Gol Maksymiliana Rozwandowicza (w środku) zapewnił Zagłębiu „tylko” punkt. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Tracą głowę w końcówkach

Piłkarze z Sosnowca w kolejnym meczu dali sobie wydrzeć punkty w ostatnich minutach gry.


ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC

Marek Saganowski poprowadził Zagłębie w sześciu meczach. Trzy z nich zakończyły się remisami, trzykrotnie sosnowiczanie schodzili z boiska pokonani. Co ciekawe, w czterech spotkaniach dali sobie wydrzeć punkty, tracąc bramki na finiszu spotkań. Tak też było w poniedziałkowym meczu z Wisłą. Gospodarze długo prowadzili po golu Maksymiliana Rozwandowicza, ale w 90 minucie dali sobie strzelić gola. Zaznaczmy, że mogło być jeszcze gorzej, gdyby Szymon Sobczak w doliczonym czasie gry nie spudłował z rzutu karnego. Podobnie było w meczach z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, Polonią Warszawa oraz Górnikiem Łęczna. Termalica strzeliła bramkę na 1:1 w 88 minucie, stołeczny zespół doprowadził do stanu 3:3 po trafieniu w 85 minucie, a ekipa z Łęcznej wygrała w Sosnowcu 1:0 po golu w ostatniej minucie. „Zimna głowa” w ostatnich fragmentach gry to bezsprzecznie element, nad którym przed nowym sezonem trener Saganowski i jego zespół będą musieli popracować. Zresztą nie tylko to jest do poprawy, bo pamiętajmy, że po meczu z Wisłą sosnowiecki licznik starć bez wygranej w lidze wskazuje już 23 spotkania…


Ogromna różnica

- Wiedziałem, że Wisła będzie nas mocno spychała do obrony i tym samym będziemy cierpieć. Nie sądziłem jednak, że aż tak. Plany na drugą połowę pokrzyżowała nam czerwona kartka. Wychodziliśmy z dobrymi kontratakami, wiedzieliśmy, że Wisła będzie się bardziej odkrywać. Brakowało nam jednak wykończenia. Wisła oddała 27 strzałów, my 7. To ogromna różnica. Miałem nadzieję, że w drugiej połowie zagramy nieco odważniej, ale czerwona kartka nie ułatwiła nam sprawy - mówił Marek Saganowski. Szkoleniowiec, mimo kiepskiej końcówki, docenił wysiłek zespołu, który chciał wygrać. – Wisła, jakość jej zawodników, przerasta tę ligę. Przy takim naporze rywala łatwo o błąd, szczególnie grając w osłabieniu. Przy tej ofensywie Wisła sprawia wiele problemów. Nie tylko my mieliśmy z nią kłopoty. Dlatego jestem wdzięczny moim zawodnikom za ten mecz. Dali z siebie wszystko, aby zdobyć choćby punkt - podkreślał szkoleniowiec Zagłębia.


Na otarcie łez

Sosnowiczanom pozostaje satysfakcja, że po raz kolejny mocno pokrzyżowali szyki Wiśle. W ubiegłym sezonie wygrana Zagłębia w Krakowie sprawiła, że „Biała gwiazda” wylądowała w barażach o ekstraklasę, a mogła awansować bezpośrednio. Poniedziałkowy remis ponownie komplikuje sytuację krakowian, którzy tym razem walczą o miejsce w strefie barażowej i na razie nie mogą być go pewni. Przed Zagłębiem jeszcze trzy mecze i trzy szanse na przerwanie passy porażek. Łatwo nie będzie, bo przed ekipą z Sosnowca wyjazdy do Gdyni i Legnicy oraz ostatni w tym sezonie mecz na własnym stadionie z Chrobrym Głogów.


Na stare śmieci?

Tymczasem nadal nierozstrzygnięte pozostają kwestie natury organizacyjnej. 6 maja planowane było otwarcie ofert w przetargu na zakup akcji Zagłębia, ale termin ten - już po raz drugi - został wydłużony o kolejny tydzień. Przypomnijmy, że klubem nie zarządza już Arkadiusz Aleksander, którego rządy zakończyły się z końcem kwietnia. Na razie w Sosnowcu rządzi prokurent Katarzyna Biały, dyrektor finansowy, ale coraz głośniej mówi się o powrocie na fotel prezesa Marcina Jaroszewskiego…

Krzysztof Polaczkiewicz