Sport

Uczennica przerosła mistrzynię

Małgorzata Maślak-Glugla, a nie Maria Andrejczyk w finale oszczepu. W weekend startują trzy polskie sztafety - jedna z nich podobno jest „w gazie”…

Małgorzata Maślak-Glugla poprawiła się już w tym roku o prawie 5 metrów, czy dołoży coś jeszcze w finale? Fot. PAP/Adam Warżawa

Debiutująca w mistrzostwach świata Małgorzata Maślak-Glugla spisała się świetnie w kwalifikacjach rzutu oszczepem. Mająca sezon życia 24-letnia oszczepniczka z Tychowa na Pomorzu Zachodnim - została m.in. sensacyjną mistrzynią Polski - w drugiej serii grupy A poprawiła rekord życiowy, uzyskując wynik 61,79. Ten rezultat dał jej 9. miejsce i zapewnił udział w sobotnim finale.

– Nie spodziewałam się, że rzucę aż tak daleko. Przyjechałam tutaj z radością, ale wygranej w kwalifikacjach z mistrzynią olimpijską i życiówki nie zakładałam – mówiła oszczepniczka, której rekord do tego sezonu wynosił 57,39. Poprawiła go więc już o blisko 4,5 metra. - Nie jestem w stanie powiedzieć, czy mogę rzucić jeszcze dalej – przyznała, pytana o cele na finał.

Forma w grudniu...

Niepowodzeniem zakończył się występ idolki Maślak-Gugli, startującej w grupie B Marii Andrejczyk, która w 2021 roku w stolicy Japonii zdobyła olimpijskie srebro. Tym razem utytułowana zawodniczka uzyskała 60,04, co dało jej zaledwie 16. pozycję - i tak… najlepszą w jej czwartym starcie w MŚ. Odległość kwalifikacyjna wynosiła 62,50 i osiągnęło ją sześć zawodniczek, w tym najlepsza w piątek Serbka Adriana Vilagos - 66,06.

– Bardzo się cieszę, że jest z kim rywalizować na krajowym podwórku. Trzymam za Małgosię bardzo mocno kciuki. Ten sezon był dla mnie bardzo trudny. Zrobiłam, co mogłam. Zabrakło „obrzucania” we właściwej technice. Walczyłam, żeby to wszystko poukładać, ale organizm ma swój własny deadline, gdy wszystko zaczyna być gotowe. Forma przyjdzie, ale w grudniu. Tylko co po niej? – smuciła się Andrejczyk, która zapewniła, że nie zamierza się poddawać. - Nie zejdę ze stadionu, póki nie powiem sobie: zrobiłam, co mogłam. Kontuzje wiele mi odebrały w mojej karierze. Cierpliwość jest. Mistrzostwa Europy w Birmingham są celem na przyszły sezon. Kurde, chcę wejść na podium, bo na razie byłam na nim tylko na igrzyskach olimpijskich – podsumowała 29-letnia sportsmenka.

Eliminacji, ku rozczarowaniu miejscowej publiczności, nie przebrnęła też Japonka Haruka Kitaguchi. Wynik 60,38 m wystarczył mistrzyni olimpijskiej do 14. lokaty.

Była za daleko

W stojących na wybitnym poziomie półfinałach biegu na 800 m nie poradziła sobie Anna Wielgosz. Halowa mistrzyni Europy z Apeldoorn, aby awansować do finału, musiałaby poprawić rekord życiowy i pobiec poniżej 1.58,00. Polka szybko odstała od reszty stawki w trzeciej serii i choć uzyskała wartościowy czas 1.59,72, zajęła dopiero 8. miejsce.

– Nie pokazałam dziś formy, którą tu przywiozłam. Bardzo szkoda. Za wolno i asekurancko otworzyłam bieg i potem były już za daleko. Szkoda, że tak kończę swój najlepszy sezon w życiu - żałowała najstarsza w stawce, 32-letnia Wielgosz.

Piątek w Tokio to także początek zmagań wielobojowych. Adrianna Sułek-Schubert zaczęła od 13,47 sek w biegu na 100 m przez płotki, w trzecim podejściu zaliczyła 1,80 m w skoku wzwyż (najlepiej w sezonie), a w pchnięciu kulą wynikiem 14,53 m poprawiła rekord życiowy. Na koniec dnia halowa wicemistrzyni świata w pięcioboju (2022) przebiegła 200 m w 24,38.

Co mi po ósemce?

Po czterech konkurencjach Polka ma na koncie 3807 punktów i plasuje się na 7. miejscu.

– Te 200 metrów… to największe rozczarowanie – analizowała zła na siebie Polka. - Co mi po ósemce? Ja chcę medalu i jeszcze w niego głęboko wierzę. Jutro jest nowe rozdanie – powiedziała Sułek-Schubert. Dopytywana przyznała, że miejsce w pierwszej ósemce to „jakieś grosze”, a ona potrzebuje środków do życia. – Tu trzeba medalu i sponsorów, których nie ma. Inaczej nie ma za co żyć, bo co się opłaci z takiego stypendium? – pytała retorycznie.

Dokończenie rywalizacji w sobotę. Siedmioboistki czekają jeszcze starty w skoku w dal, rzucie oszczepem i finałowy bieg na 800 m. Przed ciążą Sułek była bardzo mocna w dal i na 800 metrów, a dość słaba w oszczepie. - Będzie jednak rekord w oszczepie! Jestem gotowa na wynik powyżej 42 metrów – zapowiedziała.

Prowadzi wyraźnie Amerykanka Anna Hall - 4154 pkt., która wyprzedza Irlandkę Kate O'Connor – 3906 i broniącą tytułu wicemistrzynię olimpijską z Paryża, Brytyjkę Katarinę Johnson-Thompson - 3893.

Sztafeta na podium?

W sobotę w Tokio do rywalizacji o medale w chodzie na 20 km przystąpią Katarzyna Zdziebło oraz Maher Ben Hlima, a oprócz finałów w 7-boju i oszczepie trzy polskie sztafety pobiegną w eliminacjach do niedzielnych finałów.

Z polskiego obozu dochodzą słuchy, że w bardzo dobrej formie jest cała sztafeta żeńska 4×400 m. – To jest pytanie do trenera Aleksandra Matusińskiego. Wiem jednak, że dziewczyny są megazmotywowane i widzą, że można powalczyć z najlepszymi. Mam nadzieję, że będziemy zadowoleni. Oby skończyło się medalem. Ja sądzę, że tę sztafetę na medal stać – wskazał Marek Rożej, trener liderki zespołu, czwartej w Tokio na 400 metrów Natalii Kaczmarek.

W polskim zespole typują, że o medale w tej konkurencji walczyć będą USA, Holandia, Polska, Jamajka i Belgia.

Ostatniego dnia mistrzostw w finałowym konkursie skoku wzwyż weźmie udział Maria Żodzik.

(t, PAP)