Sport

Tylko w prywatnych rękach

Rozmowa z Markiem Kostrzewą, 4-krotnym mistrzem Polski w barwach Górnika (1985-88), jednym z najlepszych lewych obrońców w historii klubu z Zabrza

Górnik broni się sportowo. Obroni się też poza boiskiem? Fot. Tomasz Jastrzębowski/Pressfocus.pl

Górnik na sprzedaż. Miasto chce zbyć 80 procent posiadanych przez siebie akcji, czyli cały pakiet. To dobrze?

- Bardzo dobrze! Uważam, że wszystkie kluby piłkarskie u nas powinny być w prywatnych rękach, a nie być wspierane przez miasta. Miasto ma przeznaczać swoje środki na edukację, na zdrowie, a nie na pensje zawodników, całkiem zresztą niemałe przecież.

Znajdą się chętni na przejęcie 14-krotnego mistrza Polski?

- Myślę, że tak. Z tego, co się mówi, jest czterech zainteresowanych kontrahentów. Cały czas jednak są tam jeszcze jakieś niejasne sprawy, coś się dzieje. Uważam jednak, że jak ktoś jest poważnym biznesmenem i jest z piłką związany, to powinien się zainteresować, tym bardziej że Górnik to marka i tradycja, a dodatkowo kibice cały czas zapełniają stadion. Jeśli ktoś jest superbiznesmenem, to zrobi na tym interes. Są przecież grupy kapitałowe, które zawiadują wieloma klubami, na przykład w Hiszpanii. Czemu nie przejąć takiego klubu jak Górnik, gdzie zawodników można promować. Na pewno nie może być tak jak jest, że pieniądze podatników idą na pensje piłkarzy. Prywatyzacja jest więc tylko na plus.

Mówi się i spekuluje, że klub mógłby przejąć nawet Lukas Podolski, który wciąż jeszcze gra. Jak pan widzi jego rolę?

- Jeżeli miałby na wszystko finanse, to jak najbardziej, poza tym na całym tym piłkarskim biznesie zna się jak mało kto. Do tego prowadzi swój biznes. Na pewno nie musi się do niczego wdrażać, bo zna wszystko, jeżeli chodzi o transfery, o prowadzenie klubu, o zarządzanie. Był w super klubach i jego osoba byłaby świetnym pomysłem na wszystko.

Z drugiej strony, patrząc na poprzednich właścicieli, to nieszczególnie dobrze to wyglądało. Na początku lat 90. Władysław Kozubal, potem Polind, Marek Koźmiński, Allianz... Prezesa Płoskonia można tu wyłączyć.

- To nie ten teatr i nie ci ludzie. Byłem w tych czasach w klubie, jak był świętej pamięci Kozubal. Przychodził do szatni, rzucał pieniędzmi, dawał złoto, a w Szwajcarii nie miało to pokrycia. To były inne czasy. Teraz wszystko jest transparentne, wszystko można posprawdzać. Musimy kierować się tym, jak jest na Zachodzie, gdzie wszystkie kluby są w prywatnych rękach. Popatrzmy choćby na Niecieczę, gdzie byłem. Tam jest taki model, że ludzie którzy prowadzą własny biznes [chodzi o państwa Witkowskich – przyp. red.], przeznaczają pieniądze na rozwój swojego klubu. Wydają własną kasę, a jeżeli ktoś to robi, to sprawdza każdą przysłowiową złotówkę, bo to ich pieniądze. A jak się ma państwowe, to wiadomo – łatwo wydawać. Kupię, zamienię, jak na targu. A jak masz biznes, to robisz wszystkie rzeczy tak jak należy, żeby wszystko dobrze funkcjonowało, bo to twoje pieniądze.

Górnik swoją postawą na boisku się broni?

- Tak, choć co do Janka Urbana to trzeba powiedzieć, że jest cały czas takim murarzem, który musi budować od nowa. Dom mu się zawala i od nowego sezonu trzeba zaczynać od początku. Teraz odeszło ośmiu, przyszła jeszcze większa liczba graczy. Żeby stworzyć z tego drużynę, trzeba na to trochę czasu. Był moment, że coś nie pograło, ale po spotkaniu z Legią trzeba powiedzieć, że naprawdę dobrze grali i mogli w Warszawie wygrać. Nie wiem, jak została uznana bramka dla legionistów. Coś było nie tak z tą ustawioną piłką przy rożnym. Na moje oko – choć już prawie 70-letnie – to od razu było coś nie tak. Nie wiem po co te wszystkie VAR-y?! Ja w telewizji to widzę, a oni nie. Drużyna zaskoczyła, młodzi zaczynają grać. Tak jak poprzednio, tak i teraz trener Urban poukłada wszystko i będzie dobrze.

Rozmawiał Michał Zichlarz   


Marek Kostrzewa. Fot. sportdziennik.com