentuje od początku sezonu. Jego kategoria jest bardzo mocno obsadzona - powiedział trener męskiej kadry Marek Kręcielewski.

Doświadczony 29-letni dżudoka w rankingu olimpijskim zajmuje 22. miejsce (2353 pkt), premiowane awansem na igrzyska w Paryżu z tzw. puli kontynentalnej. Kuczera jest jedynym zawodnikiem z męskiej kadry, który ma zapewnioną kwalifikację olimpijską. W tym półroczu oprócz startu w ME czekają go jeszcze występy w dwóch turniejach Grand Slam w Duszanbe i Astanie - i wreszcie rywalizacja w mistrzostwach świata w Abu Zabi.

- Rzeczywiście, najbliższe tygodnie zapowiadają się intensywnie, ale brałem to pod uwagę na początku roku. Ze zdrowiem wszystko w porządku, czuję się bardzo dobrze przygotowany i mam nadzieję, że w najbliższym czasie pokażę dobre dżudo! - stwierdził Kuczera, który w klubie z Rybnika współpracuje z trenerem Arturem Kejzą.

Kuczera na ME, podobnie jak pozostali Polacy, nie będzie rozstawiony. Złożyła się na to dłuższa absencja spowodowana kontuzjami kolana, a ranking olimpijski liczony jest w cyklu dwuletnim. - Piotrek nie jest rozstawiony, ale to nie znaczy, że nie będzie kandydatem do medalu - dodał szkoleniowiec.

Trener Kręcielewski liczył, że obsada ME nie będzie zbyt silna, a tymczasem poza kilkoma wyjątkami wszyscy czołowi dżudocy Starego Kontynentu przyjadą do Zagrzebia. Z kolei zawodnicy z miejsc, które nie zapewniają im jeszcze awansu do turnieju olimpijskiego, zaczynają kalkulować przed IO w Paryżu, które starty bardziej im się opłacają. Tak jest w przypadku Adama Stodolskiego (kat. 73 kg).

- On, aby nie stracić dorobku z turnieju Masters, za który otrzymał 200 punktów, powinien w Zagrzebiu zająć co najmniej 5. miejsce. To oznacza wygranie trzech, czterech walk. Dlatego mistrzostwa Europy odpuszczamy z nadzieją, że punkty zdobędzie na Grand Slam w Tadżykistanien i Kazachstanie - dodał Kręcielewski.

Zgodnie wcześniejszymi ustaleniami na ME zabraknie najlepszej aktualnie polskiej dżudoczki Angeliki Szymańskiej, która ma już zapewnioną kwalifikację do Paryża i w spokoju przygotowuje się do majowych mistrzostw świata. W stolicy Chorwacji zaprezentują się cztery polskie zawodniczki. Zdaniem trenera kadry Jacka Kowalskiego, Arletę Podolak (57 kg) stać na wygranie z każdą zawodniczką.

- Stać ją na medal, ale będzie o niego bardzo trudno. Jej potrzeba dobrego wyniku, aby zbliżyć się do kwalifikacji. Ostatnie starty Natali Kropskiej (63 kg) dają nadzieje na dobry występ, choć nie jest faworytką. Eliza Wróblewska (70 kg) trzyma stały poziom, ale jest bardzo nieprzewidywalna. Potrafi toczyć dobre walki jak choćby na Grand Prix Austrii, gdzie zajęła 5. miejsce. Ula Hofman (+78 kg) odstaje warunkami fizycznymi od większości w tej kategorii. Taktycznie rozgrywanie walk pozwala jej na wygrywanie z silnymi rywalkami, jak choćby na Grand Slam w Antalyi z Gruzinką Somkhishvili - ocenił Kowalski.

Szanse na start w IO Paryż 2024 z kobiecej kadry mają jeszcze Aleksandra Kaleta (52 kg), Katarzyna Sobierajska (70 kg), Beata Pacut-Kłoczko (78 kg) i Kinga Wolszczak (+78 kg). Ich ze względów „taktycznych” zabraknie w Chorwacji.