Trzygodzinny thriller!
Ten mecz przejdzie do historii Wisły Kraków, która w IV rundzie eliminacji LKE zagra z Cercle Brugge.
Tej dramaturgii nie da się opisać! Wisła i Spartak rywalizowały w rewanżu aż... 190 minut. Skończyło się zwycięstwem „Białej gwiazdy” w rzutach karnych 12-11, a dwie „jedenastki” obronił Kamil Broda! Pierwszoligowiec mógł przypieczętować awans w podstawowym czasie, ale obie drużyny napisały niesamowity scenariusz. Dramatycznie było nie tylko na boisku. Dogrywka opóźniła się, bo na stadionie zapanowało zamieszanie – na fotoreportera Wisły spadła szyba i z rozciętą głową został odwieziony do szpitala.
Gospodarze jedną nogą byli w kolejnej rundzie już w 98 minucie, gdy głową trafił Alan Uryga. Gola utrzymującego gości w grze strzelił jednak Michal Dzurisz. Potem Rafał Mikulec zmarnował sytuację sam na sam, a Angel Baena wepchał piłkę do bramki, ale w momencie podania był na spalonym.
Dobry pressing Wisły
W dzień Święta Wojska Polskiego, 104 rocznicę Cudu nad Wisłą, gospodarze wystawili bardzo polski skład (tylko czterech obcokrajowców). Nie wynikało to jednak z patriotycznych pobudek, tylko rotacji z powodu nagromadzenia spotkań i odpowiednim zarządzaniem siłami. W bramce znów stanął Kamil Broda, a na „szpicę” wrócił Łukasz Zwoliński, ale jego obecność na murawie przez 90 minut była nieporozumieniem. Niżej operował więc superstrzelec gospodarzy Angel Rodado, który w pierwszym kwadransie przejął piłkę w środku pola, podprowadził ją i zagrał na lewo do Tamasa Kissa. Skrzydłowy strzelił gola, ale nie utrzymał linii spalonego i radość wiślaków trwała może sekundę.
Spartak miał komfort po meczu u siebie, który wygrał 3:1 i musiał grać przede wszystkim odpowiedzialnie. Nie silił się na huraganowe ataki, bo 0:0 dawało mu spokojny awans. To Wisła musiała zaryzykować i jej próby sforsowania obrony rywali były obiecujące, choć długo nie można było mówić o stuprocentowych sytuacjach. Przyjezdni dobrze radzili sobie w niskim pressingu, ale nie unikali błędów, które wymuszali na nich gospodarze. Ten Azangi, który wracał za Kissem i sfaulował go w „szesnastce”, zakończył się karnym wykorzystanym przez Rodado.
Bezradni Słowacy
Prowadzenie 1:0 to w ostatnich tygodniach bardzo niebezpieczny wynik i przekonali się o tym nie tylko na Słowacji. Po przerwie pierwszoligowiec nie „pękał”, walcząc o gola, który dawałby mu dogrywkę. Rywale grali agresywniej niż w pierwszej połowie, by niepotrzebnie nie nawarzyć sobie piwa. A jednak nawarzyli i Piotr Starzyński lobem pokonał bramkarza rywali. Po długim zagraniu Marca Carbo Martin Mikovicz pomylił się w polu karnym, z czego skorzystał skrzydłowy. Krakowianie zwietrzyli szansę, nadal atakowali i marnowali kolejne okazje. Powstrzymywał ich też bramkarz Żiga Frelih, który po jednej z interwencji potrzebował pomocy medyków. Jego koledzy nie potrafili się podnieść, przeprowadzić jakiejś sensownej akcji, mocniej postraszyć podopiecznych Moskala. Doszło więc do dogrywki, a potem rzutów karnych, po których cieszyli się gospodarze.
Michał Knura
Wisła Kraków – Spartak Trnawa 3:1 (1:0, 2:0; 3:0), karne 12-11
1:0 – Rodado, 43 min (karny), 2:0 – Starzyński, 60 min, 3:0 – Uryga, 98 min (głową), 3:1 – Dzurisz, 106 min
WISŁA: Broda – Jaroch, Uryga, Biedrzycki, Kiakos (74. Mikulec) – Carbo, Sukiennicki (61. Gogół) – Starzyński (106. Kutwa), Rodado, Kiss (61. Duarte) – Zwoliński (90+1. Baena) Trener Kazimierz MOSKAL.
SPARTAK: Frelih – Sabo (99. Paur), Ujlaky (46. Kratochvil), Kosza, Mikovicz (90+2. Bajnović) – Holik, Zeljković (106. Corryn), Prochazka (67. Kubista), Pich (46. Ahl) – Azango, Dzurisz. Trener Michal GASZPARIK.
Sędziował Donald Robertson (Szkocja). Widzów 15 000. Żółte kartki: Kiakos, Jaroch – Sabo, Dzurisz, Kubista, Paur, Frelih.