Sport

Trzeba pokazać śląski charakter

Rozmowa z byłym bramkarzem, który przez 21 lat reprezentował GKS Katowice

W ostatnich tygodniach rola rezerwowych, w tym Sebastiana Milewskiego, była dla GKS-u niezwykle ważna. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

NA KOLEJKĘ ZAPRASZA FRANCISZEK SPUT

Za niedługo dobrniemy do półmetka sezonu. Jak pan ocenia dotychczasową postawą GieKSy?

- Na razie GKS idzie w dobrą stronę i oby było tak dalej. Zdarzają się czasem wpadki na własnym stadionie, ale za czasów mojej gry też mieliśmy okres, gdy więcej punktów zdobywaliśmy na wyjeździe. Czasem zespołowi Rafała Góraka brakowało szczęścia, ale piłkarze starają się odrabiać straty. Gdy GieKSa przegrała u siebie z Koroną, zaraz wygrała w Krakowie z Cracovią. Widzę więc, że drużyna się rozwija i na otwarcie nowego stadionu wszyscy będziemy szczęśliwi.

Fani z Katowic muszą być zadowoleni z tego, że w poprzednim sezonie nie doszło do zmiany na stanowisku szkoleniowca.

- W poprzednim sezonie, kilka miesięcy przed awansem, kibice nie byli fanami trenera Góraka. Jednak później go przeprosili. W klubie piłkarskim raz jest dobrze, raz jest źle. Kibic natomiast jest od tego, żeby pomagać nawet w słabszych momentach. Fani nie powinni wariować przy gorszych wynikach. Powinni pomagać trenerowi i zawodnikom, bo każdy z piłkarzy wychodzi na boisko z myślą o tym, żeby wygrać. A GKS jest też taką drużyną, która walczy. Mamy paru ciekawych piłkarzy, którzy potrafią grać.

Ostatnio GieKSa musiała radzić sobie z poważnymi problemami kadrowymi…

- Co można z tym zrobić? Taki jest futbol. W meczu z Koroną trzech zawodników doznało kontuzji. Klemenz, Kowalczyk i Nowak. Dwaj pierwsi się pozbierali i zagrali z Cracovią. Mimo wszystko lista kontuzjowanych jest długa. W ekstraklasie trudno jest jednak bazować cały czas na zawodnikach z pierwszej jedenastki. Trzeba być przygotowanym na zmiany. Teraz GKS jest właśnie w takiej sytuacji, gdy Rafał Górak musi korzystać z rezerwowych. Na razie nie wygląda to źle. Wygraliśmy z Cracovią i to znaczy, że zmiennicy nie obniżają poziomu. Przecież dla Mateusza Maka, który zdobył dwa gole, był to pierwszy mecz w sezonie, w którym znalazł się w wyjściowej jedenastce.

Czy takie spotkania, jak z Cracovią, gdy zespół w ostatniej chwili strzela gola na wagę trzech punktów, są w stanie dodatkowo zmotywować zawodników?

- Oczywiście, że takie mecze zazwyczaj podbudowują. Chciałbym, żeby tak też było w tym przypadku. Najważniejsze jest jednak to, co zawodnik ma w głowie. Jeden piłkarz potraktuje to jako motywację, inny stwierdzi, że już jest najlepszy w Polsce. Najlepiej byłoby gdyby wszyscy zaczęli grać jeszcze lepiej. Żeby poza meczem z Cracovią pojawiły się kolejne zwycięstwa. Teraz gramy z Lechem i trzeba w Poznaniu zrobić wszystko, żeby co najmniej zremisować.

Czego możemy oczekiwać w starciu GKS-u z liderem? W końcu Lech to zespół, który gra na nieco innym poziomie niż katowiczanie.

- GieKSa przegrała w tym sezonie z Legią w Warszawie. To jest teren, na który zawsze jeździło się w roli chłopca do bicia. Zdarzało się, że razem z GieKSą tam wygrywałem, ale nigdy nie byliśmy faworytami. Podobnie było w meczach z Lechem. Widoczna jest zupełnie inna motywacja niż np. w starciach z Radomiakiem. Do Poznania jedzie się po to, żeby powalczyć, żeby pokazać, że jesteśmy ze Śląska, żeby udowodnić swój charakter. Najważniejsza będzie obrona. Żeby mecz wygrać, trzeba grać solidnie w obronie. A mamy niezłych defensorów, z przodu mamy szybkich zawodników… Może z Lechem też uda się powalczyć, tak jak z Cracovią.

Ewentualne zdobycie punktów w Poznaniu byłoby małym zaskoczeniem…

- Ważniejsze będzie jednak to, żeby zdobywać punkty z zespołami, które są niżej w tabeli. To będą bardzo ważne mecze. Bo tak naprawdę co nam da ewentualna wygrana z Lechem, skoro zaraz teoretycznie możemy mieć kłopoty w starciu z Lechią? Przecież gdańszczanie nas gonią, a najlepszą ucieczką będzie wygrana z nimi. To z takimi zespołami musimy walczyć, bo - umówmy się -jeszcze w tym sezonie mistrzostwa Polski nie zdobędziemy.

Z pewnością obserwuje pan to, jak radzi sobie Dawid Kudła między słupkami. Od czterech sezonów jest bramkarzem GieKSy. Jak pan ocenia jego umiejętności?

- To jest solidny bramkarz. Cały czas broni poprawnie. Nie zdarzają mu się ogromne błędy. Dobrego golkipera cechuje też to, że wykonuje parady, przez które kibice przecierają oczy ze zdumienia. Kudła to potrafi. Łapie takie uderzenia, że nawet gdyby wpuścił w tych sytuacjach bramkę, nikt nie miałby do niego pretensji.

Poza meczem przy Bułgarskiej, ważnym wydarzeniem dla śląskich kibiców będzie mecz Górnika z Piastem. Który zespół wygra?

- Tak naprawdę każdy może wygrać. Obie drużyny prezentują podobny poziom. W Górniku pracuje Jan Urban, którego można porównywać do Rafała Góraka. Obaj wykonują świetną robotę… A mecze derbowe zawsze są szczególne. W moich czasach było tak wiele drużyn z Górnego Śląska w najwyższej klasie rozgrywkowej, że „Trybuna Robotnicza” prowadziła „tabelę derbów”. Każdy chce takie mecze wygrać, piłkarze chcą być najlepsi w regionie. Wielu z nich przecież się zna i dobrze jest się spotykać ze sobą w roli zwycięzcy.

Rozmawiał Kacper Janoszka