Transfery lubią ciszę
8400
Transfery lubią ciszę
Rozmowa z Januszem Niedźwiedziem, trenerem Ruchu Chorzów
Jeśli miałby pan złożyć raport personalny po pierwszym treningu, to jakby on brzmiał?
- Mieliśmy jeszcze drobne rzeczy związane z poprzednim sezonem. Dopiero dzień później dołączył do nas Robert Dadok z racji tego, że we wtorek miał iniekcję i musieliśmy poczekać do piątku. Reszta - tak jak widzieliśmy na treningu.
Kontrakt Dadoka wygasa z końcem czerwca, czyli - jak rozumiem - zostanie przedłużony lub jest tego blisko...
- Jeśli chodzi o Roberta i wszystkich innych zawodników, rozmowy trwają i sprawa jest otwarta.
Macie kilku piłkarzy z kontraktem ważnym jeszcze dwa tygodnie, ale nie było ich na pierwszych zajęciach, jak np. Somy Novothny'ego czy Josemy...
- Josema dostał trochę więcej wolnego z racji spraw prywatnych. Co do reszty, były rozmowy odnośnie przyjazdu i wypełnienia kontraktu, ale to zostawię dla siebie.
Kiedy możemy spodziewać się kolejnych transferów?
- Transfery lubią ciszę. One cały czas się dzieją, jeśli chodzi o rozmowy, możliwości pozyskania. Aktualnie jesteśmy w takim momencie okna transferowego, że wszyscy mają wiele opcji. Każdy z zawodników mierzy jak najwyżej, chce zarabiać jak najwięcej. To dla klubów trudny okres pozyskiwania piłkarzy. Wszyscy bardzo się teraz cenią. Myślę, że minie jakiś tydzień czy dwa, gdy drużyny nasycą się zawodnikami, przez co ci będą bardziej dostępni i na pewno to też będzie sprzyjało większej liczbie transferów. Cały czas rozmawiamy i tak będzie pewnie przez najbliższy okres.
Jakie macie plany treningowe na najbliższy czas?
- Pierwszy trening odbyliśmy wyjątkowo na bocznym boisku, bo płyta główna była zajęta przez trampkarzy, którzy walczyli o mistrzostwo Śląska (zdobyli je, pokonując w ostatniej kolejce Zagłębie Sosnowiec 2:0 - przyp. red.). Początkowo będziemy mieli bardzo dużo testów i badań, będą też treningi wprowadzające z piłką. Od poniedziałku rozpoczynamy pełny mikrocykl z dużymi obciążeniami. Z racji tego, że przerwa była krótka, nie potrzebujemy długiego wprowadzenia. Od początku uderzymy dosyć mocno. W poniedziałek 24 czerwca wyjedziemy na zgrupowanie, z którego wrócimy po 10 dniach. Potem będą dni wolne dla zawodników i zostaną nam pełne dwa tygodnie do meczu ligowego na dwa pełne mikrocykle. Tydzień przed ligą rozegrany jeszcze mecz kontrolny (z Rekordem Bielsko-Biała przy Cichej - przyp. red.).
Liczy pan, że na zgrupowanie do Buska-Zdroju pojedzie kadra zbliżona do ligowej?
- My, jako trenerzy, chcielibyśmy, aby już na kolejnym treningu była pełna grupa. Natomiast jestem realistą i zdaję sobie sprawę, że na pewne ruchy trzeba będzie poczekać. Myślę, że i przed obozem, i po nim będą piłkarze, którzy nie załapią się w swoich klubach albo nie otrzymają satysfakcjonującej oferty. Wtedy też będą możliwości, żeby ich pozyskać. To okienko będzie jeszcze trwało. Wiele zespołów jako start treningów wyznaczyło 16-17 czerwca. My zaczęliśmy wcześniej z racji tego, że chcieliśmy pozałatwiać parę rzeczy organizacyjnych, jeśli chodzi o zespół i badania. Myślę, że później, w trakcie całego tego okresu, zawodnicy będą dołączać do drużyny.
Wiadomo że na obozie zagracie sparingi z Koroną Kielce i Maccabi Tel Awiw. Udało się zakontraktować już trzeciego przeciwnika?
- Jeszcze nie. Mieliśmy plan, ale sparingpartner się wycofał i nadal szukamy. Jeśli się nie znajdzie, też sobie poradzimy, bo zrobimy trening. Mamy sporo pracy przed sobą, więc to nie zepsuje nam planów, ale oczywiście od razu po przyjeździe na zgrupowanie chcemy zagrać mecz kontrolny.
Jeszcze za wcześnie na deklaracje odnośnie następnego sezonu?
- Na razie naszym najważniejszym celem jest dobre przygotowanie się i budowa kadry. Myślę, że trzeba też docenić grupę zawodników, których mamy, trzon zespołu. To nie jest tak, że jesteśmy daleko. Oczywiście, potrzebujemy transferów i ludzi, którzy dodadzą jakości drużynie. Najważniejsze jednak jest to, że mamy już trzon i na tym opieram optymizm. Jest to też grupa, na której zależało nam, żeby tu była - także ludzie związani z Ruchem od dłuższego czasu, jak Maciej Sadlok czy Łukasz Moneta, którzy niedawno przedłużyli kontrakty. To takie ruchy, które nas cieszą.
Prezes Seweryn Siemianowski jasno zadeklarował, że chce walczyć o awans. Czy to nakłada na was dodatkową presję?
- Tutaj nie trzeba żadnej presji poprzez słowa. Wychodzę z założenia, że dobra praca zawsze się obroni. My taką chcemy właśnie wykonać. Tego, że mamy swoje ambicje, że jesteśmy ambitnymi ludźmi, nie trzeba nikomu mówić. Myślę, że pokazała to cała runda w ekstraklasie, a przede wszystkim te ostatnie, zwycięskie mecze. Za dobrą grą poszły wyniki. Wcześniej była bardzo dobra gra, ale wyniki nie szły jeszcze w odpowiednią stronę. Udowodniliśmy, że stać tę drużynę na wiele. Oczywiście, ona przejdzie pewną metamorfozę i trzeba poczekać na niektóre ruchy. Musimy też zobaczyć, jak będziemy wyglądać pod kątem urazowości, transferów, kiedy one będą. Obecnie za wcześnie mówić o konkretnych celach, natomiast chyba nie trzeba powtarzać tego, że nasze ambicje sięgają wysoko.
Nie obawia się pan, że z racji niekompletnej drużyny nie zdąży pan odpowiednio jej przygotować na początek rozgrywek i powtórzy się sytuacja z ekstraklasy, kiedy długo trzeba było czekać na seryjnie zdobywane punkty?
- Będziemy to mogli ocenić dopiero po zgrupowaniu, gdy będziemy wiedzieć, jaka kadra pojechała na obóz, iloma ludźmi dysponowaliśmy, czy nie przydarzyły się po drodze poważniejsze urazy, które wykluczą graczy na dłuższy okres. Mój optymizm buduję na tym, że pewien sposób, filozofię gry i to, co chcieliśmy zaszczepić w zespole zimą, już zaszczepiliśmy. Nawet na pierwszym treningu było widać, że nie zaczynamy od zera, ale wręcz przeciwnie. Mamy już swój model gry i kręgosłup drużyny, bo zostało w niej wielu zawodników. Rzecz jasna, jak powiedziałem, potrzebujemy piłkarzy do gry najlepiej jak najszybciej, ale czasem warto kilka dni poczekać i wziąć zawodnika z lepszą jakością i takiego, który pasuje do naszego grania.
Z racji napiętego harmonogramu imprez na Stadionie Śląskim dojdzie najpewniej do sytuacji, w której przez dwa miesiące i 8 meczów z rzędu, od początku sierpnia do początku października, będziecie grać na wyjazdach. To stanowi jakiś problem?
- Chcielibyśmy przede wszystkim grać przed naszymi kibicami. To nie chodzi tylko o mnie czy o piłkarzy, ale również o fanów. Piłka nożna jest dla kibiców. Futbol ma przyciągać ludzi, a wiemy dobrze, że nasz stadion tętni życiem, jest świetny doping i dobrze się na nim oglądało mecze w ekstraklasie. Kibice zawsze stawali na wysokości zadania. Żal oczywiście, że przez dłuższy okres nie będą mogli nas oglądać, ale to rzecz jasna zrekompensuje wiosna, kiedy w kluczowych momentach będziemy grać więcej u siebie. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Dla mnie to kuriozalna sytuacja, że będziemy musieli tak długo grać na wyjazdach. Natomiast zawsze wychodzę z założenia, że jeśli nie mam na coś wpływu, to nie marnuję na to czasu i energii, żeby dyskutować o jakiejś zmianie, skoro ja czy klub nie możemy tego zrobić. Mam też nadzieję, że to będzie dla wszystkich lekcja na przyszłość. Takie sytuacje pokazują, jak ważny jest stadion dla Ruchu i jak powinniśmy zadbać o to, aby ten stadion w Chorzowie powstał.
Rozmawiał Piotr Tubacki
DWA MIESIĄCE W DELEGACJI
Ruch czeka 8-tygodniowa, wyjazdowa seria. Jak udało nam się potwierdzić, „Niebiescy” przez 8 kolejnych spotkań nie zagrają przed własną publicznością. To wynik różnych imprez, które będą odbywały się w tym czasie na Stadionie Śląskim - koncerty, zawody lekkoatletyczne oraz żużlowe. W opublikowanym niedawno terminarzu 1. ligi Ruch ma już wpisane delegacje w kolejkach 4-7, ale najpewniej nie zagra też u siebie z Górnikiem Łęczna (8. kolejka) i Miedzią Legnica (10. kolejka). Do „Kotła czarownic” ma wrócić planowo na mecz z Kotwicą Kołobrzeg (12. kolejka - 5/6 października).
(PTub)
SZCZEPAN NA DŁUŻEJ
Jedna z kluczowych postaci Ruchu przedłużyła kontrakt do 2027 roku, rozwiewając tym samym plotki o swojej przyszłości. Danielem Szczepanem interesowały się kluby ekstraklasy oraz drugoligowa Wieczysta Kraków. Chorzowianie wysłali jasną deklarację odnośnie roli 29-latka w zespole, bo przecież jedną prolongatę podpisał... cztery miesiące wcześniej.