Tylko dobre wiadomości
Z DRUGIEJ STRONY - Bogdan Nather
Kolega, z którym spotkałem się w środę do południa na kawie (znamy się od wielu lat), skwitował to słowami: „Może mała rzecz, ale cieszy”. Niech mu będzie, ja natomiast zdecydowanie wolałbym skakać z radości po zwycięstwie Biało-czerwonych. Taka subtelna różnica w postrzeganiu meczów drużyny selekcjonera Michała Probierza.
„Jeżeli nie wygramy w piątek z Litwą, to będzie wstyd” - przekonywał dalej. I tutaj też się nie zgadzamy, bo wstyd to kraść, natomiast na boisku można się co najwyżej skompromitować. Też nic przyjemnego, ale różnica - przynajmniej dla mnie - jest kolosalna.
Od kilku dni komentatorzy i tzw. eksperci licytują się, w jakim składzie Biało-czerwoni powinni rozpocząć najbliższy mecz. Padają argumenty na „tak” i na „nie”. Powiem brutalnie - zwisa mi i powiewa, jakich zawodników Michał Probierz desygnuje do gry od pierwszej minuty. Oczekuję tylko jednego - ma to być NAJSILNIEJSZY skład, na jaki aktualnie nas stać. Personalia zostawiam selekcjonerowi, bo to on powinien najlepiej wiedzieć (ufam, że tak właśnie jest), którzy piłkarze w danym momencie są w optymalnej dyspozycji. Nie wyobrażam sobie bowiem sytuacji, że nasi reprezentanci (towar podobno eksportowy) na boisku będą przypominali płotki pływające wśród rekinów.
Litwa jest zespołem z takiej półki, który nie powinien wywołać u wybrańców Michała Probierza migotania przedsionków. Gra przeciwko najbliższemu przeciwnikowi na pewno nie jest porównywalna do spaceru po polu minowym, gdy nigdy nie wiesz, kiedy nastąpi eksplozja. Nie licząc Gvidasa Gineitisa, występującego we włoskim Torino, w kadrze selekcjonera Edgarasa Jankauskasa daremnie szukać zawodników grających w Premier League, La Liga czy Bundeslidze. A to o czymś świadczy.
Oczywiście nie namawiam do lekceważenia Litwinów, bo już wielokrotnie przekonałem się, że zadufani w sobie sportowcy (nie tylko piłkarze), którzy tylko zastanawiali się nad rozmiarami swojej wygranej, twierdząc, że mecz będzie prosty jak spacer po lesie, schodzili z placu gry ze łzami w oczach. Nie były to jednak łzy radości i wzruszenia, tylko rozpaczy. To prawda stara jak świat, że drużyna nie staje się lepsza, umniejszając wartość przeciwnika. Nawet jeżeli ten nie ma w ręku ani jednego asa. No bo czy my dysponujemy talią złożoną z samych asów?
Wszyscy wiemy doskonale, że najrozsądniej i najbezpieczniej trzymać się maksymy „Umiesz liczyć, licz na siebie”. Dlatego w piątek wieczorem oczekuję samych dobrych wiadomości ze stolicy. Posłaniec, który przyniesie mi złą nowinę, nie może liczyć na akt łaski. Podobno w starożytności posłańcowi przynoszącemu złe nowiny ucinano głowę, lecz ja nie będę tak brutalny...