Mateusz Mak czeka na swój pierwszy oficjalny występ w 2024 roku. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus.pl


Trapiony kontuzjami

W ostatnim czasie Mateusz Mak doznał kontuzji, ale na szczęście wraca do pełni sprawności.

 

GKS KATOWICE

Skrzydłowy dołączył do GKS-u latem, żeby pomóc zespołowi z Katowic w osiągnięciu celu, jakim jest udział w barażach o grę w ekstraklasie. Zawodnik, który ma spore doświadczenie w grze na najwyższym szczeblu rozgrywek, miał być oczywistym wzmocnieniem zespołu Rafała Góraka, a jego początek na stadionie przy Bukowej był co najmniej obiecujący. W drugiej kolejce, w starciu z Chrobrym Głogów popisał się dubletem strzelonym zaraz po wejściu na boisko z ławki rezerwowych. Chwilę później stał się zawodnikiem wyjściowej „11”, dodał do swojego bilansu kolejne trafienie w meczu przeciwko Zniczowi Puszków, a później zniknął. Doznał urazu.


Pechowiec

2 mecze przerwy (z Zagłębiem Sosnowiec i Lechią Gdańsk) nie wpłynęły dobrze na formę byłego zawodnika Stali Mielec. Od końca września do zakończenia zmagań jesiennych tylko 4 razy znalazł się w podstawowym składzie GieKSy i zdobył tylko jedną bramkę. Z pewnością na jego dyspozycję wpłynęła nie tylko kontuzja, ale także słabsza forma całego zespołu, który w tym okresie tylko dwukrotnie wygrywał. Mimo wszystko od Maka oczekiwano więcej i wierzono, że po przerwie zimowej będzie ważnym elementem układanki trenera Góraka.

Tymczasem 32-latek w 2024 roku przestał pojawiać się na kartkach ze składami. Klub nie informował, dlaczego Maka brakuje nawet na ławce rezerwowych. Jego absencja była… praktycznie niewidoczna, bo zespół zaczął hurtowo zdobywać punkty. Można było podejrzewać, że piłkarz po raz kolejny doznał urazu, który wykluczył go z gry i te domysły potwierdziły się, o czym za pośrednictwem mediów klubowych poinformował sam zainteresowany.

- Gwarantuję, że oddam serducho. Postaram się przełożyć jakość z ekstraklasy na I ligę – mówił po podpisaniu kontraktu z GieKSą przed sezonem Mateusz Mak. Problem polega jednak na tym, że zawodnik w ostatnim czasie ma sporego pecha, który go nie opuszcza. Jeszcze grając w Mielcu stracił dużą część 2022 roku, gdy najpierw zmagał się z problemami kardiologicznymi, a później złamał palec u stopy. Podczas pobytu w GKS-ie także już dwukrotnie był zmuszony do przerwy. Nie jest więc w stanie „oddać serducha”, bo co chwilę jest wybijany z rytmu meczowego.


Powrót do treningów

Teraz zawodnik wrócił do treningów. Pojawił się na ławce rezerwowych podczas pojedynku z Podbeskidziem, a w trakcie reprezentacyjnej przerwy zagrał także w sparingu z bielszczanami. Dla Maka 2-tygodniowa pauza od ligowych meczów z pewnością była zbawienna. GKS udał się na krótkie zgrupowanie, podczas którego zawodnik mógł nadrobić zaległości treningowe. - Bardzo się przydał czas spędzony na obozie w Ustroniu. Potrenowaliśmy mocniej, zwłaszcza my, zawodnicy, którzy mniej grali. Mieliśmy też jednostki wyrównawcze – stwierdził skrzydłowy. - Bardzo mi to było potrzebne i z każdym kolejnym dniem będę wracał do formy – dodał.

Wydaje się więc, że pierwszy oficjalny mecz Maka w 2024 roku nieuchronnie się zbliża. Po kontuzji nie ma już śladu, ale pojawiła się kolejna przeszkoda w postaci konkurencji, która wyrosła podczas jego nieobecności. W ostatnim ligowym meczu ze świetnej strony pokazał się Mateusz Marzec, który dwukrotnie pokonywał golkipera Podbeskidzia. Drugim w kolejności na tę pozycję jest Shun Shibata, który jest cennym rezerwowym. Mak musi się więc naprawdę postarać, żeby znów znaleźć się w wyjściowej jedenastce!

Kacper Janoszka