Sport

Trener wciąż wierzy

Jacek Magiera uważa, że sprawa awansu jest otwarta. Fot. Mateusz Porzucek / Press Focus

ELIMINACJE LIGI KONFERENCJI

Pod względem statystycznym wicemistrzowie Polski w środowym meczu z Sankt Gallen nie wypadli najgorzej, o czym świadczą te liczby – posiadanie piłki 48 proc. : 52 proc., strzały celne 7:5, strzały niecelne 7:7, rzuty rożne 7:3, faule 5:11. Niestety, wrażenie artystyczne to zupełnie inna bajka, raziła zwłaszcza nieporadność defensorów, nie tylko w momencie ataków przeciwnika, ale również w chwilach wyprowadzania piłki z własnego pola karnego i konstruowania akcji zaczepnych. Niecelnych podań było na potęgę, a w akcji, po której padł pierwszy gol dla gospodarzy, ci zabawili się z obrońcami Śląska niczym z przedszkolakami. Nie da się również ukryć, że po odejściu Erika Exposito wicemistrzom Polski brakuje napastnika z prawdziwego zdarzenia. Mecz w Sankt Gallen dostarczył namacalnych dowodów, że takim zawodnikiem nie jest 11. Niestety, wrażenie artystyczne to zupełnie inna bajka, raziła zwłaszcza nieporadność defensorów, nie tylko w momencie ataków przeciwnika, ale również w chwilach wyprowadzania piłki z własnego pola karnego i konstruowania akcji zaczepnych. Niecelnych podań było na potęgę, a w akcji, po której padł pierwszy gol dla gospodarzy, ci zabawili się z obrońcami Śląska niczym z przedszkolakami. Nie da się również ukryć, że po odejściu Erika Exposito wicemistrzom Polski brakuje napastnika z prawdziwego zdarzenia. Mecz w Sankt Gallen dostarczył namacalnych dowodów, że takim zawodnikiem nie jest niestety Sebastian Musiolik.

Odnoszę wrażenie, że trener wrocławian Jacek Magiera robi dobrą minę do złej gry, bo wynik mówi wszystko, a szkoleniowiec z uporem maniaka dowodzi, że jego zespół nie był gorszy od przeciwnika. – Mój zespół pokazał bardzo wysoki poziom przygotowania psychomotorycznego – stwierdził 47-letni szkoleniowiec. – Potrafiliśmy rywalizować w meczu otwartym, gdzie przez dużą część musieliśmy grać w ataku pozycyjnym. Chcemy to powtarzać w kolejnych meczach. Rywale nas niczym nie zaskoczyli, a dwa gole, które straciliśmy, to były prezenty. Mieliśmy wiele okazji, aby strzelić gola i wypróbowaliśmy bramkarza rywali, który kilka razy świetnie interweniował. Powiem otwarcie: sprawa awansu według mnie jest otwarta i we Wrocławiu zrobimy wszystko, aby awansować do IV rundy. Druga połowa środowego meczu to była nasza pełna dominacja, mieliśmy mecz pod kontrolą i zasłużyliśmy przynajmniej na jednego gola, ale piłka czasami jest niesprawiedliwa. Po prostu taki jest sport. Teraz już o tym nie myślimy, straty będziemy odrabiać w czwartek. Jestem pewien, że moja drużyna z każdym meczem będzie grała coraz lepiej.

Bogdan Nather