Na turnieju w Licheniu Starym przedstawicielem Górnego Śląska był RKP ROW Rybnik. Fot. Łukasz Barczuk    


U stóp bazyliki

W Licheniu Starym rozegrano Pro-Turniej Super Cup, w którym wzięły udział 11-latkowie z kilku krajów.


W trwającej przez trzy dni imprezie wystąpiły najlepsze polskie akademie, a także silne zespoły zagraniczne. Do Lichenia Starego przyjechały m.in. Brugge, Dynamo Kijów, Daugavpils, Frohnauer czy Benfica-Ateitis Wilno.


- Dynamo czy Brugge to kluby, które ufają nam organizacyjnie, i przed przyjazdem niczego nie weryfikują. Brugge był u nas drugi raz i znów przyjedzie, a Dynamo było wielokrotnie. Ich działacze wiedzą, że wszystko jest tutaj na odpowiednim poziomie - mówi Piotr Turbański, główny menedżer turnieju, który ma prawdziwe urwanie głowy. Za nim zawody 11-latków z udziałem 30 ekip, a przed nim zmagania 12-latków, także w 30-zespołowej, międzynarodowej obsadzie. Uczestnicy są podzieleni na 5 grup, występuje po 9 zawodników, a mecze trwają po 20 minut.


W turnieju U-11 po raz kolejny najlepsza była Akademia Lecha Poznań, mająca w składzie najlepszych zawodników z całej Polski. W finale „Kolejorz” pokonał Dynamo Kijów 4:0, a w meczu o 3. miejsce Raków Częstochowa przegrał Brugge 0:1. Królem strzelców został Milan Zarzycki z Lecha, najlepszym zawodnikiem jego kolega z zespołu Maciej Szczęsny, a bramkarzem Matteo Coorevits z Club Brugge. Turniej stał na bardzo wysokim poziomie sportowym i organizacyjnym.


- Poziom rocznika 2013 w Polsce jest wysoki. Drużyny zagraniczne znalazły się w czołówce, ale nie miały spacerku z naszymi zespołami. Jak już jadą na turniej w takich kategoriach wiekowych, to podkreślają, że u nas bardzo trudno się gra. Dlaczego? Jest wielu kibiców-rodziców, którzy się mocno „napinają”. Nie lubię takiego zachowania, ale dopóki na meczach jest w miarę spokojnie, to nic nie można zrobić. Staramy się dbać o porządek. W Polsce gra się ciężko także dlatego, że nasze drużyny preferują silną grę, wysoki pressing, dużo biegają, cały czas „siedzą”, przeszkadzają i przez 20 minut niewiele można zdziałać. Trenerzy zawieszają poprzeczkę wyżej, bo turnieje w naszym kraju to wyzwanie i zadanie, któremu ich podopieczni muszą podołać. Tu jest presja czasu przeciwnika. Jest rywalizacja w każdym meczu, ale przecież o to w tyn wszystkim chodzi - podkreśla Turbański.


Nie można również zapomnieć o miejscu, w którym chłopcy grają, bo ze wszystkich boisk widać kompleksu fantastyczną Bazylikę Najświętszej Maryi Panny. To największa świątynia w Polsce i jedna z największych na świecie. Co roku przybywa tam około 1,5 miliona pielgrzymów. To kawał historii Polski. - Bazylika daje to coś! Ona nasz pilnuje - uśmiecha sę główny organizator turnieju, przed którym kolejne organizacyjne wyzwanie.


Michał Zichlarz