Sport

Trzy razy w Hamburgu

Mistrzostwa Europy rozegrane zostaną na 10 stadionach. Mamy z nimi wspomnienia.

Biało-czerwoni w Hamburgu grali trzykrotnie i ani razu nie wygrali. Tutaj mecz z Niemcami z 2014 roku. Fot. Tomasz Folta/PressFocus

Kazimierz Mochliński z Hamburga

Trzy remisy w Hamburgu

Mistrzostwa Europy rozegrane zostaną na 10 stadionach. Mamy z nimi wspomnienia.


REPREZENTACJA POLSKI

Nie dość, że przed biało-czerwonymi zmagania w wymagającej grupie D, to jeszcze nasza reprezentacja inauguruje turniej meczem na Volksparkstadion w Hamburgu, wyjątkowym miejscu dla holenderskiej piłki nożnej.  

Miejsce… pielgrzymek

To właśnie tam Holendrzy pokonali Niemców po raz pierwszy w meczu o stawkę, wygrywając z RFN 2:1 w półfinale mistrzostw Europy 1988. W tym dramatycznym spotkaniu o wszystkim zdecydowało trafienie Marco van Bastena w 88 minucie. Potem w finale w Monachium „Oranje” uporali się z ZSSR i sięgnęli po złoto. Już po wszystkim ich wielki trener Rinus Michels, podczas świętowania tego triumfu przed Pałacem Królewskim w Amsterdamie, obwieścił: - Wygraliśmy turniej, ale wszyscy wiemy, że to właśnie półfinał z Niemcami był prawdziwym finałem.

Tacy zawodnicy jak Ruud Gullit czy Hans van Breukelen pokonanie Niemców na ich terenie określili jako „dar radości” dla starszego pokolenia swych rodaków, którzy podczas II wojny światowej przeżyli okupację. Istota pokonania tego rywala jest identyczna do naszych odczuć.

Volksparkstadion stał się od tamtego czasu obiektem, na który wiodły piłkarskie „pielgrzymki” holenderskich kibiców, a teraz - 36 lat później - „Oranje” znów przyjdzie zagrać na tak ważnym dla nich obiekcie. Co więcej, Ronald Koeman jest teraz trenerem „Pomarańczowych”, a na Euro 1988 grał na obronie i drugiej połowie wykorzystał rzut karny, dając remis 1:1. Sukces uczcił w niezbyt wyszukany sposób. Na oczach holenderskich fanów udał, że wyciera tyłek koszulką Olafa Thona, którą od niego otrzymał. To skaza na wizerunku tego znakomitego przed laty zawodnika; tym bardziej jego przyjazd do Hamburga wzbudza emocje.

Kto po Baszkiewiczu?

Polacy w Hamburgu grali trzykrotnie. Były to oczywiście konfrontacje z NRF, jak pisano wtedy u nas o Niemczech Zachodnich. Rozegrano je w 1959 i 1971, a później - już ze zjednoczoną reprezentacją całych Niemiec - w 2014 roku. Wszystkie spotkania zakończyły się remisami; pierwszy 1:1, a pozostałe 0:0. Ostatnim i jedynym Polakiem, który strzelił tam gola w koszulce reprezentacji był Krzysztof Baszkiewicz. To było już 65 lat temu... Lewoskrzydłowy Gwardii Warszawa znany jest też jako zdobywca pierwszej bramki dla polskiego zespołu klubowego w europejskich pucharach, a było to w 1955 roku.

Co do naszych gier w Hamburgu, Berlinie i Dortmundzie, to wygrać udało się tylko w stolicy Niemiec, gdzie zespół prowadzony przez Józefa Kałużę dobrze radził sobie podczas igrzysk olimpijskich w 1936 roku, zajmując 4. miejsce po porażce z Norwegią. Wcześniej udało się tam wygrać m.in. z amatorską reprezentacją Węgier (3:0) i Wielkiej Brytanii (5:4). W tym drugim meczu hat trickiem popisał się Gerard Wodarz z Ruchu Chorzów. W półfinale berlińskich igrzysk przegraliśmy z… Austrią 1:3. Teraz w Berlinie pora na rewanż!   

Co do Dortmundu, to graliśmy tam raz przegrywając 0:1 z reprezentacją Niemiec na mistrzostwach świata w 2006. Wciąż mamy w pamięci trafienie rezerwowego Oliviera Neuvilla w ostatniej minucie spotkania. W tym mieście zagramy z Francją 25 czerwca. Obyśmy wtedy mieli już kilka punktów... 

Po raz czwarty

Niemcy po raz czwarty są gospodarzami wielkiej futbolowej imprezy. Dwa razy organizowali mundial i teraz po raz drugi Euro. W 1974 roku rywalizowano na 9 stadionach i w tyluż miastach, 8 obiektów było w użytku w 1988 roku, ale już nie Berlin Zachodni, jak 14 lat wcześniej, gdyż kraje demoludów groziły bojkotem. 12 stadionów „służyło” podczas MŚ 2006, a teraz będzie 10 stadionów w 10 miastach. Przez te 50 lat piłka gościła na 15 stadionach w 13 miastach.

Żaden z obiektów, na których podczas tegorocznego Euro zobaczymy piłkarzy, nie jest całkowicie nowy. Tym razem nie skorzystano z hanowerskiego Niedersachsenstadion, Fritz-Walter-Stadion w Kaiserslautern i Frankenstadion w Norymbergii, jak było to 18 lat temu podczas mistrzostw świata.

Arena AufSchalke w Gelsenkirchen wybudowana została w pobliżu poprzedniego Parkstadion. Podobnie w Monachium, po dwa razy użyto najpierw Olympiastadion, a teraz „Fussball Arena Munchen” - jak UEFA nazywała nowoczesny dom Bayernu.

Europejskie władze piłki nożnej i organizatorzy Euro nie uznają sponsorów stadionów, więc zmieniają nazwy obiektów potrzebnych na mistrzostwa. Po dyskusjach z właścicielami, klubami i miejskimi urzędami wybierano bardzo różniące się nazwy na znajome „świątynie” futbolu.

Arena, stadion, stadium…

Tylko 3 czy 4 pozostają na ten turniej ze swymi „prawdziwymi” nazwami. Sześciu stadionom na Euro 2024 dano dwa tytuły w nazwie, gdyż UEFA zechciała mieć wersję po… angielsku. Na oficjalnej liście dwa mają w nazwie „stadium”, a inne „stadion” (w zależności od języka niemieckiego czy angielskiego). Dodatkowo pięć ma w nazwie „arena”.

9 z tych 10 obiektów posiada nazwę miasta według UEFA, pozostawiając tylko Arena AufSchalke. 7 z 10 miało przedtem bieżnię lekkoatletyczną, ale zostały przebudowane. Tylko jedno miejsce pozostało w użytku i dla lekkiej atletyki i futbolu, a jest to oczywiście Olympiastadion w Berlinie, gdzie rozegrany będzie finał Euro 2024, tak jak na mundialu 2006.

Językowy galimatias

Cztery z pięciu niemieckich obiektów, gdzie wcześniej grano finały Pucharu Europejskich Mistrzów Klubowych czy Ligi Mistrzów będą wykorzystane również teraz. To stadiony w Sttutgartcie, Gelsenkirchen, Berlinie i Monachium. W tych dwóch ostatnich miastach odbywały się wcześniej finały ME i MŚ.

Ciekawie, że zaledwie trzy obiekty były w grze podczas wcześniejszych wielkich imprez poza naszą zachodnią granicą, to Waldstadion w Frankfurcie nad Menem, Neckarstadion w Stuttgarcie i Volksparkstadion w Hamburgu. Trzeba podkreślić, że są to stare, historyczne nazwy tych stadionów. Do nich muszą być dodane jeszcze tradycyjne nazwy Zentralstadion w Lipsku, Westfalenstadion w Dortmundzie i Mungersdorfer Stadion w Kolonii. Także były Rheinstadion w Dusseldorfie po przebudowie ma kilka tytułów do wyboru, z D-Sportpark najbardziej wypadającym do uszu od czasu zmian.

Jakich więc używać nazw stadionów podczas Euro 2024? Najlepiej pasują oryginalne nazwy. Waldstadion, czyli „stadion w lesie”, Neckarstadion od niedalekiej rzeki Neckar i Volksparkstadion, czyli „stadion ludowy”. Ale trudności pozostają i kibice na Euro łatwo będą mogli się pogubić z różnymi sposobami określenia przystanków kolejek U-Bahn czy S-Bahn, tramwajów Strassenbahn lub autobusów.

W Dortmundzie można dojechać przez U-Bahn na „Stadion” albo pociągiem na „Signal-Iduna-Park”. W Dusseldorfie przyjeżdża się U-Bahn na „D-Sportpark Nord”, lecz odjeżdża się z „D-Merkur Spiel-Arena”. Tramwaje docierają do „Rheinenergiestadion” w Kolonii i do „Veltins-Arena” w Gelsenkirchen. Pogmatwane to wszystko strasznie, no ale tak chce organizator...

W Lipsku z tramwajów wysiada się na „Sportforum Ost” czy „Sportforum Sud”. W Stuttgarcie kierunek potrzebny jest do „Neckarpark”, ale stacje pociągów z tą nazwą są po przeciwnych stronach stadionu. Szczęśliwie dużo nowych znaków pojawia się obecnie.

Volksparkstadion to święte miejsce dla holenderskiej piłki. Zdjęcie pochodzi zwygranego meczu z RFN w półfinale Euro 1988. Fot. uefa.com