Sport

Tyska specjalność domu...

GKS Tychy wygrał jedenasty ze swoich... jedenastu finałów!

Filip Komorski (przy krążku) postawił kropkę nad „i" i wraz z kolegami cieszył się trzeciego z rzędu, a jedenastego Pucharu Polski. Fot. PAP/Grzegorz Momot

PUCHAR POLSKI

To niebywała historia: pucharowa impreza jest stworzona dla tyszan. Są prawdziwymi kolekcjonerami tego trofeum i mają stuprocentową skuteczność. Jedenasty puchar, a trzeci z rzędu wędruje do klubowej gabloty. W finale tyszanie po raz drugi z... rzędu pokonali JKH GKS Jastrzębie, udowadniając, że w tym sezonie stanowią solidną siłę i są mocnymi kandydatami do ligowych zaszczytów. Kibice śpiewają" puchar już mamy, na mistrza czekamy... W Tychach, jak zawsze, liczy się tylko złoto!

Obaj trenerzy, w porównaniu ze spotkaniami półfinałowymi, nic nie „majstrowali” przy składach. Trudno się dziwić skoro wszystkie formacje spisywały się bez zarzutu. W 1. tercji jedni i drudzy starali się przede wszystkim chronić własną strefę, a potem ewentualnie szukać szans na gole. Wprawdzie wynik był bezbramkowy, ale zanotowaliśmy sporo gorących momentów pod jedną i drugą bramką. Martin Kasperlik (10 min) popisał się znakomitym rajdem, zwiódł obrońców, ale nie zakończył celnym strzałem. A potem Teemu Pulkkinen (15 min) po zagraniu swojego kompana Hannu Kuru był tuż przed Tomašem Fučikiem, ale ten nie dał się zaskoczyć. W 18 min Litwin Mark Kaleinikowas oddał trzy strzały, ale za każdym razem tyski bramkarz wykazał się znakomitym refleksem. Tyska ekipa może miała mniej klarownych sytuacji, ale wszystkie akcje były przeprowadzone bardzo starannie. Rasmus Heljanko, czołowy strzelec ligi, po akcji Filipa Komorskiego i Alana Łyszczarczyka, znalazł się w wybornej sytuacji, ale nie zdołał zaskoczyć Vilho Heikkinena. Fin potwierdził, że wyszedł z solidnej skandynawskiej szkoły bramkarskiej.

Drugie tercje w wykonaniu tyskich hokeistów są w tym sezonie najlepsze i wówczas padają bramki. Tym razem zobaczyliśmy tylko jedną, ale przewaga zespołu Pekki Tirkkonena była już wyraźna. W 26 min Mateusz Gościński, rozgrywający dobry sezon, uderzył z lewej strony i krążek trafił w spojenie słupka z poprzeczką. To był wyraźny sygnał, że tyszanie przyśpieszają grę i JKH musi się mieć na baczności. Niespełna minutę później Heljanko znalazł się w dogodnej sytuacji, ale fiński golkiper spokojnie złapał krążek. Po kilkunastu sekundach szarżował Bartłomiej Jeziorski, krążek odbił się za bramką i przejął go Joona Monto. Jastrzębianie byli nieco zagubieni, a Fin przymierzył i zdobył prowadzenie dla obrońców pucharu. Po tym golu tyszanie jeszcze bardziej przyśpieszyli i Komorski (36 min) oraz Monto (39) mieli kolejne sytuacje. Gracze JKH kilka razy znaleźli się w tyskiej tercji, ale sygnalizowanymi strzałami nie mogli zaskoczyć spokojnego i solidnego Fučika.

Jastrzębianie doskonale zdawali sobie sprawę, że nie mają nic do stracenia i muszą odważnie zaatakować, by zaskoczyć rywala. Dwie akcje ofensywne zatrzymały się na tyskich obrońcach. Tyszanie skrzętnie realizowali założenia taktyczne nakreślone przez trenera Tirkkonena oraz jego współpracowników. W 44 min przeprowadzili wręcz szkoleniową akcję. Łyszczarczyk wyjeżdżający z własnej tercji dostrzegł na prawej stronie rozpędzonego Komorskiego. Ten odważnie wjechał w tercję JKH i minął niemrawo interweniującego Kamila Górnego. Tuż przed bramką oddał krążek do Heljanki, a ten nie miał problemów z umieszczeniem go w siatce. Teraz trener Kalaber „skrócił” skład. Na tafli pojawiali się najlepsi, którzy mieli zmniejszyć stratę. W 50 min Szymon Kiełbicki, wychowanek miejscowego KTH, „oszukał” Bartłomieja Ciurę, ale stracił kontrolę nad krążkiem i uderzenie było zbyt lekkie, by mogło zakończyć tyskiego golkipera. W 57 min Samuel Petraš znalazł się znakomitej sytuacji i tylko Fučik wie jakim sposobem krążek nie wylądował w siatce. Jednak w 57:20 min z lodu zjechał Heikkinen i rosły czeski defensor Vrtislav Kunst zmniejszył straty. Jednak na tym emocje się nie skończyły, bo w 58:20 min Fin ponownie zjechał z lodu i na 15 sek. przed końcem Komorski postawił kropkę nad „i” do pustej bramki.

To było spotkanie godne finału, bo obie drużyny pokazały się z jak najlepszej strony. Jednak tyszanie byli zespołem lepszym, a przede wszystkim skuteczniejszym. Słowa uznania należą się również pokonanym, którzy walczyli do samego końca.


◾  GKS Tychy – JKH GKS Jastrzębie 3:1 (0:0, 1:0, 2:1)

1:0 – Monto – Jeziorski (26:51), 2:0 – Heljanko – Komorski – Łyszczarczyk (43:21), 2:1 – Kunst (57:50), 3:1 – Komorski – Heljanko – Lehtonen (59:45, do pustej).

Sędziowali: Bartosz Kaczmarek i Paweł Kosidło – Michał Gerne i Sławomir Szachniewicz. Widzów 2635.

GKS: Fučik; Kaskinen – Bizacki, Kakkonen – Viinikainen, Pociecha – Ciura, Bryk; Jeziorski – Monto – Lehtonen (2), Heljanko - Komorski – Łyszczarczyk (2), Paś – Turkin – Viitanen, Łarionows – Ubowski – Gościński. Trener Pekka TIRKKONEN.

JKH: Heikkinen; Makela – Ronkainen, Bagin – Żurek, Blomberg – Górny, Hanzel – Kunst; Pulkkinen – Kuru – Kaleinikowas (4), Petraš (2) – Kiełbicki – Kasperlik, Ślusarczyk – Ł. Nalewajka – Urbanowicz, Zając – Szczerba – R. Nalewajka. Trener Robert KALABER.

Kary: GKS – 4 min, JKH – 8 (2 tech.) min.


28 STRZAŁÓW  
oddali tyszanie na bramkę Heikkinena i dwa razy go pokonali; jastrzębianie zrewanżowali się 25 uderzeniami.

Włodzimierz Sowiński