Trzecia ćwiartka Grzegorza Lato
Takich piłkarzy Polska nie miała zbyt wielu. Ten był jedyny w swoim rodzaju.
Grzegorz Lato z własną podobizną w tle. Mural odsłonięto w Mielcu w 2024 roku. Fot. Marta Badowska/PressFocus
Wczoraj 75 lat skończył Grzegorz Lato, człowiek, którego dokonań prawdopodobnie już nikt w naszym kraju nie powtórzy. Taki Robert Lewandowski nie ma na to szans. Tytuł króla strzelców mundialu, dwa medale mistrzostw świata jako piłkarz podstawowego składu (w sumie 20 meczów i 10 goli na trzech mundialach, dwa medale olimpijskie). Czego chcieć więcej? Rozmiar tego tekstu sprawia, że chcemy przypomnieć ledwie 10 błyskotliwych momentów, jak 10 wystrzałów, które niosą się po całym świecie...
1973 - Bułgaria 2:0 (2 gole)
W kadrze pojawił się dwa lata wcześniej, ale właśnie dzięki towarzyskiemu meczowi na stadionie Jurija Gagarina w Warnie na dekadę wskoczył do podstawowego składu. Podróż na mecz trwała długo, więc po przylocie Kazimierz Górski pozwolił towarzystwu na roztrenowanie na czarnomorskiej plaży przy piwku. Lato, powołany w ostatniej chwili, doleciał z kraju i był najlepszy na boisku. Zdobył oba gole.
1973 - Anglia 1:1
To jeden z najważniejszych meczów w dziejach reprezentacji, dziś już wręcz ikoniczny. Słowo „Wembley” ma symboliczny wymiar. Złoty gol dla Polski padł po akcji Grzegorza Lato. Odebrał rywalowi piłkę, nie dając sobie założyć „siatki”, popędził lewym skrzydłem, ściął do środka, przed sobą miał Roberta Gadochę, który próbował urwać się McFarlandowi i ściągnął go za sobą. Z prawej wbiegał nieobstawiony Jan Domarski, Lato mu zagrał. „Przyszła, naszła, zeszła, weszła” - tak do dziś niektórzy wspominają tę bramkę.
1974 - Argentyna 3:2 (2 gole)
Ostatnio byłem w Buenos Aires i pewien starszy Argentyńczyk spytał mnie skąd jestem. - Polonia? Lato! - wykrzyknął triumfalnie. Trudno się dziwić, że zapamiętał właśnie „Bolka” (na drugie ma Bolesław). W pierwszym meczu mistrzostw świata w 1974 roku reprezentacja Kazimierza Górskiego poradziła sobie właśnie z Argentyną, a Lato w tym meczu objawił się jako sęp, który wie gdzie stać, gdzie pobiec i kiedy wcisnąć. To było fe-no-me-nal-ne!
1974 - Brazylia 1:0 (1 gol)
Ta bramka w meczu o 3. miejsce przypieczętowała tytuł króla strzelców mundialu. Warto sobie uświadomić, że wbijał gole następcom Pelego w trzech meczach, w tym na dwóch mundialach.
1975 - Kanada 8:1 (3 gole)
Jedyny, o dziwo, hat trick w reprezentacyjnej karierze. Lepiej jednak strzelać jednego gola w najbardziej istotnym momencie niż trzy na wczasach.
1975 - Holandia 4:1 (1 gol)
Dla wielu to najlepszy mecz w dziejach polskiego futbolu. Polska rozbija wicemistrzów świata na Stadionie Śląskim. Lato i koledzy ubrani w koszulki z... czerwonym orłem na białym-tle. Pomyłka producenta, nie było czasu zmienić, zapasowego kompletu strojów nie było.
1977 - Portugalia 2:0 (2 gole)
Początek eliminacji do kolejnego mundialu pod wodzą nowego trenera Jacka Gmocha. Pan Grzegorz Lato wyjaśnia sytuację na dzień dobry.
1978 - Tunezja 1:0 (1 gol)
Strzelał gole również w meczach, gdy nie szło. Tak jak z Tunezją na mundialu w Argentynie. Nie umiesz wygrać ładnie, wygraj brzydko, po brzydkim golu - i już.
1981 - NRD 1:0
Nowy selekcjoner Antoni Piechniczek przesunął piłkarza na boczną pomoc. Lato nie miał nic przeciw. O tym meczu eliminacji do Espana'82 opowiadał mi Andrzej Buncol, strzelec jedynego gola: - Grzesiek Lato powiedział mi, że mam iść na słupek. Zagrał do mnie, a jak tylko musnąłem piłkę. To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.
1982 - Peru 5:1 (1 gol)
Dziękujemy za wszystko, panie Grzegorzu!
Paweł Czado