W dwudniowym turnieju w Zakopanem wystartowały aż 36 zespoły. Fot. własne


Ukradli… toi toje!   

W weekend w Zakopanem zakończył się Bielik Cup dla 11-letnich chłopców. Po jego zakończeniu rodzice mieli sporo pretensji do organizatorów...

 

Bielik Cup to turniej ogólnopolski dla zespołów w różnym wieku. W tym roku rywalizują ekipy z roczników od 2013 do 2017. W sobotę i niedzielę grali 11-latkowie. 36 drużyn z całej Polski podzielono na 6 grup. Walczono jednocześnie na dwóch boiskach w zakopiańskiej Pardałówce.


Helikopter w akcji

Było sporo ekip z Małopolski, z Cracovią na czele, ale też drużyny z innych części kraju, bo Gedania Gdańsk, APR Piła, SMS Łódź, FA Leszno, Falubaz Zielona Góra, Stal Stalowa Wola czy sporo zespołów ze Śląska (GKS Katowice, Polonia Bytom, RKP ROW Rybnik, Rymer Rybnik, a także Rekord Bielsko-Biała czy API Czeladź).

Zorganizowanie imprezy, gdzie w formule 7 na 7 po 18 minut gra bez mała 400 zawodników, a ekipy liczyły po minimum 10 graczy, to spore wyzwanie. Narzekali szczególnie ci, którzy nie grali na głównej arenie, a na boiskach API Bory. Nie chodzi o jakość boiska, bo było ono dobre, ale jego zaplecze. Przy grających naraz kilkunastu drużynach, a do tego dopingujących ich rodzicach, których było więcej niż dzieci - Polonia Bytom mogła liczyć na regularny doping i nawet flary - potrzeba jest chociaż minimalna infrastruktura. Tej na obiekcie jednak nie było. Brak toalet, szatni i czegokolwiek do jedzenia, a przy tym… latający helikopter! Wszystko kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie toczyły się mecze.

Jak wszystko tłumaczy główny organizator? - Dotychczasowe turnieje organizowaliśmy w Krakowie. Tym razem pomyśleliśmy, że fajnym miejscem dla wszystkich może być Zakopane. Postawiliśmy trzy toi toje, z których dwa w piątek zostały skradzione, a w sobotę ktoś przewrócił ten jeden stojący. Próbowaliśmy go postawić, ale się nie dało. Napisaliśmy przeprosiny na Facebooku, że to wszystko nie było naszą winą. Wcześniej robiliśmy turnieje na 48 zespołów i nie było kłopotu. Helikopter? Lądował nie na boisku, tylko obok. To była dodatkowa atrakcja - mówi Sebastian Łuszczek, główny organizator Bielik Cup.  


Nasyłali policję i straż                

Na oficjalnym profilu turnieju, po interwencjach i wpisach rodziców, pojawił się wpis o treści: „Ze spraw pozasportowych gratulujemy „życzliwym”, którzy podczas dwóch dni turnieju nasyłali na nas policję i straż miejską, tym którzy w piątek w nocy ukradli dwa toi toje, a z soboty na niedzielę przewrócili trzeci. Gratulacje... udało się. Całe szambo wylało się na nas! Ze swojej strony życzymy, abyście z wyżej wymienionych toi toi nie schodzili przez najbliższy tydzień. Wszystkie drużyny, które swoje mecze rozgrywały na API Bory, przepraszamy za zaistniałą sytuację i liczymy na wyrozumiałość. Ze sportowym pozdrowieniem ekipa Bielik Cup”. 

Turniej wygrał FA Leszno, który w finale pokonał Juventus Warszawa.

Michał Zichlarz