Patryk Mikita był bohaterem drugiego planu. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

 

Tyskie przełamanie

Asysty Patryka Mikity otworzyły podopiecznym Dariusza Banasika drogę do zwycięstwa w Pruszkowie.


Kibice GKS-u Tychy mogą odetchnąć z ulgą. Po 5 meczach bez zwycięstwa „trójkolorowi” w Pruszkowie przełamali niemoc i pierwszy raz od 23 lutego zdobyli komplet punktów. Łatwo jednak nie było.


Wprawdzie w tabeli tyszanie są znacznie wyżej niż pruszkowianie, to jednak tegoroczny dorobek przed niedzielnym meczem obydwie drużyny miały identyczny - po 8 pkt. Zespół Dariusza Banasika zdobył je co prawda w 8 spotkaniach, a drużyna Mariusza Misiury w 7 grach, ale fakt pozostaje faktem, że przed pierwszym gwizdkiem trudno było wskazać faworyta.


Także początkowe minuty, bardzo ostrożne z obydwu stron, nie zwiastowały emocji, ale po 20 minutach wszystko się zmieniło. Sygnał do ataków dał Marko Dijakovic, który celnie główkował z 5 metra po dośrodkowaniu Patryka Mikity i Miłosz Mleczko musiał się rzucić na piłkę zmierzającą w kierunku siatki. W odpowiedzi swoją obecność na boisku zaznaczył Shuma Nagamatsu. W 24 min Japończyk po rozegraniu akcji z Krystianem Tabarą wpadł w pole karne i huknął z 12 metra, ale Maciej Kikolski popisał się znakomitą interwencją. 4 minuty później 20-letni bramkarz tyszan był już jednak bezradny, bo Mateusz Grudziński ruszył odważnie do ofensywy, uciekł Norbertowi Wojtuszkowi, a po rozegraniu piłki z wychowankiem Wako FC Neyagawa stoper Znicza wbiegł na 13 metr i płaskim uderzeniem w „długi” róg otworzył wynik.


Radość miejscowych kibiców trwała jednak bardzo krótko, bo w 31 min Mateusz Radecki popisał się solową akcją. Ruszył niemal od linii środkowej, w pojedynku biegowym nie zatrzymał go Dmytro Juchymowycz, a uderzenie zza narożnika pola bramkowego było bardzo precyzyjne i piłka odbijając się od słupka w dalszum rogu wpadła do siatki za plecami Mleczki.


Po stracie gola inicjatywę zdecydowanie przejęli gospodarze, którzy najlepszą okazję do zdobycia drugiego gola mieli w 40 min. Po dalekim wrzuceniu piłki z autu przez Grudzińskiego w polu karnym tyszan Wiktor Nowak odegrał do Juchymowycza, a ten główkując z 3 metra posłał futbolówkę obok słupka. W dodatku chwilę później obrońca z Ukrainy w starciu z Mikitą doznał kontuzji i jeszcze przed przerwą musiał opuścić boisko.


Przemeblowana obrona i poprzestawiana po zmianach dokonanych w przerwie drużyna Znicza w II połowie nie zdołała już przeciwstawić się gościom, wśród których na mistrza asyst wyrósł Patryk Mikita, popisując się centrami z rzutów rożnych. W 47 min obsłużył Nemanję Nedicia, ale „główkę” Czarongórca obronił Mleczko. Nic nie był już jednak w stanie zdziałać, gdy w 55 min „szczupakiem” z 3 metra uderzył Jakub Tecław oraz 13 minut później, gdy Wiktor Żytek wyskoczył najwyżej na 4 metrze.


Co prawda jeszcze w 82 min po wrzutce z rzutu wolnego wykonanego przez Radosława Majewskiego w podbramkowym tłoku piłka odbiła się od Marcela Błachewicza i w ten sposób Znicz zdobył kontaktową bramkę, ale na więcej już tyszanie nie pozwolili i wrócili do strefy barażowej.


Jerzy Dusik