Sport

Trzy kwadranse koncertu

Sprawę zwycięstwa z Wartą Poznań piłkarze „Miedzianki” załatwili już w pierwszej połowie.

Po meczu w Grodzisku Wielkopolskim piłkarze Miedzi opuszczali boisko w doskonałych humorach. Fot. Ernest Kołodziej/miedxlegnica.eu

MIEDŹ LEGNICA

Wygrana w Grodzisku Wielkopolskim z Wartą Poznań (4:1) była najwyższym wyjazdowym zwycięstwem drużyny trenera Ireneusza Mamrota na wyjeździe. Wcześniej zespół znad Kaczawy pokonał „w gościach” Polonię Warszawa (1:0) i Górnika Łęczna (2:1). Nic zatem dziwnego, że niespełna 54-letni szkoleniowiec Zielono-niebiesko-czerwonych był prawie wniebowzięty.

Bliscy ideału

- Nie ma co ukrywać, że pierwsza połowa tego spotkania była bardzo dobra w naszym wykonaniu, w operowaniu piłką w ofensywie, pozycjonowaniu się na boisku, ale też ustawianiu się w defensywie, aczkolwiek nie ustrzegliśmy się błędów - powiedział Ireneusz Mamrot. - Mieliśmy stratę przy - nie lubię tego określenia - pełnej kontroli meczu; to była sytuacja na 1:3. Na szczęście Bartek Kwiecień wyłuskał piłkę w polu karnym, choć zawodnik Warty mógł zdecydować się wcześniej na uderzenie, bo miał dobrą sytuację. Za chwilę po tej akcji padła czwarta bramka dla nas. Wynik do przerwy był ułożony. W przerwie mocno uczulałem zespół, bo wiem, jak to jest przy takim wyniku i jak przeciwnik na to reaguje. Powiedziałem, że będą co najmniej trzy zmiany, a były cztery. Widać, że trener rywali Piotr Klepczarek wprowadził korekty i one przyniosły efekt. Jestem niezadowolony z koncentracji w pierwszych minutach po przerwie, bo już w pięciu z nich były dwie groźne sytuacje dla Warty, z których mogła paść bramka. Zabrakło nam po prostu takiej koncentracji jak w pierwszej połowie. Z drugiej strony, nie chcę narzekać, bo wiele rzeczy udało nam się zrealizować. Po długiej przerwie spowodowanej kontuzją wszedł na boisko Damian Michalik, co mnie cieszy, bo bardzo długo nie grał i potrzebuje takimi spotkaniami dochodzić do formy. Od początku dobry mecz zagrał Marcel Mansfeld i kilku innych zawodników. Cieszymy się, bo przed poprzednią przerwą na kadrę, po dobrym meczu, przegraliśmy u siebie 1:2 z Arką Gdynia, tracąc bramkę w ostatniej minucie z rzutu karnego. Na pewno na tę przerwę udajemy się więc w dobrych humorach. Teraz czas na regenerację, a później mamy sporo meczów, także w Pucharze Polski, a pewnie dojdzie też zaległość z Wisłą Kraków. Liczę na to, że zawodnicy kontuzjowani dojdą do siebie i będziemy dysponować pełną kadrą.

Pozory mylą

Strzelecki festiwal legniczan w potyczce z Wartą zamknął już w 39 minucie Michael Kostka: - Cztery bramki strzelone w pierwszej połowie dodały nam pewności siebie, ale tak jest zawsze - stwierdził wychowanek Hannoveru 96. - Mnie się wydaje, że w tym sezonie od początku gramy bardzo dobrze. Mimo że do przerwy strzeliliśmy cztery gole, w drugiej połowie mogliśmy i powinniśmy zagrać dużo lepiej.

Po poprzednim meczu na własnym boisku, z Kotwicą Kołobrzeg, który zakończył się remisem, w Grodzisku Wielkopolskim podopieczni trenera Ireneusza Mamrota pokazali, że potrafią dobrze grać w piłkę. - Wbrew pozorom mecz z Kotwicą nie był łatwy - przekonuje niespełna 21-letni obrońca z podwójnym obywatelstwem, polskim i niemieckim. - Warta jednak też jest dobrym zespołem, który punktował w ostatnich meczach. Z powodu ostatniego zwycięstwa przerwa reprezentacyjna będzie o wiele przyjemniejsza niż ostatnio. Trener Mamrot wprawdzie nie obiecywał dodatkowych dni wolnych, ale mam nadzieję, że da się przekonać (śmiech).

Bogdan Nather