Sport

Tradycyjny remis

Nowy sezon w Tychach rozpoczął się od rozstrzygnięcia rodem z minionych rozgrywek.

W swoim debiucie w GKS-ie Rafał Makowski (z lewej) zdobył gola. Fot. PressFocus

W poprzednim sezonie GKS Tychy w 34 spotkaniach odnotował tylko 3 remisy, z czego 2 w spotkaniach z Miedzią Legnica. Wprawdzie w letnim oknie transferowym w zespołach Dariusza Banasika i Ireneusza Mamrota nastąpiło sporo roszad, ale w końcowym rozliczeniu nic się nie zmieniło. Niedzielna potyczka inaugurująca sezon zakończyła się tradycyjnym podziałem punktów, ale warto podkreślić, że mecz był emocjonujący.

Lepiej w spotkanie weszli gospodarze, których motorem napędowym był Daniel Rumin. Raz po raz w polu karnym gości robiło się gorąco, ale pierwszą stuprocentową okazję wypracowali legniczanie. W 27 minucie, gdy w ich polu karnym leżeli poszkodowani Rumin i Bartosz Śpiączka, wyprowadzili szybką kontrę i Krzysztof Drzazga stanął oko w oko z Marcelem Łubikiem. Bramkarz tyszan popisał się udaną interwencją i wybił piłkę na rzut rożny. 8 minut później nic już jednak nie było w stanie uratować trójkolorowych od straty gola. Po dośrodkowaniu Floriana Hartherza znacznie niższy od tyskich stoperów Benedik Mioć był dobrze ustawiony i główką z 6 metra wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Po zmianie stron miejscowi ruszyli do ostrego ataku i tym razem Jakub Wrąbel udowodnił swoją wysoką formę, broniąc efektowną paradą strzał Wiktora Żytka w 54 minucie. Jednak 3 minuty później był bezradny, bo Żytek idealnym prostopadłym podaniem pomiędzy środkowymi obrońcami uruchomił Rafała Makowskiego. Ten, mając przed sobą już tylko bramkarza Miedzi, uderzeniem z 8 metra doprowadził do wyrównania.

Remis nie interesował jednak żadnej ze stron i akcje przenosiły się z jednego pola karnego do drugiego, a kolejne gole były kwestią czasu. W 85 minucie, po podaniu Kamila Antonika, Hartherz, lewy obrońca legniczan, zachował się jak skrzydłowy z najwyższej półki. Wbiegł w pole karne, ograł Nedicia i Żytka, a zanim Jakub Budnicki przybył z asekuracją, strzelił celnie i mocno w długi róg, po raz drugi dając przewagę piłkarzom Miedzi.

Radość z prowadzenia w szeregach przyjezdnych nie trwała jednak długo, bo w 89 minucie tyszanie przeprowadzili najbardziej efektowną akcję spotkania. W rolach głównych wystąpili zawodnicy wprowadzeni z ławki rezerwowych. Dośrodkowanie z lewego skrzydła wykonał Tomasz Kubik, posyłając futbolówkę na „długi” słupek. Przejął ją Marcin Szpakowski i zgrał głową przed bramkę, tam idealnie ustawiony czekał Bartosz Śpiączka i atomowym uderzeniem z woleja „zamknął” wynik.

W przeciwieństwie do początku sezonu sprzed roku, kiedy to tyszanie wygrali cztery pierwsze mecze z rzędu, kibice GKS-u nie mogli się cieszyć ze zwycięstwa. Mimo wszystko gra podopiecznych Dariusza Banasika może napawać optymizmem. 

Jerzy Dusik