Robert Lewandowski poprowadził Barcę do wygranej. Fot. PAP/EPA


Trzeba mieć osobowość

Robert Lewandowski wytrzymał próbę nerwów i przy powtórzonym rzucie karnym nie pomylił się.


HISZPANIA

Spotkanie z Celtą w teorii miało być dla Barcelony „spacerkiem”. Zespół Xaviego miał w Vigo pewnie zwyciężyć i wrócić do Katalonii. 3 punkty jednak nie przyszły do „Blaugrany” łatwo. Musiała o nie mocno zawalczyć, a kluczową rolę w zwycięstwie odegrał Robert Lewandowski. Polski napastnik pod koniec pierwszej połowy popisał się genialnym uderzeniem. Przyjęciem piłki zmylił przeciwnika, wbiegł w pole karne i strzelił, nie pozostawiając golkiperowi żadnych szans na skuteczną interwencję. Mimo wszystko chwilę po zmianie stron gospodarze doprowadzili do wyrównania. To wprowadziło nerwową atmosferę w szeregach Barcy, która do ostatnich chwil walczyła o triumf. Nadzieja pojawiła się w doliczonym czasie, gdy sędzia podyktował karnego. Do jego wykonania podszedł Lewandowski i… jego strzał został obroniony. Na jego szczęście sędziowie w wozie VAR byli czujni. Zauważyli, że przed uderzeniem snajpera bramkarz opuścił linię bramkową. Tym samym „jedenastka” została powtórzona i tym razem Polak się nie pomylił. – Trzeba mieć osobowość, aby ponownie wykonać karny – powiedział po spotkaniu Xavi, który nie zachował pochwał w stronę Lewandowskiego dla siebie. – Robert jest pozytywnie nastawiony, podobnie jak cała drużyna. Gra lepiej, nie opuszcza pola karnego… Zrobił spektakularny krok naprzód – stwierdził hiszpański szkoleniowiec.


Nie przegrywaj

Zwycięstwo „Dumy Katalonii” odrobinę przybliżyło ją do lidera z Madrytu. Wszystko przez to, że Real po raz drugi w tym sezonie stracił punkty w starciu z Rayo Vallecano. Podopieczni Carlo Ancelottiego szybko wyszli na prowadzenie, bo już w 3 minucie na listę strzelców wpisał się Joselu. Cóż jednak z tego, skoro jeszcze w pierwszej połowie Raul de Tomas doprowadził do wyrównania. Hiszpan wykorzystał rzut karny, który został podyktowany po zagraniu piłki ręką przez Eduardo Camavingę. Teoretycznie Real miał mnóstwo czasu do tego, żeby jeszcze raz wyjść na prowadzenie. Rayo jest jednak bardzo niewygodnym zespołem i po raz kolejny „Los Blancos” się o tym przekonali. Tym samym mecz zakończył się remisem. Mimo wszystko trener lidera nie okazywał złości po spotkaniu. – Jeśli chcesz zostać mistrzem, nie przegrywaj meczów, których nie da się wygrać – stwierdził Ancelotti. – Zaczęliśmy dobrze, a później sprawy się skomplikowały – powiedział krótko włoski trener. Co oczywiste, remis Realu traktowany jest w jego otoczeniu jak porażka. Widać było po poczynaniach zespołu, że chce on za wszelką cenę zwyciężyć. Walka ostatecznie przyniosła tylko negatywny skutek w postaci… czerwonej kartki dla Daniego Carvajala. Prawy obrońca nie utrzymał nerwów na wodzy i w doliczonym czasie zobaczył drugą żółtą kartkę za atak łokciem w twarz przeciwnika.


Wciąż „w podstawie”

W trochę innej rzeczywistości, bo na drugim końcu tabeli, kolejny mecz w La Lidze zanotował Kamil Piątkowski. Jest to warte wspomnienia, bo odkąd obrońca przeniósł się do Granady, nie miał szczęścia. Defensor po swoim debiucie w Hiszpanii leczył uraz, a po dwóch spotkaniach przerwy dostał szansę gry w wyjściowej jedenastce. 23-latek na początku lutego spędził tylko 20 minut na murawie w starciu przeciwko Las Palmas, bo dostał czerwoną kartkę. Nie jest to z pewnością wymarzony początek Polaka na Półwyspie Iberyjskim, a mimo tego trener Alexander Medina wciąż na niego stawia. Piątkowski po wymuszonej pauzie znów pojawił się od pierwszego gwizdka na boisku przeciwko Almerii. Dla jego drużyny miał być to odpowiedni moment na zwycięstwo. W końcu rywale są najsłabszą ekipą w lidze. Ostatecznie nie dodali do swojego bilansu 3 punktów, a zaledwie 1. Niewiele to zmienia w sytuacji Granady, która zwycięstw potrzebuje jak ryba wody, żeby jak najszybciej wydostać się ze strefy spadkowej. Zaznaczmy, że poza Piątkowskim, w meczu zagrał także Kamil Jóźwiak. Skrzydłowy przesiedział większość meczu na ławce, a szkoleniowiec z jego usług skorzystał dopiero w 90 minucie.


Pogrom na Metropolitano

Koncert strzelecki urządzili sobie piłkarze Atletico. Po tym, jak na początku miesiąca Athletic Bilbao przerwał ich roczną serię meczów bez porażki u siebie, znów pojawili się na stadionie Metropolitano i ich ofiarą stała się ekipa z Gran Canarii. Las Palmas przybyło do stolicy Hiszpanii i nie było faworytem, ale raczej nie spodziewało się takiego pogromu. 5:0 to wynik, który musi robić wrażenie, niezależnie od tego, przeciwko jakiemu zespołowi się zwycięża.


Kacper Janoszka

 

Villarreal – Getafe 1:1 (0:1)

0:1 – Maksimović (24), 1:1 – Moreno (56)


Atletico – Las Palmas 5:0 (2:0)

1:0 – Llorente (15), 2:0 – Llorente (20), 3:0 – Correa (47), 4:0 – Correa (62, karny), 5:0 – Depay (87)


Osasuna – Cadiz 2:0 (0:0)

1:0 – Budimir (63), 2:0 – Budimir (90+1)


Celta – Barcelona 1:2 (0:1)

0:1 – Lewandowski (45), 1:1 – Aspas (47), 1:2 – Lewandowski (90+7)


Valencia – Sevilla 0:0


Rayo – Real Madryt 1:1 (1:1)

0:1 – Joselu (3), 1:1 – de Tomas (27, karny)


Granada – Almeria 0:1 (0:1)

0:1 – Pubill (9)


Mallorca – Sociedad 1:2 (1:1)

1:0 – A. Sanchez (4), 1:1 – Kubo (38), 1:2 – Merino (90+3)


Mecz Betis – Alaves zakończył się po zamknięciu numeru.

 

1-4 - LM, 5 - LE, 6 - LKE, 18-20 - spadek


Strzelcy

16 - Bellingham (Real M.),

15 – Mayoral (Getafe),

14 - Dowbyk (Girona),

13 - Morata (Atletico), Budimir (Osasuna).