Sport

Ubogo z przodu

Sprzedaż Michaela Ameyawa uwypukliła być może największy problem Piasta, czyli kreowanie okazji strzeleckich.

Gra sprowadzonego latem Macieja Rosołka pozostawia wiele do życzenia… Fot. PressFocus.pl

PIAST GLIWICE  

Co z tego, że Piast w niedzielnym spotkaniu z Puszczą Niepołomice dłużej był przy piłce, oddał więcej strzałów, skoro i tak musiał odrabiać straty i zdobył tylko punkt.

Widoczny brak

Atakom gliwiczan polotu i nieprzewidywalności do niedawna dodawał szalejący na skrzydle Michael Ameyaw, który był w świetnej formie. Teraz biega już jednak w koszulce Rakowa i jego brak jest bardzo widoczny. Damian Kądzior, choć bardzo się starał, nie był w stanie dać zwycięstwa Piastowi. Kibiców mocno poirytowało jego niedokładne podanie w doliczonym czasie gry, gdy miał dwóch dobrze ustawionych kolegów. - Staraliśmy się budować i kreować akcje, grając na niską defensywę gości. Stworzyliśmy kilka sytuacji, uderzając przede wszystkim z dystansu. Zostaje trochę żalu po ostatniej sytuacji, w której szliśmy trzy na jeden i podjęliśmy złą decyzję. Taka jest piłka. Ostatnio strzeliliśmy w ostatniej minucie, a teraz się to nie udało – nawiązał do szczęśliwej wygranej z Rakowem w Częstochowie trener Piasta Aleksandar Vuković.

Napastnicy bez ognia

Nie był to pierwszy mecz, w którym ofensywa gliwiczan zawodzi. Napastnicy są… ale tylko na papierze. Maciej Rosołek, który zasilił szeregi drużyny tego lata i ostatnio miał niemal abonament na grę w podstawowej jedenastce, nie pokazał za wiele. Być może to brak zrozumienia z kolegami, a może jeszcze nieodpowiednie wykorzystanie go. Fakty są takie, że nie ma on nawet zbyt wielu okazji strzeleckich. Fabian Piasecki też wciąż czeka na pierwszego gola w tym sezonie, ale na jego usprawiedliwienie działa to, że dopiero wrócił do gry po kontuzji. Podobnie jak Jorge Felix, który jedno trafienie już zaliczył, a może jeszcze wiele dobrego dać drużynie. Na razie jednak ofensywnie Piast wygląda ubogo i tak naprawdę największe zagrożenie stwarza po stałych fragmentach gry. – Mecz z Puszczą był taki, jak się spodziewaliśmy. Było dużo trudnej piłki, a nie za dużo gry. Cieszy nas wykonana praca, ale chcieliśmy wygrać u siebie w domu. Musimy odrobić to w Łodzi – przyznał Jorge Felix.

Nie lubią być faworytem

Co ciekawe Piast lepiej punktuje, gdy… jest skazywany na porażkę. W momencie gdy uważany jest za faworyta, idzie o wiele gorzej. W meczach z GKS-em Katowice, Stalą Mielec i Puszczą Niepołomice gliwiczanie zdobyli tylko dwa punkty, choć dwa z tych trzech spotkań rozegrali przed własną publicznością. – Wiem, że teoretycznie przed meczem wszyscy dopisywali nam trzy oczka. To nie jest tak, że jak wygrałeś na Rakowie, to gładko wygrasz z Puszczą u siebie. Tak nie było, Puszcza postawiła nam trudne warunki. Szkoda dwóch punktów, ale szanujemy ten remis i jedziemy dalej – stwierdził z kolei Michał Chrapek, jedna z jaśniejszych postaci drużyny z Okrzei. – Puszcza potrafi wypunktować najmniejsze niedociągnięcie i jest bardzo niewygodna. To trzeba podkreślić. Trzeba ten punkt zaakceptować oraz przyjąć z pokorą – podsumował trener Vuković. Sytuacja jego zespołu w tabeli nadal jest bardzo dobra, co daje komfort pracy nad poprawą np. gry w ofensywie. Być może poprawi jąsprowadzony Andreas Katsantonis, lecz Cypryjczyk potrzebuje jeszcze trochę czasu na aklimatyzację.

(KRIS)