Tyszanie walczyli do końca, ale przegrali kolejny mecz. Swoje okazje zmarnował m.in. Daniel Rumin. Fot. Łukasz Sobala/Press Focus


Tychy bez przełamania

GKS Tychy został ukarany przez Wisłę Płock za nieskuteczność. Przegrał już 10. spotkanie w tym sezonie.


Lista meczów, w których GKS nie potrafi odnieść zwycięstwa, wydłużyła się do pięciu kolejnych spotkań! Zapowiedzi, że w starciu z Wisłą Płock nastąpi przełamanie podopiecznych Dariusza Banasika, zupełnie się nie sprawdziły. „Trójkolorowi” trzeci raz z rzędu na swoim boisku oddali rywalom komplet punktów. Konsekwencją słabej w tym roku postawy tyszan jest ich osuwanie się w tabeli. Zespół, który rozpoczynał rundę wiosenną mając tyle samo punktów co lider i jeden zaległy mecz do rozegrania, stał się już tylko drużyną walczącą o utrzymanie miejsca w strefie barażowej.


Bramkarz zrobił swoje

Nie znaczy to jednak, że tyszan należy skreślić z grona kandydatów do walki o ekstraklasę. Na pewno nie po takiej grze, jaką momentami zaprezentowali w sobotnie popołudnie. Pierwszą okazję do zdobycia bramki miał w 16 minucie Bartosz Śpiączka, który po odebraniu piłki rywalom przed polem karnym od razu (zbyt szybko) zdecydował się na uderzenie z dystansu. Bartłomiej Gradecki pewnie wyłapał futbolówkę, a obronił także strzał Wiktora Żytka, który w 28. minucie główkował po rzucie rożnym wykonanym przez Teo Kurtarana.


Huknął w okienko

Następny kwadrans należał jednak do gości, którzy z łatwością wypracowali kilka okazji bramkowych. W 30 minucie Mateusz Szwoch wyprowadził kontrę, którą po zagraniu Davida Niepsuja w sytuacji sam na sam finalizował Łukasz Sekulski. Najlepszy snajper I ligi strzelał z 7. metra, ale ofiarnie interweniujący Maciej Kikolski wygrał ten pojedynek. Zwycięsko wyszedł też z opresji chwilę później, kiedy to po uderzeniu Szwocha z rzutu wolnego wypuścił futbolówkę, ale przy dobitce Jarosława Jacha zażegnał niebezpieczeństwo. Ale tylko na chwilę. Pierwszy raz Kikolski skapitulował w 39 minucie, ale wtedy mogł jeszcze odetchnąć z ulgą, bo sędzia odgwizdał spalonego. Nic już jednak nie uratowało tyszan 3 minuty później. Lewą stroną Kocyła rozegrał szybką akcję z Fryderykiem Gerbowskim, który dograł w pole karne. Piłka trafiła do Fabiana Hiszpańskiego. 30-letni wychowanek płockiego klubu z zimną krwią wypracował sobie pozycję strzelecką i lewą nogą huknął w okienko.


Wyrósł jak spod ziemi

Tyszanie po stracie gola ruszyli do odrabiania strat, ale zabrakło im skuteczności. Daniel Rumin nie wykorzystał okazji w doliczonym czasie pierwszej połowy, skiksował i leżący Gradecki złapał toczącą się piłkę. Wolej Norberta Wojtuszka także nie zaskoczył płockiego golkipera, minimalnie pomylili się Żytek, uderzając z dystansu, oraz Śpiączka, trącając futbolówkę na 5. metrze. Najwięcej działo się w pięciu minutach doliczonego czasu. Najpierw po dalekim wyrzucie piłki z autu Nemanja Nedić przedłużył zagranie, a Żytek bliski był pokonania bramkarza. Golkiper Wisły pomylił się jednak w chwilę później, niepotrzebnie wybiegając na 15 metr. Rumin mając 4 metry do pustej bramki oddał strzał. Na linii wyrósł jednak jak spod ziemi Jach i odbił piłkę, którą jeszcze przewrotką Hiszpański wybił w pole. W ten sposób zawodnik, który strzelił jedynego gola, zapewnił Wiśle Płock komplet punktów.

Jerzy Dusik