Trzy razy w historii
Dożyliśmy historycznej chwili. Po raz trzeci dwa polskie zespoły staną w szranki europejskiej rywalizacji tego samego dnia w ćwierćfinale.
Po raz pierwszy dwa polskie zespoły w ćwierćfinale europejskich rozgrywek wystąpiły w środę 4 marca 1970 roku.
Kiedy był pierwszy taki moment? W okresie, kiedy polskim futbolem rządziła dwójka Górnik – Legia. Zabrzanie w latach 60. zdobywali kolejne tytuły. Wiosną 1968 zagrali w ćwierćfinale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, gdzie u siebie pokonali w rewanżu 1:0 późniejszego triumfatora Manchester United. O braku awansu zdecydowała porażka na Old Trafford 0:2 z ekipą sir Matta Busby'ego.
Bohater Brychczy
Dwa lata później „Górnicy” ponownie zameldowali się w ćwierćfinale europejskich rozgrywek, z tym że nie w PEMK, ale o szczebel niżej, w Pucharze Europy Zdobywców Pucharów. W pierwszej rundzie pokonali Olympiakos Pireus (2:2, 5:0), a w kolejnej słynnych szkockich Rangersów – dwa razy po 3:1.
W ćwierćfinale trafił się Lewski Sofia z jednym z najlepszych piłkarzy w historii bułgarskiego futbolu, Georgim Asparuchowem na czele. Losowanie przyjęto jednak jako dobre. Można było trafić na Romę, Manchester City czy Schalke.
Na tym etapie rozgrywek wiosną 1970 zameldował się też ówczesny mistrz Polski z Kazimierzem Deyną, Robertem Gadochą czy 35-letnim już wtedy Lucjanem Brychczym w składzie. Legioniści grali równie skutecznie co jedenastka z Górnego Śląska. W I rundzie Pucharu Europy rozgromili rumuński UT Arad – 2:1 i 8:0 (do przerwy 0:0). W 1/8 finału przyszło się zmierzyć z mistrzem Francji AS Saint-Etienne - też dwa zwycięstwa, 2:1 u siebie i 1:0 na wyjeździe po trafieniu Deyny w końcówce. Losowanie wiosennego ćwierćfinału nie było najgorsze, bo Legia trafiła na Galatasaray.
Nadszedł historyczny dzień polskiego ligowego futbolu, pucharowa środa 4 marca 1970 roku. „Legia i Górnik przed wielką szansą” – pisał tego dnia na pierwszej stronie katowicki „Sport”. Oba nasze zespoły zaczęły na wyjazdach. „Gorgoń partnerem Oślizły. Olek opiekunem Asparuchowa” – pisała nasza gazeta zapowiadając mecz w stolicy Bułgarii.
W Stambule „Sport” miał swojego wysłannika, był nim ceniony dziennikarz Mieczysław Szymkowiak. Relacji nie wysyłał. Nie było jeszcze oczywiście komputerów, laptopów, komórek. Wszystko tworzono na maszynie do pisania, potrzebny był teleks, a jak czas gonił, to trzeba było przekazać telefoniczną relację i tak było w przypadku redaktora Szymkowiaka. „Turcy nie chcą słyszeć o porażce. Zainteresowanie meczem z Legią bije wszelkie dotychczasowe rekordy w tym mieście. Już na lotnisku mieliśmy przedsmak tego, co nas tu oczekuje. Otoczyła nas gromada dziennikarzy, dziesiątki fotoreporterów, błyskały flesze”.
Spotkanie rozegrane na nieistniejącym już BJK İnönü Stadi (na jego miejscu stoi teraz obiekt… Besiktasu). Na trybunach było ponad 30 tys. kibiców. Bohaterem był Lucjan Brychczy. To po jego trafieniu legioniści prowadzili. Skończyło się na remisie 1:1 i była to dobra zaliczka przed rewanżem przy Łazienkowskiej dwa tygodnie później.
Przygotowania w Ameryce Południowej
Gorzej 4 marca 1970 poszło „Górnikom” w Sofii. Arbitrem meczu był słynny Węgier Istvan Zsolt, na trybunach zasiadło 60 tys. kibiców. Choć zabrzanie prowadzili po szybko zdobytym golu Zygfryda Szołtysika, to potem gospodarze odrobili straty. Skończyło się na porażce 2:3. Dwa gole dla Lewskiego zdobył niezawodny Gundi Asparuchow, zwycięskiego w 89 minucie z karnego. „Manko z Sofii do odrobienia” – pisał „Sport” w wydaniu z 5 marca. Jak pisała nasza gazeta, zaowocowało zimowe przygotowanie w… Ameryce Południowej! Tak Górnik przygotowywał się do rozgrywek w europejskich pucharach. Liga u nas jeszcze wtedy nie zaczęła.
Rewanże rozegrane w środę 18 marca 1970 zakończyły się pełnym sukcesem polskiego eksportowego duetu. Legia po dwóch bramkach Brychczego zwyciężyła 2:0, a „Górnicy” 2:1 pokonali Lewskiego. W tym wypadku zdecydowały gole zdobywane na wyjeździe. Ostatecznie w kwietniu 1970 Górnik doszedł do finału PEZP, gdzie w Wiedniu przegrał z Manchesterem City 1:2 (jedyny polski zespół na tym etapie rozgrywek). Z kolei Legia swoją przygodę skończyła na półfinale, nie dając rady Feyenoordowi (0:0, 0:2).
Zdecydował trzeci mecz
Rok później sytuacja się powtórzyła. I Górnik, i Legia ponownie znalazły się w 1/4 europejskich rozgrywek. Znowu cała piłkarska Polska żyła meczami tej dwójki. Legioniści w marcu 1971 trafili w PEMK na Atletico Madryt, a zabrzanom w ćwierćfinale ponownie przyszło się zmierzyć z Manchesterem City. Tak dobrze jak rok wcześniej już nie było, choć 10 marca można było mieć nadzieję. „Górnicy” pokonali u siebie „Obywateli” 2:0. Joe Corrigana pokonali niezawodny Włodzimierz Lubański i Erwin Wilczek. Warszawska ekipa na Vincente Calderon przegrała nieznacznie 0:1 i choć rewanż wygrała 2:1, to zdecydował gol zdobyty na wyjeździe przez Hiszpanów. Po raz drugi w półfinale Pucharu Europy zagrać się nie udało. Górnik? Tego samego dnia, tj. w środę 24 marca 1971 przegrał na wyjeździe 0:2 i potrzebna była nie dogrywka, tą wprowadzono później, a trzeci mecz. W nim zabrzanie 31 marca przegrali w Kopenhadze 1:3 i to obrońca tytułu w PEZP grał dalej, kończąc wszystko w półfinale na porażce z Chelsea w dwumeczu po 0:1.
Dopiero teraz, po latach przytrafia się trzeci taki raz polskich klubów. Jak będzie w Lidze Konferencji w przypadku Legii i Jagiellonii? Oby jak w marcu 1970 roku!
Michał Zichlarz