„Rodzinne” zdjęcie GKS-u Tychy. Fot. PAP/Grzegorz Momot


Ulubione trofeum

Tyszanie po raz dziesiąty wystąpili w finale i po raz dziesiąty w nim triumfowali - sto procent skuteczności!

 

PUCHAR POLSKI

Święta oraz 32. urodziny bez szaleństw, bo już z nich wyrosłem. Nie mam jednak nic przeciwko temu, by świętować zdobycie pucharu. Nie mam nic przeciwko, by koledzy sprawili mi taki prezent - te słowa wypowiedział kapitan GKS-u Tychy, Filip Komorski, przed wyjazdem na finałowy turniej do Krynicy-Zdroju. Ba, gdy wypowiadał te słowa, nie przypuszczał, że sprawdzą się co do joty, zaś on sam będzie bohaterem ostatniej potyczki. Zdobył „złotego” gola w dogrywce i tym samym tyski zespół ma... nieprzerwaną dekadę. - To dzieło zbiorowe i wszyscy jesteśmy bohaterami! - skwitował „Komora”.   

 

Hat trick Turkina

Najpierw jednak mieliśmy okazję zobaczyć potyczkę półfinałową pomiędzy sąsiadami zza miedzy, Re-Plastem Unią Oświęcim i GKS-em Tychy. I trzeba przyznać, że był godny kamer telewizyjnych. Dodatkowe jupitery nie tylko wytworzyły ciekawą oprawę widowiska, ale również zmobilizowały hokeistów obu zespołów. Jedni i drudzy mieli dobre momenty, ale górę wzięła bardziej wyrachowana, dojrzała i taktyczna gra tyszan.

Po okresie wyraźnej przewagi GKS-u i świetnej postawy Linusa Lundina do głosu doszła ekipa z Oświęcimia. Andrej Denyskin i Miłosz Noworyta precyzyjnymi uderzeniami z dalszej odległości pokonali Tomasa Fuczika. Na 50 sek. przed końcem tercji Oskar Jaśkiewicz faulował Henry'ego Karjalainena i sędziowie podyktowali karnego. Fin jednak nie wykorzystał okazji, by podwyższyć na 3:0 i ten moment, naszym zdaniem, miał kluczowe znaczenie dla tego spotkania.

Tyszanie grali konsekwentnie i doprowadzili do 2:2, a potem 3:3 i był to efekt szalenie konsekwentnej gry. Wszystko rozstrzygnęło się w ostatniej odsłonie, kiedy klasą dla siebie byli tyszanie. Najpierw Radosław Galant sprytnie wykorzystał dobitkę po strzale Bartłomieja Pociechy, a potem hokeiści GKS-u wykorzystali przewagę na 11 sek. przed końcem kary Denyskina. Nik Zupancić, trener Unii, zdecydował się na wycofanie bramkarza i krążek skierowany przez Wiktora Turkina trafił do pustej bramki. Białorusin z chwilą transferu do GKS-u nie cieszył się sympatią miejscowych fanów. Turkin nie błyszczał i nie należał do wiodących postaci drużyny. Jednak w półfinale zaliczył hat trick i tak zostanie zapamiętany. Od 0:2 do 6:3 to na pewno robi wrażenie i postawiło tyszan w roli faworyta finału.

 

Dyscyplina

Trener Robert Kalaber dał się poznać jako zwolennik dyscypliny taktycznej i do jej realizacji przywiązuje niesłychaną wagę. Tak było podczas półfinałowego meczu z GKS-em Katowice, gdzie wszystko rozstrzygnęło się w rzutach karnych, i nie inaczej było w finałowej potyczce. Pierwsza tercja ostatniego meczu była bezbramkowa, choć więcej sytuacji stworzyli jastrzębianie (w strzałach 6-8). Obie drużyny miały wyraźnie nakreślone zadania i nie zamierzały od tego odstępować.

Olli Kaskinen na początku drugiej tercji zaskoczył zasłoniętego Macieja Miarkę i zdobyl prowadzenie. Na 2:0 podwyższył Bartłomiej Jeziorski po minucie wykorzystując przewagę gdy w boksie kar przebywał Jakub Iżacky. Schodząc do szatni zdobywca gola przekonywał, że nic nie jest rozstrzygnięte i przywołał półfinałowe spotkanie kiedy tyszanie przegrywali Unią 0:2.

 

Zaledwie 24 sekundy

Słowa „Jeziora” znalazły potwierdzenie w rzeczywistości, bo waleczny zespół z Jastrzębia w ciągu 24 sek. doprowadził do remisu. Najpierw Robert Arrak zdobył kontaktowego gola, zaś chwilę później precyzyjnym uderzeniem popisał się Dominik Paś. W 46 min było 2:2 i w tym momencie byliśmy przekonani, że ekipa Kalabera będzie starała się utrzymać wynik do dodatkowego czasu lub karnych. To jednak zespół z Tychów pod koniec tercji przeżywał trudne chwile, bo najpierw w boksie kar przebywał Jakub Bukowski, a później Komorski. Jastrzębianie podczas tych przewag niemal cały czas przebywali w tercji rywala, ale nic nie wskórali.

Iżacky okazał się największym pechowcem tego finału. Czeski napastnik, grający agresywnie, w regulaminowym czasie dwa razy przebywał na ławie kar i raz jastrzębianie stracili gola. W 61:49 min za atak kolanem po raz trzeci powędrował do boksu kar. Tyszanie błyskawicznie wykorzystali grę 4 na 3. Oskar Jaśkiewicz zdecydował się na strzał z dystansu, a dobitkę wykorzystał Komorski. Iżacky długo nie wyjeżdżał z boksu kar, zaś bramkarz Miarka był załamany. „Komora” jest specjalistą od „złotych” goli. Przypomnijmy, że w finale play offu w 2018 r. z GKS-em Katowice zdobył gola w dogrywce i zadecydował o trzecim mistrzostwie tyszan.     

 

Wysoki poziom

Turniej finałowy był godny kamer, bo wszystkie spotkania były pełne zwrotów akcji i stały na wysokim poziomie. Największym wygranym, oczywiście, jest GKS Tychy, który w pełni zasłużenie sięgnął trofeum. Fiński szkoleniowiec Pekka Turkkinen ma już u nas drugie trofeum. W październiku wraz z zespołem sięgnął po Superpuchar Polski. Ekipa z Jastrzębia dzielnie walczyła i zademonstrowała wiele walorów. Grała po raz piąty w finale i po raz pierwszy przegrała. Najbardziej rozczarowani są hokeiści GKS-u Katowice, wszak już dwa puchary wymknęły im się z rąk. Mają prawo być niezadowoleni hokeiści z Oświęcimia, bo ich aspiracje sięgają wyżej. Teraz zawodnicy koncentrują się na ligowej rywalizacji - przed nimi czwarta i piąta runda sezonu zasadniczego.

Włodzimierz Sowiński   

 

PÓŁFINAŁ      

Re-Plast Unia Oświęcim - GKS Tychy 3:6 (2:0, 1:3, 0:3)  

1:0 - Denyskin - Bezuszka - S. Kowalówka (11:40), 2:0 - M. Noworyta - Sadłocha - Bezuszka (18:45), 2:1 - Jeziorski - Komorski - Ciura (32:15), 2:2 - Turkin - Padakin (36:30), 3:2 - K. Valtola - Uimonen - Ahopelto (36:55), 3:3 - Kaskinen - Bukowski - Łyszczarczyk (37:50), 3:4 - Galant - Pociecha - Ciura (45:05), 3:5 - Turkin - Mroczkowski - Pociecha (47:34, w przewadze), 3:6 - Turkin (59:14, do pustej).   

Sędziowali: Patryk Kasprzyk i Przemysław Gabryszak - Michał Gerne i Sławomir Szachniewicz.

Widzów 2380.

UNIA:

Lundin; Diukow - Ackered, Uimonen (2) - K. Valtola. Jakobsons - Bezuszka, M. Noworyta - Prokopiak; Dziubiński - Olsson Trkulja - Sadłocha, Karjalainen - Heikkinen - Ahopelto, S. Kowalówka - Krzemień - Denyskin (2), Łoza - Wanat - Prusak. Trener Nik ZUPANCIĆ

GKS:

Fuczik; Kaskinen - Jaśkiewicz, Bizacki - Ciura, Nilsson - Bryk, Pociecha; Jeziorski - Komorski - Łyszczarczyk, Tavi - Rac - Mroczkowski, Padakin - Turkin - Gościński, Marzec (2) - Galant - Ubowski, Bukowski (2). Trener Pekka TURKKINEN.

Kary: Unia - 4 min, GKS - 4 min

 

FINAŁ

GKS Tychy - JKH GKS Jastrzębie 3:2 (0:0, 2:0, 0:2, 1:0) po dogr. 

1:0 - Kaskinen - Jeziorski - Komorski (20:36), 2:0 - Jeziorski - Kaskinen - Łyszczarczyk (35:28, w przewadze), 2:1 - Arrak - Zając (44:53), 2:2 - Paś - Starzyński - Urbanowicz (45:17), 3:2 - Komorski - Jaśkiewicz - Łyszczarczyk (61:54, w przewadze). 

Sędziowali: Michał Baca i Bartosz Kaczmarek - Sławomir Szachniewicz i Michał Gerne.

Widzów 2635.

GKS:

Fuczik; Jaśkiewicz - Kaskinen, Pociecha - Ciura, Jaromersky - Bryk (2), Bizacki; Jeziorski - Komorski (2) - Łyszczarczyk, Bukowski (2) - Rac - Mroczkowski, Gościński - Turkin - Padakin, Marzec - Galant - Ubowski (2). Trener Pekka TURKKINEN.

JKH:

Miarka; Kostek - Wajda, Bagin - Viinikainen, Martiszka - Górny, Hamilton; Kolusz - Paś - Urbanowicz, Spirko - Starzyński (2) - Iżacky (6), Rajamaeki - Jarosz - Kiełbicki, Ł. Nalewajka - Arrak - Pelaczyk, Zając. Trener Robert KALABER. 

Kary: Tychy - 8 min, Jastrzębie - 8 min

 

5

SEKUND przewagi potrzebowali tyszanie, by w finale zdobyć zwycięskiego gola.

34

STRZAŁY oddali jastrzębianie, a rywale zrewanżowali się 28 uderzeniami.