Ukłony dla Łukasza
Rozmowa z byłym reprezentacyjnym napastnikiem i piłkarzem m.in. Wisły Płock, AJ Auxerre, Lille, Podbeskidzia i Górnika Zabrze.
NA KOLEJKĘ ZAPRASZA IRENEUSZ JELEŃ
Co słychać w Piaście Cieszyn i u jego najsłynniejszego napastnika?
- Zmieniło się trochę w klubie. Odeszło paru zawodników i teraz ogrywamy młodzież. Większość zawodników to juniorzy w wieku 17-19 lat. Jesteśmy chyba najmłodszą drużyną w klasie okręgowej. Ogrywanie młodzieży to na teraz nasz priorytet, a potem awans do 5. ligi (6. klasa rozgrywkowa - przyp. red.). A ja na boisku i poza nim pomagam klubowi.
Rozumiem, że mając 43 lata nadal strzela pan gole, czy ma pan też czas na odwiedzanie Zabrza?
- Dopóki jestem w stanie pomóc cieszyńskiej młodzieży na boisku, a zdrowie mi jeszcze dopisuje, to to robię. A gdy mam wolne, zawsze z wielką ochotą wybieram się do Zabrza. Wiadomo, to mój były klub, któremu kibicuję.
Przyglądając się zestawowi par 14. kolejki, spotkanie Górnika z Jagiellonią zapowiada się najciekawiej?
- Zapowiada się fajne, mocne widowisko. Górnik zagrał dobry mecz z Widzewem, zdobył trzy punkty na trudnym terenie. U siebie nie będzie miał lekko z mistrzem Polski, bo Jagiellonia już na dobre wygrzebała się z dołka, w jaki wpadła na początku sezonu, ale wierzę w kolejne zwycięstwo zabrzan.
Górnik też lekki kryzys ma już za sobą.
- Bo jest w klubie Jan Urban. To trener z krwi i kości. Dla Górnika zrobiłby wszystko. Gdy miał dobre wyniki, zwolniono go. Wrócił i znów ma wyniki. Dobrą robotę wykonał i nadal wykonuje. Jest też w klubie Łukasz Podolski, który nie tylko na boisku, ale i poza nim wkłada wielkie serce w Górnika. Ma ogromne doświadczenie, jest mistrzem świata, ma fantastycznie ułożoną lewą nogę... „Poldi” pomaga klubowi, ile może. Dlatego należą wielkie ukłony dla Łukasza za to, co robi dla Górnika, ale także za promocję ekstraklasy i w ogóle polskiej piłki. Nic, tylko bić brawo.
Obok meczu Górnika hitowo zapowiada się też starcie Legii z Widzewem przy Łazienkowskiej.
- To jest klasyk w Polsce. Może nie na poziomie hiszpańskiego El Clasico, ale od wielu lat w kraju czeka się na takie mecze z niecierpliwością. Zawsze zacięte, z podtekstami, kibicami szykującymi się na dobre widowisko i emocje.
Komu pan jeszcze kibicuje?
- Kibicuję Wiśle Płock, ale to jest 1. liga. Generalnie sprzyjam zespołom, w których grałem. Śledzę ich mecze, oglądam wyniki, patrzę, co się dzieje w tych klubach. Oczywiście mocno ściskałem kciuki za Auxerre, które wygrało rozgrywki 2. ligi francuskiej i awansowało do Ligue 1. „Mój” klub z Burgundii wzmocnił się przed sezonem, nie powinien już mieć kłopotów z utrzymaniem się silnej francuskiej lidze.
Który zespół w Polsce jest faworytem do złota?
- Na razie prowadzi Lech, który odskoczył od reszty stawki, ale to dopiero pierwsza runda. Jeszcze wiele meczów przed nami. Wiele się może pozmieniać.
A co z Legią?
- Legia ma za sobą fatalny sezon, w obecnym zdecydowanie lepiej się trzyma...
I wygrywa z Betisem, a potem nie radzi sobie ze słabszymi rywalami w kraju.
- Wynika to z większego skupienia się na pucharach niż na lidze. Podobnie miała Jagiellonia, zanim nie oswoiła się z graniem na dwóch frontach. Zwycięstwo Legii z Betisem ma swoją wymowę. To jest nobilitacja i doskonała promocja zawodników i klubu. Potem jednak wraca się do kraju i gubi punkty z dużo łatwiejszymi do ogrania zespołami, bo to jednak nie ten sam kaliber meczu, nie ta skala wydarzenia, co wielka Europa. W Europie gra się z lepszymi drużynami, inna jest mobilizacja.
W czołówce jest jeszcze Raków.
- Miał bardzo dobry sezon, gdy został mistrzem Polski, ale po odejściu trenera Marka Papszuna spuścił z tonu. Teraz znów z trenerem Papszunem na ławce częstochowianie odzyskują to, co stracili. Trzeba z nimi się liczyć, ale do mistrzostwa typuję kogoś z trójki Lech, Legia, Jagiellonia.
Zaskakująco wysoko jest aktualnie Cracovia. Czy w tym przypadku pomaga charyzma Kamila Glika?
- Oczywiście, bo Kamil ma nie tylko znakomite umiejętności piłkarskie, ale i wielkie serducho do piłki oraz charakter. Teraz Kamil ma kontuzję i zobaczymy jak bez niego będą sobie „Pasy” radziły. Na pewno jednak nie zostawi szatni samej.
Co roku beniaminkowie mają kłopot z utrzymaniem się w elicie, do której zwykle z wielkim mozołem się dobijali. We Francji działo się podobnie?
- Wszędzie jest podobnie. Nie jest łatwo przystosować się do gry na wyższym poziomie i różnie się losy beniaminków plotą. Czasami wracają do punktu wyjścia już po sezonie, a czasami dopiero drugi sezon w najwyższej klasie jest trudniejszy i wtedy pojawiają się problemy. Przykładem u nas jest Puszcza Niepołomice, która w poprzednim sezonie była chwalona za ambitny styl, za coś świeżego, co wnosiła do ligi. Ale została już rozszyfrowana i dzisiaj ma kłopoty. Polska liga jest taka, że każdy może wygrać z każdym. Ciężko jest przewidywać wyniki w tak wyrównanej stawce, ale może to jest jej atut...
Rozmawiał Zbigniew Cieńciała