Tłumy
ZAPRASZAMY NA STADIONY - Paweł Czado
Oglądanie drużyny futbolowej z własnego miasta jest w Polsce coraz bardziej na propsie. Piękne, że ludzie oglądają piłkę z trybun. Najważniejsze jednak, że tendencja nie dotyczy jedynie ekstraklasy. Tłumy walą również na I ligę, grają tam przecież wielkie firmy. Spotkanie Wisły ze Śląskiem oglądało ponad 30 tysięcy ludzi, starcie Ruchu z Polonią na Stadionie Śląskim - ponad 20 tysięcy. Był czas, że 50 tysięcy ludzi oglądało całą kolejkę ekstraklasy, ale "wieki ciemne" - odeszły w niebyt. W całym tym frekwencyjnym szale najważniejsza jest zauważalna tendencja, o którą tak naprawdę chodzi, która jest istotą sprawy - wytworzenie się publiki, która przede wszystkim chodzi na mecze własnej drużyny, przyjezdny rywal i rozmiar jego renomy przestają mieć znaczenie. W zeszłym sezonie mecze pierwszoligowe obejrzało na żywo 1 352 843 widzów. Dało to średnią frekwencję 4421 więc wydaje się, że ten wynik w obecnym sezonie zostanie poprawiony, być może znacznie. W zeszłym sezonie padł rekord frekwencji na meczu ligowym w XXI wieku. Chodzi o spotkanie Ruchu z Wisłą na Śląskim, które zobaczyło 53 293 widzów, byłem, podziwiałem. Jest jednak szansa, że szybko zostanie pobity, bo przecież w obecnym - znów do tego meczu dojdzie.
Oczywiście - nie wszystkie kluby gwarantują taką frekwencję. Także dlatego, że tak naprawdę nie grają u siebie - jak Wieczysta Kraków w Sosnowcu, czy Pogoń z Grodziska Mazowieckiego - w Pruszkowie. Tak czy inaczej - pierwsza liga nam pięknieje i rośnie. Staje się modna i ważna. Byle tak dalej.
