Sport

Trenerski debiut z happy endem

Marcin Włodarski udanie rozpoczyna pracę jako szkoleniowiec Zagłębia.

Przepychanka biodrami w wykonaniu Tomasza Pieńko z Zagłębia z Christosem Dionisem z Radomiaka. Fot. PAP/Maciej Kulczyńsk

W Lubinie czekano na ten mecz ze szczególnym zainteresowaniem: po zwolnieniu Waldemara Fornalika zespół objął Marcin Włodarski, dla którego był to debiut w ekstraklasie – do tej pory zajmował się młodzieżowymi reprezentacjami Polski w różnych kategoriach wiekowych.  Debiut można uznać za udany, Zagłębie ostatecznie wygrało. Ciekawe, że jeszcze nigdy w starciu tych drużyn gospodarze nie zwyciężyli. No to się teraz zdarzyło.

Obijane bramki

Rywal był trudny – Radomiak –ze szczególnie groźną szpicą, czyli Leonardo Rochą, liderem strzelców ekstraklasy. Rocha w tym meczu był aktywny, miał okazje, ale tym razem  - trudno w to uwierzyć  pamiętając o wcześniejszych dokonaniach  - był nieskuteczny.

Od mocnego uderzenia zaczęli gospodarze. W 3 minucie rozpędzony Marek Mróz przywalił w spojenie! Goście odpowiedzieli słupkiem po strzale – jakżeby inaczej – Leonardo Rochy. W 17 minucie po miękkiej wrzutce z prawej strony pola karnego od Jana Grzesika do Rochy - Portugalczyk główkował i piłka otarła się o słupek. Niedługo później znów akcja tego duetu: Grzesik zgrał z lewej strony do Rochy w pole karne. Napastnik Radomiaka uderzył po przyjęciu, ale zwlekał jednak zbyt długo i strzał został zablokowany. W 39 minucie Rocha miał kolejną okazję, ale Dominik Hładun złapał piłkę tuż przed linią bramkową.

Gol w doliczonym czasie

Początek drugiej połowy był znacznie słabszy niż wcześniejsze fragmenty, pod bramkami niewiele się działo. Dopiero po kwadransie cały stadion podskoczył, gdy wydawało się, że Mróz trafił do bramki, a ryk euforii zamienił się w jęk zawodu, gdy okazało się, że to ledwie… boczna siatka.

Zagłębie naciskało, z powietrza strzelał Tomasz Pieńko, ale nic z tego nie wynikało. Gra była rwana, zaczęła się seria zmian, na boisko musieli wbiegać lekarze, jak choćby przy urazie Mateusza Cichockiego, stopera Radomiaka, który musiał opuścić boisko.

W doliczonym czasie strzelał aktywny Pieńko, ale Maciej Kikolski obronił. Wydawało się, że to koniec, ale Pieńko jeszcze raz spróbował i wyszło wspaniale. Jego płaski strzał z dosyć ostrego kąta, po którym piłka odbiła się od słupka, był nie do obrony. Stadion eksplodował z radości.

Paweł Czado

 


MÓWIĄ LICZBY
ZAGŁĘBIE RADOMIAK
6 strzały celne 6
16 strzały niecelne 8
57 posiadanie piłki 43
3 rzuty rożne 2
13 faule 9
0 spalone 0
0 żółte kartki 1