Sport

Trener nie musi być problemem

Piłkarscy szkoleniowcy często tracą pracę, jest to wliczone w ich zawód. Nie zawsze jednak takie zwolnienie przynosi korzyści dla klubu.

Tymczasowy trener Mariusz Arczewski musiał tłumaczyć się z remisu z Motorem, choć przecież nie miał zbyt dużego wpływu na utratę punktów. Fot. Łukasz Laskowski / Press Focus

Kamil Kuzera pracował w Koronie Kielce przez niecałe dwa lata. Dwukrotnie utrzymywał zespół w ekstraklasie, a teraz, gdy zmieniły się władze w klubie, został zwolniony. Ostatnie spotkanie kielczan udowodniło – zresztą już nie po raz pierwszy w historii polskiego futbolu – że nie zawsze wina za słabsze wyniki leży po stronie szkoleniowca. Korona co prawda zdobyła pierwszy punkt w sezonie, a drużyną zza linii bocznej dowodził tymczasowy trener Mariusz Arczewski. Prawda jest jednak taka, że Korona powinna mecz z Motorem Lublin wygrać. Wystarczyło jedno nieodpowiedzialne zachowanie Xaviera Dziekońskiego, żeby sędzia podyktował rzut karny, który został wykorzystany przez Piotra Ceglarza. Wpływ trenera na to, co zrobił golkiper, był żaden. Z powodu zwolnienia Kuzery Arczewski zmuszony został do tłumaczenia się za remis, choć przecież lada moment nie będzie już pełnił funkcji pierwszego trenera. – Wracamy do domu niepocieszeni. Jesteśmy źli sami na siebie, bo schodzimy z pierwszej połowy, wygrywając 1:0, mając mecz pod kontrolą. Weszliśmy źle w drugą połowę, ale po chwili drużyna znów zaczęła grać według wyznaczonych zadań. Znów mieliśmy mecz pod kontrolą, choć sytuacji było mało. Od 75 minuty napędziliśmy niepotrzebnie gospodarzy, podaliśmy im rękę prostymi stratami. Zespół podświadomie zrobił krok do tyłu i ja już tego nie zmienię – powiedział po spotkaniu tymczasowy szkoleniowiec. Gdy drużyna zrobiła „krok do tyłu”, straciła gola i szansę na trzy „oczka”.

Motyw zwolnienia Kuzery był złożony i nie chodziło tylko i wyłącznie o wyniki zespołu. Większe znaczenie miały nieporozumienia na linii trenera z władzami, a także z dyrektorem sportowym. 41-latek nie zgodził się z tym, że piłkarze, którzy latem dołączyli do drużyny, stanowią wzmocnienie. Można jednak założyć, że gdyby Kuzera wygrał dwa pierwsze mecze, do jego odejścia z Korony by po prostu nie doszło. Były więc małe sportowe podstawy do tego, żeby z trenerem się pożegnać. Natomiast nikt nie jest w stanie zagwarantować, że kielczanie teraz zaczną punktować na zawołanie, niezależnie od tego, kto zostanie nowym trenerem. Drużyny w magiczny sposób nie odmienił dotychczasowy asystent Mariusz Arczewski i nie zrobi tego ten, który w klubie zaraz zostanie zatrudniony. Jego nazwisko mamy poznać w środę, tak przynajmniej zapewnił tymczasowy prezes klubu Karol Jakubczyk. Portal „Echo Dnia” poinformował, że na liście kandydatów do objęcia funkcji szkoleniowca znajdują się trzy nazwiska. Jednym z nich ma być Jacek Zieliński. To znany i doświadczony trener, ale czy z dnia na dzień będzie on w stanie podnieść zespół? Łatwiejsze do uwierzenia byłoby stwierdzenie, że to zwolniony Kuzera, który przepracował z drużyną cały okres przygotowawczy, zna ją jak nikt inny i przy odrobinie cierpliwości władz zacząłby wygrywać.

Punkt z Motorem nie może być traktowany jako przełamanie, o czym zresztą doskonale wiedzą zawodnicy. Niewiele zmienia on w sytuacji, w której znalazła się Korona. – W każdym spotkaniu chcemy zdobyć trzy punkty i w starciu z Motorem się to nie udało, mimo tego, że byliśmy tego blisko – powiedział po spotkaniu Wiktor Długosz, który od początku lipca jest piłkarzem kieleckiego klubu. W najbliższą sobotę, już najprawdopodobniej z nowym trenerem na ławce, Korona zmierzy się z Cracovią, która – w przeciwieństwie do kielczan – zdążyła już w tym sezonie wygrać. Będzie to jeden z pierwszych sprawdzianów, czy bez treneraKuzery zespół z województwa świętokrzyskiego będzie sobie radził lepiej.

Kacper Janoszka