Tysiące zwycięzców

Ponad 5 tysięcy uczestników Silesia Marathonu, składającego się z maratonu, ultramaratonu i półmaratonu, dotarło do mety zawodów.

Silesia Marathon Fot. PressFocus

Na królewskim dystansie najlepszy okazał się Laban Cheruiyot z Kenii, a tuż za nim na Stadion Śląski, gdzie kończył się bieg, wbiegł Adam Głogowski. O tym, jak wysoko została postawiona poprzeczka, świadczy czas dwóch najlepszych biegaczy. Cheruiyot ukończył zmagania w czasie 2:16:32, a Głogowski zakończył bieg 16 sekund później. Sportowy aspekt zawodów był oczywiście ważny, ale zwycięzcami byli wszyscy ci, którzy ukończyli bieg. Niezależnie od tego, skąd pochodzili, ile mieli lat i czy mieli ogromne sportowe ambicje, najważniejsze było uczestnictwo w zawodach, dobra zabawa i przyjemność z uprawiania sportu.

Uśmiechy biegaczy

Stąd o porannych godzinach przy Stadionie Śląskim można było zobaczyć tłumy ludzi, którzy czekali na to, żeby wziąć udział w tej imprezie. O 7.30 wystartowali ultramaratończycy (ich dystans został wydłużony o pętlę w Parku Śląskim). Pół godziny później rozpoczęły się zmagania na dystansie maratonu. Natomiast ok. godziny 10.00 wyruszyły cztery grupy półmaratończyków, których trasa była skrócona (nie biegli oni przez Nikiszowiec, a już na wysokości Zawodzia kierowali się w stronę Siemianowic Śląskich). Między 11.00 a 12.00 na ulicach Katowic i Siemianowic Śląskich można było oglądać tłumy biegaczy. Na trasie zawodów znajdowali się nie tylko uczestnicy, ale także „przypadkowi” przechodnie, którzy chcieli wspomóc sportowców w walce o jak najlepszy czas. Każdy z uczestników, niezależnie od tego, jak bardzo był zmęczony, uśmiechał się na widok wiwatujących widzów, członków rodziny, którzy chcieli zrobić im niespodziankę, czy starszych osób wyglądających z okien familoków.

Zasłyszane przy trasie

Serdeczna atmosfera panowała także w interakcjach pomiędzy zawodnikami. Oczywiście część z uczestników skupiona była na sportowym celu. Trzymała się z całych sił pacemakerów, którzy mieli prowadzić ich po swoje najlepsze życiowe czasy. Na uszach mieli słuchawki i tylko co jakiś czas spoglądali na to, co dzieje się wokół nich. Inni potraktowali bieg zupełnie towarzysko. Na trasie można było spotkać kolegów, którzy zdecydowali się spędzić miły poranek razem, przebiegając dystans półmaratonu i przy okazji poopowiadać sobie o tym, co dzieje się w ostatnim czasie w ich życiu. Były też przypadki osób, które wcześniej zupełnie się nie znały, ale na trasie zaczęły z sobą rozmawiać. Na ostatnich kilometrach rywalizacji można było usłyszeć grupę mężczyzn, którzy dywagowali na temat tego, od której strony najlepiej wchodzić na Baranią Górę.

Bębny i tańce

O atmosferę podczas zawodów zadbali także wolontariusze, którzy rozstawieni byli na całej trasie. Nie tylko przygotowywali dla zawodników małe posiłki i napoje, ale także dopingowali biegaczy. Ogromne wsparcie dawały wszelakie okrzyki na ostatnich kilometrach. – Bez nich poddałbym się i dobiegłbym pięć minut później, nie osiągnąłbym swojego celu – stwierdził jeden z uczestników maratonu. Wymyślane były specjalne przyśpiewki, a przy trasie znajdowały się punkty z atrakcjami w postaci bębniarzy czy tancerek. Każda z tych aktywności motywowała biegaczy niezależnie od tego, czy przybyli do Parku Śląskiego w celu zwycięstwa w swojej konkurencji, czy poprawienia swojego najlepszego rezultatu, a może w celach czysto rozrywkowych.

Morderczy podbieg

Jak mówili uczestnicy, jednym z trudniejszych momentów podczas biegu był fragment trasy w Siemianowicach Śląskich. Od Placu Skargi do Placu Alfreda trzeba biec pod górę. Podbieg znajduje się na 5 kilometrów przed metą. To właśnie w tym miejscu zgromadziło się wielu bliskich uczestników, którzy robili wszystko, żeby biegacze nie poddali się na ostatniej prostej. Niezależnie od tego, na jakim dystansie się biegło (około godziny 12.00 maratończycy, ultramaratończycy i półmaratończycy wymieszali się), każdy w tym momencie biegu odczuwał nieprawdopodobne zmęczenie. Z drugiej strony, najprzyjemniejszym momentem na trasie był fragment od centrum Katowic do Zawodzia. Na taką ocenę zasłużył ten odcinek z uwagi na bliskość od startu i na brak wzniesień. Płaska rzeźba terenu pozwalała uczestnikom na płynne pokonywanie kolejnych metrów.

Bohaterowie

Najpiękniejsze sceny zaobserwować można było podczas zakończenia zmagań. W Parku Śląskim co chwilę mijało się ludzi z medalami na szyi, którzy z uśmiechem na ustach, w objęciach swoich bliskich, mogli kierować się do domów po wykonaniu zadania. Rodziny i przyjaciele biegaczy robili wszystko, żeby w tym nie najcieplejszym dniu zawodnicy czuli ciepło i komfort. Nie było słychać pytań: „na którym miejscu skończyłeś?” i „w jakim czasie przebiegłeś?”. Nie miało to najmniejszego znaczenia, bo bohaterami w niedzielny poranek i południe byli wszyscy ci, którzy przekroczyli linię mety na Stadionie Śląskim.

Kacper Janoszka

2:00:35 Tyle wynosi REKORD ŚWIATA w maratonie.

Ustanowił go 8 października 2023 w Bostonie Kelvin Kiptum. 24-letniKenijczyk zginął tragicznie w wypadku samochodowym wraz ze swoim trenerem 11 lutego 2024. 

Złoto olimpijskie w Paryżu zdobył Etiopczyk Tamirat Tola w czasie 2:06:26.


SILESIA MARATHON 2024 - WYNIKI

Maraton

1. Laban Cheruiyot (Kenia) 2:16:32

2. Adam Głogowski 2:16:48

3. Piotr Treska 2:37:50

Ultramaraton (50 km)

1. Paweł Kosek 3:08:09

2. Filip Inglot 3:08:35

3. Paweł Wróbel 3:15:58

Półmaraton

1. Kipkemoi Kennedy Rono (Kenia) 1:08:05

2. Kiptoo Shedrack Kimaiyo (Kenia) 1:09:14

3. Mateusz Pawełczak 1:09:22

Tłumy biegaczy zagościły na ulicach śląskich miast. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Uśmiechy wyrażają więcej niż tysiąc słów. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Na trasie uczestnicy dopingowani byli na różne sposoby. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Wszyscy przekraczający metę nagrodzeni zostali medalami. Fot. Kacper Janoszka