Sport

Trzymam kciuki za Koronę

Rozmowa z Hernanim Jose de Rosą, byłym piłkarzem m.in. Górnika Zabrze i Korony Kielce, który rozegrał 220 meczów w ekstraklasie

W czerwcu Hernani (trzeci z prawej) wystąpił w meczu gwiazd na Stadionie Śląskim. Fot. archiwum Hernaniego

Jest pan osobą łączącą Górnika i Koronę, które w sobotę zmierzą się w Kielcach. Wybiera się pan na to spotkania?

- Tak.

A mecze Korony ogląda pan regularnie?

- Ostatni raz widziałem ją w akcji jakieś półtora miesiąca temu. Wynika to z tego, że obserwuję piłkarzy grających w ekstraklasie. Mieszkam z rodziną w Krakowie, moja żona pochodzi stamtąd. Mam prywatny i zagraniczny biznes, a oprócz tego pracuję jako skaut dla klubów z Belgii czy z Włoch. Za miesiąc, półtora pojawi się informacja, że podjąłem współpracę z polskim klubem, ale nazwy na razie nie zdradzę. Czy będzie to Korona? Nie mogę powiedzieć.

Na czym polega taka obserwacja?

- Interesujemy się głównie młodymi polskimi zawodnikami z ekstraklasy. Są tacy, których śledzimy od roku. Zagraniczne kluby najbardziej zainteresowane są graczami w przedziale 17-21 lat.

Czyli warto w polskich klubach stawiać na swoich, utalentowanych, rokujących piłkarzy?

- Tak, zdecydowanie. Często jest jednak tak, że mamy problem nie z zawodnikami, a ich… rodzicami. Nawet nie chodzi o to, że jest problem z namówieniem do wyjazdu. To raczej przekonanie, że w domu mają drugiego Lewandowskiego. Nie będę mówił, o kogo chodzi, ale był taki przykład... Rodzice mówili mi, że ich syn jest najlepszy, wyróżniający się i prosili o załatwienie wyjazdu za granicę. We Włoszech, przykładowo, zbierają wszystkich najlepszych z całego świata. Wszyscy są silni, szybcy. Chłopak pojechał i przekonał się, że musi jeszcze sporo popracować.

Pan debiutował w ekstraklasie w barwach Górnika w marcu 2004 roku w meczu w Polkowicach. Pamięta pan to spotkanie? W bramce Piotr Lech, w pomocy Krzysztof Bukalski, Michał Probierz, a w ataku Michał Chałbiński…

- Pamiętam! Grałem na środku pomocy. Potem grałem przeciwko synowi Piotra Lecha (śmiech). Do Górnika trafiałem jeszcze za czasów Marka Koźmińskiego, który akurat wtedy był wiceprezesem.

To były inne czasy, a w Zabrzu się nie przelewało...

- Faktycznie, łatwo nie było, ale trzeba też przypomnieć, że w Polsce następowała zmiana. Wchodziła do Unii Europejskiej, pojawiali się zagraniczni piłkarze, a mało kto wtedy w klubach mówił po angielsku. Był problem komunikacyjny. Markowi Koźmińskiemu nie było łatwo. Jakby teraz przejął Zagłębie Sosnowiec, to będzie pewnie zupełnie inaczej.   

Jak pan porównuje obecną ekstraklasę z tą sprzed dwóch dekad?

- Odnośnie organizacji i warunków nastąpił niesamowity postęp. Ściągałem niedawno do Polski znajomych Japończyków i byli na meczu Wisły Kraków w 1. lidze bodajże ze Stalą Stalowa Wola. Dziwili się, że tutaj na 2. poziomie rozgrywkowym tak to wygląda, że tak wszystko dobrze jest zorganizowane, świetnie funkcjonuje, że jest czysto, że jest doping na trybunach. Wcześniej byliśmy na meczu Korony z Rakowem, bo pod obserwacją był jeden kielczan. Też byli zaskoczeni, że w Polsce, jeżeli chodzi o organizację meczów, tak to funkcjonuje. W niektórych krajach myślą, że Polska to przysłowiowy koniec świata.

A piłkarsko?

- Dużo taktyki, dużo ułożonego grania. Trudno jednak znaleźć kogoś, kto się wyróżnia, kto jest w stanie zrobić coś innego niż pozostali. Jest wiele podań, ale brakuje kogoś, kto zrobi coś niesamowitego, co odróżni go od innych.

O Górniku już mówiliśmy, a jeśli chodzi o Koronę, to jakie jest pańskie najmilsze piłkarskie wspomnienie?

- Półfinał i finał Pucharu Polski. W finale z Groclinem w Bełchatowie nie grałem (1 maja 2007 rok, Groclin wygrał 2:0 – przyp. red.), bo miałem kontuzję. Potem jeszcze awans do ekstraklasy po tym, jak nas zdegradowano po aferze korupcyjnej.    

Polska to dla pana drugi dom?

- Śmiałem się ostatnio z rodzicami, że w Polsce spędziłem już 21 lat, a w Brazylii tylko 20.

Przed nami mecz Korona – Górnik. Jak on może wyglądać?

- Korona zaczęła grać bardzo solidnie. To w głównej mierze zasługa trenera Jacka Zielińskiego, który wykonał niesamowitą robotę. Na początku myślałem, że w Kielcach, bo to specyficzne miejsce, będzie miał kłopoty. Ale potrafił wszystko ogarnąć, poustawiać, robi niesamowitą pracę, Korona gra solidnie i mam nadzieję, że tak będzie do końca sezonu. Trener dobrze ją poustawiał.

A Górnik?     

- Ma bardzo ciekawych, ofensywnych zawodników. Szykuje się bardzo ciekawy mecz.

To dla pana zaskoczenie, że oba kluby tak dobrze sobie radzą w tym sezonie?

- Wiadomo, jaka jest historia. Górnik to jedyny polski klub, który zagrał w finale europejskiego pucharu, jeden z czterech z największą liczbą tytułów mistrzowskich. Jeszcze kilka lat temu nie była to drużyna walcząca o coś. Teraz jest nowy stadion, kibice na trybunach, atmosfera... To dopinguje i niesie piłkarzy. To na pewno niespodzianka, że są na 1. miejscu.   

Za kogo będzie pan trzymał kciuki?

- Mam straszny sentyment do Górnika. Mam w domu koszulkę, mam zdjęcie, jak w nim zaczynałem, ale znacznie dłużej grałem Koronie i ona jest w moim sercu.   

Wytypuje pan konkretny wynik?

- 2:1 dla Korony.       

Rozmawiał Michał Zichlarz    

HERNANI

◾ Data urodzenia: 3 lutego 1981 r.
Miejsce urodzenia: Antonio Carlos (Brazylia)
Pozycja na boisku: środkowy obrońca
Kariera: Gremio FBPA, Avai FC, Górnik Zabrze, Korona Kielce, Pogoń Szczecin, Kalwarianka, Bielawianka, KS Zakopane, Glinik Gorlice, Barciczanka, JKS Jarosław.
Mecze/bramki w ekstraklasie: 220/5
Od 2011 roku posiada polskie obywatelstwo.  

Hernani Jose de Rosa z powodzeniem występował w ekstraklasie w barwach Górnika, Korony i Pogoni. Fot. Archiwum Hernaniego