Sport

TRZY PYTANIA DO…

TRZY PYTANIA DO…

JAKUBA ARAKA, napastnika GKS-u Katowice

1.

Jakie emocje towarzyszyły panu, gdy pojawił się na boisku w drugiej połowie meczu z Arką?


- Starałem się zachować spokój. Zapewne trudno w to uwierzyć, ale mam już bagaż doświadczeń po meczach, które rozegrałem do tej pory. Jadąc tutaj, przypomniałem sobie finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Wtedy zbyt emocjonalnie podszedłem do tego meczu. Dlatego dziś starałem się zachować spokój i po prostu cieszyłem się grą. Dopiero po zakończeniu uświadomiłem sobie, jakiej rangi było to spotkanie. Granie w takim meczu jest nagrodą. Na taką czeka się całe życie, żeby przy pełnym stadionie grać o coś.

2.

Czy zmarnowana okazja w doliczonym czasie w przypadku, gdy GKS wywalczył awans, nie ma znaczenia?


- Ma znaczenie, bo byłoby 2:0. Dla mnie jako napastnika ważne jest to, żeby dochodzić do sytuacji. Piłka nie jest tak łaskawa, że będę co tydzień strzelał, wchodząc z ławki. Ważne jest to, żeby pomagać drużynie. Nie zawsze futbolówka wpadnie do bramki, bo po drugiej stronie jest przeciwnik. Trzeba jednak próbować. W niedzielę się nie udało, ale naszą siłą była organizacja gry obronnej i dzięki temu wygraliśmy.

3.

Czy czuje się pan w bohaterem? Pańskie trafienia w ostatnich minutach meczów z Polonią Warszawa i GKS-em Tychy pozwoliły na walkę o bezpośredni awans...


- Domyślam się, w jaki sposób te trafienia mogą być interpretowane. Cieszę się z tych goli, ale piłka to jest sport zespołowy. Wcześniej byłem krytykowany, ale uważałem, że nie jestem tak słaby, jak o mnie mówią. Tak samo, gdy kibice skandowali moje imię, co było jednym z najpiękniejszych przeżyć, wiedziałem, że bez tej drużyny byłbym nikim. Na przestrzeni sezonu zdobyliśmy 62 punkty. Strzeliliśmy 68 goli, więc jest to wynik niesamowity. Każdy, zaczynając od trenerów, zawodników, fizjoterapeutów, kierowników, kończąc na pracownikach w klubie, dołożył swoją cegiełkę do awansu. Mnóstwo ciepłych słów usłyszałem od kibiców, ale prawda jest taka, że napastnik bez zespołu nie da rady, ale też drużyna potrzebuje napastnika i jego bramek. Działa więc to w dwie strony.

Rozmawiał Kacper Janoszka