Sport

Transfer do Izraela

Wicemistrz Polski straci jedną ze swoich największych gwiazd - Matiasa Nahuela Leivę.

Przed Nahuelem Leivą (z lewej) nowe wyzwania... Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus

ŚLĄSK WROCŁAW

To już podobno formalność. W najbliższej potyczce ligowej z Lechem Poznań w drużynie trenera Jacka Magiery z Lechem Poznań zabraknie urodzonego w argentyńskim Rosario (tam przyszedł na świat m. in. Lionel Messi) Hiszpana Matiasa Nahuela Leivy. Powodem jego absencji będzie transfer do izraelskiego klubu Maccabi Hajfa, przejdzie tam na zasadzie transferu definitywnego.

Żadnych ustępstw

O sprzedaży Leivy do aktualnego lidera izraelskiej ekstraklasy mówiono już w maju bieżącego roku. Tego lata Maccabi Hajfa sprzedał kilku piłkarzy za ponad 12 milionów euro i część tych pieniędzy postanowił zainwestować w transfery nowych graczy. Jednym z zawodników, który „wpadł w oko” działaczom tego klubu był właśnie Nahuel Leiva. Złożył ofertę finansową przedstawicielom Śląska, a gdy ta została odrzucona, sukcesywnie podwyższał kwotę transferu. Włodarze wicemistrza Polski wyraźnie akcentowali, że 11 stycznia bieżącego roku Hiszpan przedłużył umowę z klubem z Oporowskiej, która od tego momentu obowiązuje do 30 czerwca 2027 roku. W nowym kontrakcie została zawarta klauzula odstępnego, opiewająca na dwa i pół miliona euro i wrocławianie absolutnie nie zamierzają zejść z tej ceny.

Kiepskie otwarcie

W poprzednim sezonie Matiasa Nahuel Leiva był w Śląsku jednym z głównych architektów tytułu wicemistrza Polski. Niespełna 28-letni pomocnik w sezonie 2023/24 zagrał w 28. spotkaniach ligowych, w których dziewięć razy wpisał się na listę zdobywców bramek i dołożył do tego dwie asysty.

Bieżące rozgrywki nie są jednak udane dla Hiszpana. W sześciu meczach ani razu nie wpisał się na listę zdobywców bramek, nie ma również żadnej asysty. Znacznie lepiej wypadł w czterech meczach Ligi Konferencji Europy, w których strzelił dwa gole i dwa razy asystował przy trafieniach kolegów z zespołu. Dyrektor sportowy Śląska David Balda tłumaczył, że słabsza forma Nahuela w tym sezonie wynikała z braku skupienia się na grze, gdyż z tyłu głowy miał zakodowaną chęć odejścia z drużyny, która była konsekwentnie blokowana przez klub z Oporowskiej. Teraz jednak nastąpił przełom w sprawie jego transferu. Jak poinformowały izraelskie media, urodzony w Argentynie zawodnik ma zarabiać tam dwa razy tyle, ile inkasował we Wrocławiu. Na transfer naciskała także żona piłkarza Śląska, która przebywa w Hiszpanii.

Zmiana frontu

Jeszcze w poniedziałek prezes Śląska Patryk Załęczny informował, że klauzula zapisana w kontrakcie Nahuela mogła być aktywowana tylko do końca okienka transferowego w Polsce, które jak wiadomo skończyło się 6 września. Solennie zapewnił, że Nahuel pozostanie zawodnikiem wrocławskiej drużyny. We wtorek wszystko się zmieniło, Maccabi zaoferowało kwotę odstępnego, na którą klub z Oporowskiej ostatecznie przystał.

Maccabi złożyło ofertę wynoszącą dokładnie tyle, ile wynosi klauzula wpisana w kontrakt zawodnika, czyli wspomniane 2,5 miliona euro. W takim przypadku nie zostanie ona uaktywniona, lecz pieniądze otrzymane za skrzydłowego będą dokładnie takie, jakie były w niej zapisane. Sprawi to, że Hiszpan będzie drugim najdrożej sprzedanym graczem w historii klubu z Oporowskiej. Więcej Śląsk zarobił tylko na transferze Przemysława Płachety, który 27 lipca 2020 roku został sprzedany do angielskiego Norwich City za trzy miliony euro.

Nahuel Leiva do tej pory rozegrał dla Zielono-biało-czerwonych 72 mecze, w których strzelił 14 goli i dołożył do tego dorobku sześć asyst. Wczoraj Hiszpan miał przechodzić w Izraelu testy medyczne.

W sukurs powodzianom

Od kilku dni klub z Oporowskiej prowadzi zbiórkę cegiełek, które pozwolą realnie wesprzeć tych, którzy ucierpieli w powodzi na Dolnym Śląsku. „Razem możemy wypełnić wirtualny stadion Śląska Wrocław i pokazać, że sport to nie tylko rywalizacja, ale przede wszystkim solidarność” - napisano w komunikacie.

Każda cegiełka kosztuje tylko 10 złotych, ale jej wartość dla powodzian może być nieoceniona. Do momentu decyzji o przełożeniu meczu Śląska ze Stalą Mielec kibice kupili 9362 bilety. Klub z Wrocławia postanowił wykupić dokładnie tyle samo cegiełek, poza tym przekaże zyski z rekordowej sprzedaży koszulek meczowych na sezon 2024/25. - Teraz piłka nożna przestaje być najważniejsza – powiedział prezes Śląska, Patryk Załęczny. - Musimy się zjednoczyć w obliczu tej katastrofy. Śląsk dokłada swoje 9362 cegiełki, ale apelujemy do kibiców - wyprzedajmy wspólnie ten wirtualny stadion. Każda cegiełka to realna pomoc dla tych, którzy najbardziej tego potrzebują. Wierzymy, że wspólnie zrobimy sold out.

Bogdan Nather