Jakub Wanacki ma za sobą udane występy i w meczu z Herning zdobył gola. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus.pl

 

Uczucie niedosytu

GieKSa zakończyła pucharową przygodę i teraz wszystkie siły rzuca na rozgrywki ligowe.


GKS KATOWICE 

Przed finałem Pucharu Kontynentalnego w Cardiff zdawaliśmy sobie sprawę, że katowiczan czeka trudne zadanie. Rywale prezentowali równie wysoki poziom. W trakcie imprezy okazało się, że Nomad Astana jest poza zasięgiem. Zdobył komplet punktów i pewnie sięgnął po Puchar Kontynentalny. GKS ostatecznie zajął czwartą lokatę i nie powtórzył wyniki z sezonu 2018/19 z Belfastu. Hokeistom towarzyszyło uczucie niedosytu, bo wyniki, nie tylko przy odrobinie szczęścia, mogły być zdecydowanie lepsze.

 

Respekt przed rywalami

Zaczęło się wielce obiecująco, bo GKS wygrał z Herning Blue Fox 5:4 po karnych, przegrał z gospodarzami Cardiff Devills 2:3 oraz Nomadem 1:3. Rezultaty równie dobrze mogły być odwrotne, ale trzeba było prezentować równą formę. W ciągu trzech dni hokeiści GKS-u grali na dużej intensywności i przekonali się jak duża jest różnica między rozgrywkami europejskimi, a naszą ligą. Stąd też zdarzały się przestoje, który były bezlitośnie wykorzystywane przez rywali. Grzegorz Pasiut, kapitan i jeden z liderów drużyny, zwrócił też uwagę, że zespół zaczynał spotkania zbyt bojaźliwie i szczególnie to było widać w meczu z gospodarzami.

- W każdym meczu mieliśmy szanse, ale ich nie potrafiliśmy wykorzystać – mówił po zakończeniu imprezy dyrektor sekcji, Roch Bogłowski. - Spotkanie z Herning mogliśmy rozstrzygnąć w regulaminowym czasie, ale wygraliśmy po karnych. Z kolei z gospodarzami John Murray dał się zaskoczyć, popełnił błąd przy wyprowadzaniu krążka i nieszczęście gotowe. Mimo to mogliśmy pokusić się o korzystny wynik. Z kolei z Nomadem przy remisie 1:1 sporo się działo pod bramką przeciwnika. Bartosz Fraszko oraz Igor Smal nie wykorzystali wyśmienitych okazji.

 

Kolejne doświadczenie

Cieszy fakt, że nasze drużyny w pucharowych zmaganiach nie są tłem dla europejskiej czołówki. Katowiczanie opuszczali Cardiff trochę skwaszeni, bo sami zdawali sobie sprawę, że mogli osiągnąć znacznie więcej.

- Jesteśmy mądrzejsi o kolejne doświadczenie – przyznał szef sekcji. - Rywale potrafili wykorzystać niemal każde potknięcie i po raz kolejny dał o sobie znać brak skuteczności. Chwila niepewności, zastanowienia się sprawiały, że krążek zamiast trafić do bramki został zablokowany bądź też złapany przez bramkarza. Niemniej nie można narzekać, bo przecież graliśmy jak równy z równym. Niewiele nam zabrakło, ale teraz zapominamy co było i wracamy do ligowej rzeczywistości.

Po raz kolejny na wysokości zadania stanęli kibice GieKSy. Podobnie jak w listopadzie w Cortinie d'Ampezzo liczną grupą stawili się w Cardiff. Gospodarze i nie tylko oni, byli zdziwieni jak kulturalnie i głośno wspierali hokeistów. Zresztą, główni aktorzy tego finału na każdym kroku podkreślali rolę kibiców.

Wczoraj wieczorem ekipa wróciła do domu i po chwili oddechu ruszą przygotowania do finiszu sezonu zasadniczego. Zapewne będzie się wiele działo. Hokeiści GKS-u mają przed sobą jeden cel: zdobyć po trzeci z rzędu mistrzostwo kraju!

(sow)   

 

W ostatnim meczu Cardiff - Herning 3:4 (2:2, 1:1, 0:1)