Piłkarze Wybrzeża Kości Słoniowej mają za sobą niezwykły turniej. A może być jeszcze lepszy - przed nimi finał z Nigerią. Fot. Kim Price/Cal Sport Media/SIPA USA/PressFocus.pl


Triumf Afryki Zachodniej

W niedzielnym finale 34. Africa Cup of Nations Wybrzeże Kości Słoniowej zagra z Nigerią.


PUCHAR NARODÓW

Cały turniej stał pod znakiem niespodzianek i sensacji, ale i tak zestawienie zespołów, które awansowały do finału, jest zaskoczeniem. Owszem, i reprezentacja gospodarzy, czyli WKS, i nigeryjskie „Super Orły” to elita w futbolu na Czarnym Lądzie, ale nie stawiano ich w gronie głównych faworytów w walce o puchar. Do tego „Słonie” z Wybrzeża w koszmarnym stylu zaczęły turniej, przegrywając w grupie A nie tylko z Nigerią 0:1, ale też doznając sensacyjnej klęski z Gwineą Równikową aż 0:4. Po tym meczu zwolniono szkoleniowca. Z pracą pożegnał się Jean-Louis Gasset, a jego rolę przejął dotychczasowy asystent Emerse Fae. Ten były reprezentant WKS nie miał wiele czasu, żeby posklejać rozbity zespół, ale udało mu się. Dobre zmiany, a także łut szczęścia w starciach z Senegalem oraz świetnie prezentującym się w turnieju Mali, a także środowa wygrana w półfinale z DR Konga 1:0, po trafieniu w 65 minucie Sebastiane Hallera, dały wielki finał.

- Jako piłkarz nie zaznałem tego szczęścia, by triumfować w Pucharze Narodów. Tym bardziej teraz jako szkoleniowiec mam motywację do tego, żeby to uczynić. Zrobię wszystko, żeby drużyna była przygotowana do decydującego starcia. Triumf u siebie byłby dla nas wszystkich wielką sprawą - podkreśla Fae, 41-krotny reprezentant „Słoni”, który grał w świetnym reprezentacyjnym zespole, m.in. razem z Didierem Drogbą. Ten zresztą wspiera młodszych kolegów swoją obecnością na trybunach. Tak też było w starciu z „Lampartami” z DR Konga.

Wspierani przez ponad 50 tys. kibiców na stadionie w Abidżanie gospodarze mogli wygrać wyżej, ale kilku znakomitych okazji nie wykorzystał ich napastnik nr 1 Haller. Trafił do siatki tylko raz, ale - jak się okazało - to wystarczyło. „Słonie” w finale Pucharu Narodów są po raz piąty. Wygrały dwa razy, w 1992 i 2015, a dwa finały z Drogbą w składzie przegrały, z Egiptem w 2006 i z Zambią w 2012. Oba zresztą w serii karnych.

Teraz na ich drodze stoi Nigeria - inny wielki rywal, też z Afryki Zachodniej, która nadal będzie wiodła prym w futbolu na Czarnym Lądzie, bo przecież przed dwoma laty triumfował Senegal. Dla „Super Orłów” to już finał numer 7. Na razie mają trzy triumfy (1980, 1994, 2013). Jak będzie teraz? Nigeryjskie media triumfują, ale przestrzegają też przed niedzielnym starciem, kiedy to „Słonie” będą wspierane przez 50 tys. fanatycznych kibiców. „Super Orły” mają w składzie kilku bohaterów. Podkreśla się pracę dla drużyny świetnego napastnika Victora Osimhena, który wprawdzie nie zdobywa wielu bramek, ale jego rolę nie sposób przecenić. W defensywie wszystko w ryzach trzyma z kolei kapitan William Troost-Ekong. Za wygrany w serii karnych półfinałowy mecz z RPA największe brawa zebrał za to bramkarz Stanley Nwabali, który na co dzień gra właśnie w RPA - w Chippa United. Nie było wiadomo, czy pojedzie na turniej do Wybrzeża, a teraz należy do najlepszych golkiperów mistrzostw! - Za nami już udany turniej. To zasługa naszych szkoleniowców i całego sztabu - mówi skromnie 27-letni bramkarz, który w starciu z RPA w konkursie karnych obronił dwa strzały.


Michał Zichlarz


PUCHAR NARODÓW AFRYKI

Finał, niedziela, godz. 21.00, Wybrzeże Kości Słoniowej – Nigeria

Mecz o III miejsce, sobota, godz. 21.00, DR Konga – RPA

Mecze na platformie streamingowej Megogo