Trzeba sobie pomagać!
Rozmowa z Arkadiuszem Piechem
Mieszka pan na Dolnym Śląsku, gdzie powódź zrobiła ogromne spustoszenie. Przez Świdnicę, gdzie pan mieszka, też przeszła fala powodziowa. Pana dotknął żywioł?
- Powódź rzeczywiście dotarła do Świdnicy, trochę miasto pozalewało. Pozalewało też miasteczka i wioski wokół Świdnicy. Na szczęście ja mieszkam na górce, więc mnie ominęło. Pozalewało za to sąsiadów mieszkających na dole, poniżej mnie. Mocno wylał u nas mały strumyk w Bagieńcu, który w zaledwie kilka godzin zamienił się w rwącą rzekę. Aż nie do uwierzenia.
Jak teraz wygląda sytuacja?
- Trochę popracowaliśmy, żeby zabezpieczyć miasto i wody się cofnęły. Na razie jest spokój. Ale po tych ulewnych deszczach wielu ludzi straciło dach nad głową, zniszczone zostały także obiekty sportowe. Tragedia!
W mediach społecznościowych pokazał pan, jak dramatycznie wyglądała sytuacja w pana okolicy. Te zdjęcia robią wrażenie. Ruszył pan na pomoc ofiarom powodzi i też fizycznie pracował?
- A pan myśli, że co ja jestem? Piłkarz to worków z piaskiem nie musi nosić? Oczywiście, że pomagałem. Jakbym na dole mieszkał, to inni mi by pomagali, a tak - to ja mogłem pomóc. Pomagać sobie trzeba w tych ciężkich czasach. Worki i piasek przywoziliśmy. Działaliśmy.
Dlatego wrzucił pan do sieci zabawny, parafrazujący kibicowskie okrzyki podpis „Jazda z workami”?
- Dokładnie tak. Do akcji włączyli się wolontariusze, specjalne służby, sąsiedzi, mieszkańcy, słowem - wszyscy. Wspólnie ze znajomymi przewoziliśmy quadem worki z piaskiem. Była fajna atmosfera, choć chwile ciężkie. Tak zawsze powinno być.
Ale Polska była ostatnio znów mocno podzielona, na szczęście tylko pogodowo. Jedni mieli olbrzymiego pecha, inni szczęście...
- Rzeczywiście. W Lądku, w Kłodzku to była i nadal jest masakra. Rozmawiałem ze znajomym, który był po pracy, niewyspany, a poszedł pomagać, bo przecież trzeba było wodę wylewać. My walczyliśmy w niedzielę, a tymczasem kolega przysyłał mi zdjęcia z Białegostoku, z Łodzi, gdzie było super słoneczko. U jednych powódź i ludzkie dramaty. U innych prawie lato. Dziwne to wszystko...
Co poza tym słychać u Arkadiusza Piecha? Gra pan jeszcze?
- Raz dobrze, raz niedobrze. Jestem po lekkim zabiegu. Kolano mi się zablokowało, jestem po artroskopii. Niecałe sześć tygodni rehabilitowałem się i dopiero wróciłem do grania. Jestem zawodnikiem IV-ligowego Piasta Nowa Ruda i w tym klubie bawię się jeszcze w piłkę. Na razie pół godzinki zagrałem po kontuzji.
Macie zamiar awansować?
- Nie bardzo. W klubie wszystko się pozmieniało. Są nowe klubowe władze, gramy na spokoju.
Gra pan tylko, czy pełni jeszcze jakie funkcje w strukturach klubu lub gdzieś indziej?
- Na razie sobie gram i właściwie szukam pomysłu, czym się dalej zająć. O planach na przyszłość jeszcze nic nie powiem, bo sam nie wiem, jakie plany mam do końca. Po długim graniu ciężko jest się odkleić od piłki. Ale trzeba szukać pomysłu, czym się dalej w życiu zająć, bo w domu ciężko przecież wysiedzieć.
I mówi to gość, któremu przyznałem jedną z moich nielicznych „10” w Sporcie. Za super grę, trzy strzelone bramki Legii na Łazienkowskiej, klasyczny hat trick w 21 minut, w dodatku gole zdobywane na wszystkie możliwe sposoby: lewą i prawą nogą, także głową. Ruch wygrał wtedy 3:2, choć przegrywał po pierwszej połowie 0:2!
Eh, piękne czasy to były. Szkoda, że tak szybko minęły i już nie wrócą.
Z Niebieskimi jeszcze ma pan jakiś kontakt?
- Tak, coś tam z Monetą popiszę, czasami ze Szczepanem. Do „Figo” (Starzyńskiego) też napiszę, a i do Sadloczka. Mam z chłopakami z Chorzowa jeszcze kontakt. Ze Szczepanem dwa lata w Śląsku byłem. Młody załapał przy mnie we Wrocławiu trochę doświadczenia, mówiąc pół żartem pół serio, bo szans gry nie dostawał za dużo. Niech teraz ciągnie grę Ruchu, strzela bramki i niech idzie gdzieś dalej grać, bo zasługuje na to. No chyba, że awansuje z Ruchem do ekstraklasy. Życzę im tego, choć łatwo nie będzie, bo pierwsza liga jest specyficzna i ciężka.
Niebiescy z nowym trenerem Dawidem Szulczkiem od razu z dwoma kolejnymi zwycięstwami ostro ruszyli z odrabianiem strat do góry tabeli. Zaskoczyło to pana?
- Nie, bo skład mają silny. Oglądałem ich mecz z Tychami, wymęczyli co prawda to zwycięstwo, ale mieli pod sam koniec sytuacje nawet na 3:0. Jakby Novothny strzelił, a potem młody Baranowski minął bramkarza i nie trafił w słupek, tylko wpakował piłkę do siatki, to byłoby spokojniej. Nie drżeliby o wynik. Ale najważniejsze, że znów wygrywają. Mają 13 punktów, nie jest źle. Są już bliżej strefy barażowej, a będzie jeszcze lepiej. Życzę Ruchowi, żeby wrócił do ekstraklasy. Tam jest jego miejsce.
Gdy dzisiaj ogląda pan ekstraklasę, to jakie ma pan wrażenia?
- Na pewno fajnie to wygląda marketingowo. Są nowe stadiony, fajnie i komfortowo się ją ogląda w telewizji i na żywo. A poziom? No już nie gram w niej, więc trudno powiedzieć, choć jak rozmawiałem z jednym z moich kolegów nadal w niej występującym, to mówił, że jednak poziom kiedyś był trochę wyższy niż jest obecnie.
Przedsezonowi faworyci zaskakują? Mistrza i wicemistrza trzeba szukać w dolnej części tabeli.
- Śląsk nie zrobił ciekawych zakupów, a pozbyli się najlepszego napastnika, Exposito.
Drużyna musi się obudzić, musi zacząć punktować, by się na dobre nie zasiedziała na dole, bo powtórzy się sezon, gdy do końca walczyła o utrzymanie. W Ruchu też tak mieliśmy. Raz na podium i puchary, a kolejny sezon był dziadowski. Podobnie Jagiellonia. Moim zdaniem przez ten największy w historii klubu sukces w poprzednim sezonie teraz słono płacą i dołują, choć myślę, że jednak odbiją się wkrótce w górę. Ale tak się kończy gra na dwóch frontach, jak się nie ma doświadczenia.
Legia ma, a jednak nie zachwyca, choć patrząc na jej kadrę na tle pozostałych zespołów i budżet klubu chyba powinna? W dodatku ten kontrowersyjny Goncalo Feio na ławce...
- Feio trochę znam, bo jak byłem w Legii, to był tam drugim czy trzecim trenerem. Już wtedy był kontrowersyjny, choć nie aż tak, jak teraz. To się rzuca w oczy, wy dziennikarze też nie macie z nim łatwo. Ale Legia jak co roku walczy o mistrzostwo, zachowanie trenera nie ma na to wpływu. Walczyć też będzie w Lidze Konferencji, a więc na dwóch frontach. Chciałbym, by nasz, polski zespół wreszcie osiągnął coś fajnego w europejskich pucharach. Wierzę, że stać ich na to. No a gdyby nie ostatnia porażka z Rakowem, to bym powiedział, że dobrze się prezentowała w lidze. Moim zdaniem w tym sezonie Legia będzie się poważnie liczyła w walce o mistrzostwo, choć na pewno stawiać trzeba też na Lecha Poznań, który punktuje niesamowicie, w dodatku wysoko wygrywając po 5:0. Świetnie ich nowy trener ułożył. Fajnie się ich ogląda, fajnie na nich patrzy. Już na początku sezonu to jeden z moich głównych faworytów do złota.
rozmawiał: Zbigniew Cieńciała
ARKADIUSZ PIECH
Kluby: Polonia/Sparta Świdnica (do 2008), Gawin Ślęza Wrocław (2008), Widzew Łódź (2009-2010), Ruch Chorzów (2010-2012), Sivasspor Kulubu (2013), Zagłębie Lubin (2013-14), Legia Warszawa (2014), GKS Bełchatów (2015), Legia Warszawa (2015), AEL Limassol (2015), Apollon FC (2016-2017), Śląsk Wrocław (2017-2019), Odra Opole (2019-2022), Górnik Polkowice (2022-2023), Korona Piaski (2024), Piast Nowa Ruda (2024).
191 meczów i 56 goli w ekstraklasie, cztery występy w reprezentacji Polski