Ucieczka spod topora
Dalej przegrywamy tę serię i nie możemy być w euforii. Pokazaliśmy jednak sobie samym, że możemy wygrać z lublinianami – podkreślał po trzecim meczu finału Bartosz Kwolek, przyjmujący Aluronu CMC Warty Zawiercie.
Georg Grozer na nowo rozpalił ogień w zawiercianach. Fot. Marcin Bulanda / Press Focus
PLUSLIGA
Siatkarze Bogdanki LUK już przymierzali się do mistrzowskiej fety. Wydawało się, że nic i nikt nie jest w stanie ich powstrzymać. W dwóch pierwszych meczach nie dali bowiem żadnych szans Jurajskim Rycerzom. Drugie starcie w Lublinie było wręcz popisem ich siły. Dwa sety, w których pozwolili rywalom zdobyć zaledwie 14 punktów, stanowią cały komentarz.
Trzecie spotkanie, tak jak poprzednie, miało być formalnością. Zawiercianie po dwóch porażkach wydawali się bowiem pobici. Nic nie wskazywało, że mogą się jeszcze podnieść. Gdy wychodzili na rozgrzewkę, wyglądali na zmęczonych i obolałych. Zawodnicy z Lublina tryskali za to energią. Byli uśmiechnięci i pewni swego. Tymczasem od pierwszej piłki kibice przecierali oczy ze zdumienia. Podopieczni trenera Michała Winiarskiego wyszli na parkiet odmienieni. Znów w ich oczach widać było iskry, żądzę walki i zwycięstwa. Grali z dawno niewidzianą energią i ogromną determinacją. – Pewnie, że wierzyłem w zwycięstwo, zresztą jak w każdym meczu. Dotąd szło nam, jak szło. Nie byliśmy w najwyższej formie. Przed trzecim meczem udało nam się zrobić dwa treningi w miarę pełne i od razu czucie piłki wyglądało inaczej. Czucie piłki to coś, czego nam brakowało przez ostatnie trzy tygodnie, powiedzmy od Pucharu Polski. Przed poprzednim meczem Georg Grozer praktycznie z nami nie trenował. Przyjechał tak naprawdę na samo spotkanie. Teraz potrenował dwa razy i to czucie z rozgrywającym było już lepsze – wyjawił powody nagłej metamorfozy Bartosz Kwolek, który wybrany został MVP meczu. Zaprezentował się znakomicie. Nie miał słabych momentów. W przyjęciu był jak mur, nie do ruszenia. W ataku w najtrudniejszych momentach ciągnął grę. Do jego poziomu dostosowali się też Aaron Russell i Grozer. Ten pierwszy cały czas ma problemy zdrowotne, w poprzednich meczach grał słabo. W środę też nie zawsze był skuteczny, lecz wytrzymał presję i w kluczowych momentach koledzy mogli na niego liczyć. Grozer, choć ma na karku 40 lat, nic nie stracił z siły i dynamiki. Lublinianie na różne sposoby próbowali ustawić na niego blok. Bezskutecznie. Z premedytacją obijał ręce rywali, a gdy zostawili mu choć kawałek wolnej przestrzeni, od razu to wykorzystywał. – Zagrał świetne spotkanie. Jego klasy nie trzeba nikomu tłumaczyć. Mimo 40 lat fizycznie prezentuje się jak 18-latek. A do tego jest super gościem w szatni. Po dołączeniu do nas dodał takiego fajnego ognia – podkreślił Mateusz Bieniek, kapitan Aluronu CMC Warty.
Zawiercianie wciąż jednak są w bardzo trudnej sytuacji. Jeżeli chcą się utrzymać w grze o mistrzostwo, muszą wygrać kolejny mecz, który odbędzie się już w sobotę w Lublinie. – Wierzyliśmy, że możemy tę rywalizację przedłużyć. To zwycięstwo tak naprawdę nic jednak nie znaczy. Wciąż przegrywamy 1-2. Teraz wyrzucamy je z głowy i skupiamy się na sobocie – stwierdził Bieniek.
Goście po spotkaniu mieli czego żałować, bo choć rywale weszli na wyższy poziom, to lublinianie mogli przynajmniej doprowadzić do tie-breaku. W czwartym secie nie wykorzystali jednej z trzech piłek setowych. – Jeśli można coś zamknąć w trzech spotkaniach, to trzeba to zrobić, zamiast dawać przeciwnikowi tlen. Zawiercianie zagrali świetnie, a my troszkę wyciągnęliśmy do nich rękę. Z tego powodu jestem zły, ale dalej prowadzimy w tej rywalizacji i potrzebujemy tylko jednego zwycięstwa, aby ją zakończyć – nie krył złości Marcin Komenda, kapitan Bogdanki LUK. – Nie byliśmy dobrze dysponowani, w wielu elementach graliśmy poniżej umiejętności. Być może to wynikało z dużej presji, jaka wywarł na nas przeciwnik. To nie zmienia faktu, że powinniśmy inaczej zagrać. Teraz, po zwycięstwie, zespół z Zawiercia jest wzmocniony, ale to my ciągle prowadzimy. Jeśli w sobotę zagramy dobrze, to jestem przekonany, że wynik będzie inny – podsumował rozgrywający.
(mic)