Trener wciąż wierzy
Ante Simundza jest przekonany, że kibice zbyt szybko pogrzebali żywcem jego drużynę.
Po pierwszym meczu z Piastem trener Śląska Ante Simundza nie miał powodów do zadowolenia. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus
Powiedzieć, że wciąż aktualny wicemistrz Polski jest w „podbramkowej” sytuacji, to nic nie powiedzieć. Drużyna z Oporowskiej jedną nogą jest już w Betclic 1. Lidze, a ostatnia porażka na własnym stadionie z Piastem Gliwice (1:3) spotęgowała jej problemy.
Inna twarz
Nowy szkoleniowiec wrocławian Ante Simundza z trudem przełknął porażkę swojego zespołu, ale bardziej zwaliła go z nóg nieporadność jego podopiecznych. - Byłem zaskoczony, bo zobaczyłem inną twarz zespołu - przyznał Słoweniec. - Rozmawialiśmy we wtorek z zawodnikami, wiedzą, że nie grali dobrze. Są świadomi, że to nie był wystarczający poziom. Najważniejsze jest to, żebyśmy zrobili dobrą analizę. Jeżeli chcemy osiągnąć sukces, musimy dobrze zaprezentować się w Radomiu. Jedno to treningi, a drugie to mecze. Najważniejsze, jak reaguje się po przegranej, bo gdy się wygrywa, to dużo można ukryć. Gdy przegrywamy, to wszystko widać wyraźniej. Analiza jest bardzo ważna, bo nie wszystko było złe w tym meczu. Na podstawie tego chcemy poprawić się w przyszłości. Możliwe, że nasz problem jest mentalny, ale nie chcę tak o tym myśleć. Myślę, że piłkarze mają jakość, a jedyną rzeczą, którą chcę zauważać, to to, że granie będzie dla nich przywilejem. W życiu jest wiele innych trudnych rzeczy. Jesteśmy w tym wszyscy razem jako klub, jako drużyna i musimy zdawać sobie z tego sprawę.
Mieli zły dzień
Wrocławianie limit pomyłek de facto wyczerpali, dlatego w najbliższej potyczce z Radomiakiem nie mogą sobie pozwolić na potknięcie. - Dla nas każdy mecz będzie trudny - przyznał Ante Simundza. - Musimy podchodzić do każdego spotkania jak do finału. Mamy sportową presję i musimy z nią żyć. Musimy grać na poziomie, na jakim jesteśmy w stanie grać w tej konkretnej sytuacji i do tego będziemy dążyć w sobotę. Piłkarzy wybieram do składu na podstawie ich przygotowania. Trzeba wiedzieć, że Jehor Macenko, postrzegany jako główny sprawca ostatniej porażki, nie był jedynym, który miał zły dzień. Jeślibym osądził go tylko na podstawie jednej gry, to nie będzie to sprawiedliwe. Mieliśmy problem z Aleksem Petkowem, na drugim treningu w okresie przygotowawczym pojawił się problem z Simeonem Petrowem, więc zaczęliśmy grać bez nich. Jehor był jedyną opcją, jaką mieliśmy, więc sytuacja niejako nas zmusiła do wystawienia go na środku obrony.
Lubi trudne wyzwania
- Czy przeprowadzone zimą transfery były trafione? To pytanie do dyskusji z dyrektorem sportowym Rafałem Grodzickim. Wciąż chcemy uzupełnić pewne pozycje. Jeżeli nie uda się, to i tak mamy drużynę, z którą możemy osiągnąć nasz cel, czyli utrzymanie. Zdecydowałem się tu przyjechać i pomóc. Wciąż uważam, że jesteśmy w stanie osiągnąć cel. To dobre i duże wyzwanie, choć wiem, że to będzie trudne. Wszyscy w Polsce już nas skreślili, ale trudne wyzwania są dla mnie satysfakcjonujące. Mam nadzieję, że moja drużyna podejdzie do tego w taki sam sposób, bo taka jest rzeczywistość, tak wygląda to w wielu klubach na świecie. Chciałbym mieć tutaj wszystkich zawodników od razu gotowych do gry, ale wiemy, jakie są realia. Zimowe okienko transferowe jest krótkie i tak to wygląda wszędzie. A jeżeli nie mam na coś wpływu, to co mogę zrobić? Wierzę, że klub zrobi wszystko, co w jego mocy - powiedział szkoleniowiec Śląska.
Czekają na Petkowa
W kadrze na mecz z Piastem zabrakło między innymi stopera Aleksa Petkowa. Czy Bułgar pojawi się na boisku w najbliższej kolejce? - To nie zależy ode mnie, lecz od fizjoterapeutów - zastrzegł trener Simundza. - Dobrą rzeczą jest, że trenuje już na boisku. Szczerze mówiąc, nie wiem, kiedy wróci. Po każdym treningu czekamy na reakcję jego organizmu. Jeżeli nic się nie dzieje, to zwiększamy obciążenia. Mam nadzieję, że zespół medyczny zrobi co może, żeby wrócił do gry jak najszybciej. Jak zacznie z nami trenować, to stwierdzimy, czy będzie gotowy wystąpić w meczu.
Nieobecny na ławce był także turecki pomocnik Burak Ince. - Sytuacja zmusiła nas do tego, że nie był na obozie – wyjaśnił Ante Simundza. - Dotąd odbył tylko dwa pełne treningi z drużyną. Może grać jako skrzydłowy albo „dziesiątka”, ale po dwóch treningach nie mogę powiedzieć o nim nic więcej. Muszę zobaczyć więcej jego gry na treningach, żeby stwierdzić, gdzie bym go widział.
Bogdan Nather