Nick Taylor udowodnił, że jest „agentem do zadań specjalnych”. Zdjęcia: PAP/EPA


Triumf w oparach chmielu

Kanadyjczyk Nick Taylor uwielbia spektakularne zwycięstwa. Kibicom zafundował wspaniały spektakl.

 

Tak było podczas ubiegłorocznego Canadian Open, trzeciego najstarszego turnieju globu, kiedy wprawił w stan ekstazy kanadyjską publiczność. Niemniej nieprawdopodobny spektakl zafundował kibicom teraz, podczas najgłośniejszego i najbardziej wyskokowego turnieju golfowego na kuli ziemskiej.

 

Dzikie tłumy

WM Phoenix Open to turniej specyficzny. Znany z tego, że odwiedzają go dzikie tłumy kibiców, rozbawionych, głośnych i spożywających ocean piwa. Tym razem było podobnie, jednak sprawy wymknęły się nieco spod kontroli. Kibice, których przewinęło się w tym roku ponad 720 tysięcy, odwiedzając słynny Stadium Course - TPC Scottsdale, zakupili w sumie 1100000 piw! Naszym oczom ukazały się niezwykłe sceny z udziałem publiczności. Były więc ślizgawki błotne, pajacyki z nagim torsem w bunkrze, bójki o nic, spektakularne ucieczki przed próbującą zapanować nad tym ochroną, ostre wymiany zdań pomiędzy podchmielonymi „kibolami” a zawodnikami, którzy stracili cierpliwość i zwyczajowe poczucie humoru. Filmy przedstawiające pijackie sceny oczywiście biły rekordy wyświetleń. W sobotę dantejskie sceny doprowadziły nawet do chwilowego zawieszenia sprzedaży alkoholu, a fani z biletami utknęli przy barierkach i nie mogli wejść na teren pola. W niedzielę amerykański kapitan drużyny Ryder Cup, Zach Johnson i Billy Horschel wymienili dość ostre słowa z widzami. Podczas całego turnieju 54 osoby zostały aresztowane, a 211 usunięto z pola! Zdecydowanie było zbyt „wesoło”. Wydarzenie dumnie określane przez organizatorów jako „the people’s open” wymknęło się spod kontroli, a ekscesy publiczności stały się historią samą w sobie. Już po wszystkim włodarze bili się w piersi, zapewniając, że za rok nastąpią duże zmiany organizacyjne, które mają zapobiec takim wybrykom.


Fascynujący pojedynek

A jednak, mimo tych niesprzyjających i niemających wiele wspólnego ze sportem okoliczności, widowisko to zapamiętamy głównie z innego powodu. W niedzielę, podczas której gracze kończyli trzecią rundę i natychmiast rozpoczynali czwartą, rozgorzała niezwykła batalia, pomiędzy weteranem, Charleyem Hoffmanem, i młodszym od niego o 12 lat Nickiem Taylorem. Obaj popisywali się nieprawdopodobnymi zagraniami podczas ostatnich momentów rundy finałowej i obaj zmierzyli się na koniec w niesamowitej dogrywce. Kiedy swoją batalię kończył 47-letni Charley, wydawało się, że tytuł jest już jego. Genialna runda 64 i wystrzałowy rezultat -21 wydawały się wtedy nie do doścignięcia. Wszystko wskazywało na to, że po prawie ośmiu latach wreszcie wygra ponownie. Wówczas do gry wkroczył natchniony 35-latek, który trafił birdie na dołkach 15, 16 i 18 i zmienił wszystko. Niezbyt zachwycony tym stanem rzeczy Hoffman musiał ściągnąć pas, którym chronił umęczone długim dniem plecy i udać się na play off. Nick dokończył tam dzieło zniszczenia, trafiając na rozgrywanym ponownie dołku osiemnastym dwa kolejne birdie, przeciwko jednemu swojego oponenta. Widowisko to miało swoją fascynującą dramaturgię. Charley stracił, być może bezpowrotnie, szansę na piąte trofeum PGA Tour, a Nick udowodnił, że jest „agentem do zadań specjalnych”. Spośród czterech triumfów PGA Tour, trzy były naprawdę nadzwyczajne. W 2020 roku wygrywał aż czterema uderzeniami na legendarnym Pebble Beach. W 2023 roku przeszedł do historii, zostając pierwszym od 1954 roku kanadyjskim zwycięzcą zacnego Canadian Open, pokonując tam w dogrywce Tommy Fleetwooda, po wtoczeniu putta z 22 metrów!


Czerpanie z dobrych doświadczeń

Kiedy rok temu Scottie Scheffler zdobywał po raz drugi z rzędu mistrzostwo w WM Phoenix Open, Nick przyglądał się temu z bardzo bliska, grając z nim i Jonem Rahmem w grupie finałowej. Wówczas był drugi, dwa uderzenia za Schefflerem i trzy przed Rahmbo. Tym razem dokończył dzieła, zbierając wówczas bezcenne doświadczenia. Szczęśliwy Kanadyjczyk tak nawiązywał do ubiegłorocznych wydarzeń: „Myślę, że ostatni rok był ogromnym krokiem w mojej karierze. Gra z Rahmem i Scottiem w ostatniej grupie, z jedynką i dwójką na świecie, naprawdę stając na wysokości zadania, dała mi dużo pewności siebie. Jechać na tym przez resztę roku i wygrać narodowe mistrzostwa w taki sposób, w jaki to zrobiłem, było niesamowite. Miło było przeżyć takie chwile. Myślę, że w zeszłym roku dużo czerpałem z turnieju Canadian Open i czerpałem z tego również w innych chwilach. Z jakiegoś powodu, im później to następuje, wydaje mi się, że jestem trochę bardziej zamknięty w sobie i w pewnym sensie delektuję się tymi momentami. To była świetna zabawa”. Światowy No.1 Scottie Scheffler nie zdołał zostać drugim po Arnoldzie Palmerze graczem, który zwyciężał w Phoenix Open trzy razy z rzędu, tym razem zajmując trzecią pozycję, wraz z Samem Burnsem, trzy uderzenia za Nickiem i Charleyem. Jedno oczko dalej był Sahith Theegala, plasując się na piątym miejscu. 


Tiger is back!

Tiger Woods wraca do gry, w dodatku w nowej odsłonie! Piętnastokrotny triumfator wielkoszlemowy rozegra swój pierwszy turniej w tym roku, podczas The Genesis Invitational, toczącym się jak zwykle w legendarnym Riviera Country Club. W 1996 roku 16-letni Tygrys, jeszcze jako amator wystąpił tam w swoim pierwszym turnieju PGA TOUR. Teraz będzie zarówno graczem, jak i gospodarzem turnieju. W roli caddiego wystąpi weteran Lance Bennett, znany ze współpracy m.in. z Mattem Kucharem, Sungjae Imem i zawodniczkami LPGA. To wszystko kilka dni po tym, jak Woods przedstawił swoją nową markę odzieżową - Sun Day Red. Jak nietrudno się domyślić w logo nie zabrakło… tygrysa. W Kalifornii zobaczymy 22 z 24 najlepszych golfistów w rankingu światowym. Hiszpan Jon Rahm niestety nie będzie miał szans na obronę tytułu, po głośnej przeprowadzce za około 500 milionów dolarów do saudyjskiej ligi LIV Golf. Transmisje The Genesis Invitational od czwartku do niedzieli, w Eurosport 2. 

Kasia Nieciak