Sport

Top 10 meczów Jana Furtoka

Jasiu rozegrał mnóstwo świetnych spotkań, zdobył wiele przepięknych goli. Oto mecze, które najbardziej zapadły nam w pamięć.

Jan Furtok, legenda GieKSy. Fot. Marcin Bulanda / PressFocus

10. Górnik Zabrze – GKS Katowice 0:4, marzec 1996, ekstraklasa

W tym meczu padł pierwszy gol Jana Furtoka po niespełna siedmioletniej przygodzie z Bundesligą. Miał wtedy 34 lata, puchły mu już stopy, a ciągle potrafił dać radość katowickim fanom. Obie drużyny miały tyle samo punktów, ówczesny prezes gospodarzy Stanisław Płoskoń oczekiwał tylko zwycięstwa. W Zabrzu katowiczanie zagrali jednak koncertowo. Przy ataku Furtoka piłkę już przed polem karnym zagarnął ręką bramkarz Mirosław Warzecha i obejrzał czerwoną kartkę. Sędzia podyktował rzut wolny, a kapitan GieKSy strzelił pokazowo w róg nad murem. Rzuty wolne zawsze były jego mocną stroną (patrz – mecz nr 8).

9. GKS Katowice – Ruch Chorzów 1:1, maj 1987, ekstraklasa

Kibice GKS-u zawsze cenią sobie dobre wyniki z Ruchem, te mecze z reguły były niezwykle zacięte. Chorzowianie potrzebowali wtedy punktów, bo bronili się przed degradacją i długo na Bukowej prowadzili. A jednak dwie minuty przed końcem Furtok wprawił Bukową w euforię! Po rzucie rożnym Jerzego Wijasa i odbitym strzale Piotra Piekarczyka, najlepszy snajper GieKSy w swoim stylu z trzech metrów dobił piłkę do siatki i uratował remis. Ruch ostatecznie spadł w tamtym sezonie pierwszy raz z ekstraklasy.

8. GKS Katowice – Glasgow Rangers 2:4, październik 1988, Puchar UEFA

Jedyny przegrany przez drużynę Furtoka mecz w tym zestawieniu, jednak wstawiłem go tu ze względu na czarodziejską bramkę. 4 minuty po rozpoczęciu gry Furtok wprawił Stadion Śląski w drżenie, zdobywając pięknego gola z rzutu wolnego. W jego stylu! GieKSa wygrywała 1:0, tak się złożyło, że to był jego ostatni gol podczas pierwszej bytności na Bukowej. Sprawił, że na chwilę Katowice uwierzyły, że można sławnych rywali wyeliminować. Nie udało się…

7. GKS Katowice – Bałtyk Gdynia 4:0, kwiecień 1988, ekstraklasa

Wybrałem ten mecz z wielu innych, bo pamiętam go jako wyraz swobody, lekkości i dominacji Jana Furtoka. Wtedy przerastał wręcz tę ligę. Bałtyk to firma, która być może nie robiła wrażenia, wrażenie robiła za to dyspozycja Jasia. Furtok strzelił tego dnia trzy gole, wypracował czwartego, a wyglądało, że gdyby tylko chciał, to zdobyłby i... sześć albo osiem! W tym czasie w każdym meczu oczy wszystkich kibiców były zwrócone przede wszystkim na niego. Za tamten mecz otrzymał w „Sporcie” notę marzeń – 10! Relację ze spotkania nasza gazeta opatrzyła wymownym tytułem „Król Furtok I”.

6. Eintracht Frankfurt – Juventus Turyn 1:1, luty 1995, Puchar UEFA

Jeszcze do listopada 2013 roku Jan Furtok był najskuteczniejszym Polakiem w historii Bundesligi (potem zluzował go Robert Lewandowski). Eintracht był drugim klubem Furtoka w Niemczech. Rozegrał w nim dwa sezony: w 53 występach w Bundeslidze zdobył 9 bramek. We Frankfurcie synek z Kostuchny grał m.in. z Tonym Yeboahem i Jay-Jayem Okochą. – Widziałem jego dwa gole dla Eintrachtu z trybun, utkwiła mi zwłaszcza bramka, którą zdobył po akcji z Yeboahem, przyjaźnili się. Jasiu zagrał do Ghanijczyka, a ten odegrał mu piętą na wolne pole – wspomina red. Ryszard Szuster, z którym wspólnie napisaliśmy w tym roku książkę „GieKSa. Fakty, ludzie, anegdoty”. Najbardziej pamiętną bramkę, gdy grał w Eintrachcie, Jasiu strzelił jednak w pucharach. Niewielu Polaków może pochwalić się golem wbitym Juventusowi. Furtok dwa razy zagrał też z Eintrachtem w ćwierćfinale Pucharu UEFA. U siebie strzelił gola Włochom, dobijając umiejętnie piłkę z linii piątego metra. Niestety, w rewanżu turyńczycy u siebie wygrali. „Eintracht Frankfurt opłakuje stratę Jana Furtoka, który zmarł w wieku 62 lat. Spoczywaj w pokoju, nigdy Cię nie zapomnimy" - napisano na profilu Eintrachtu na platformie X.

5. Juventus Turyn – Hamburger SV 1:2, marzec 1990, Puchar UEFA

Niewielu Polaków może pochwalić się golem strzelonym w Turynie Juventusowi. Ta sztuka udała się Furtokowi w ćwierćfinale Pucharu UEFA. To był płaski strzał z pierwszej piłki między nogami bramkarza. Jego drużynie nie udało się awansować, bo w pierwszym meczu u siebie przegrała 0:2. Furtok miał być następcą Okońskiego i… był. Sam nienaganny technicznie, błyszczał przy takich asach, reprezentantach Niemiec, jak Oliver Bierhoff (z jego podania zdobył pierwszą bramkę w Bundeslidze), Thomas von Heesen czy Thomas Doll. Ogółem dla HSV strzelił 51 goli w 135 spotkaniach, a w 1991 roku został wicekrólem strzelców Bundesligi, strzelił wtedy 20 goli. O jedną bramkę więcej miał Rolandf Wohlfarth z Bayernu (Bayernowi też Jasiu wtedy strzelił). Furtok zaliczał hat tricki (jak choćby z Eintrachtem czy Herthą). HSV pamięta o piłkarzu z Katowic. „Spoczywaj w pokoju. W wieku 62 lat odszedł nasz były zawodnik Jan Furtok. Dołączył do HSV w 1988 roku ze swojego polskiego klubu GKS Katowice i rozegrał 156 meczów dla Rothosen, zdobywając łącznie 58 goli. Nasze myśli są z jego rodziną i bliskimi" - czytamy na profilu HSV.

4. Polska – San Marino 1:0, kwiecień 1993, eliminacje mistrzostw świata

Większości słabo obznajomionych z historią naszej piłki kibiców kojarzy się przede wszystkim z bramką w tym meczu. Reprezentacja Polski podejmowała wtedy na stadionie Widzewa Łódź amatorów z San Marino - jedną z najsłabszych wówczas drużyn na świecie. Nasz zespół, pogrążony w kryzysie, długo męczył się z niedocenianymi rywalami. Jeszcze kwadrans przed końcem było 0:0. Wtedy sprawy w swoje ręce – dosłownie – wziął Jan Furtok. Strzelił jedyną bramkę w tamtym spotkaniu, a sędzia nie zauważył, że zrobił to ręką. Sprytnie jak Maradona – choć nie w wyskoku. Na chwilę wyciągnął ją przed siebie – i już. – Strasznie się z nimi męczyliśmy. A przed meczem wszyscy mówili: Wygracie 14-0… – wspominał po latach w jednym z wywiadów, akurat na rozmowę o tym zdarzeniu bardzo trudno było go namówić. A my – i tak na tamten mundial nie awansowaliśmy.

3. Legia Warszawa – GKS Katowice 1:3, październik 1985, ćwierćfinał Pucharu Polski

Wielkim faworytem była wówczas Legia prowadzona przez Jerzego Engela, niewiele wcześniej pokazała się ze świetnej strony w meczu z węgierskim Videotonem w Pucharze UEFA. Jednak GieKSa trenera Alojzego Łyski spisała się wtedy na Łazienkowskiej wręcz fenomenalnie. Furtok uciszył miejscowych fanów. Właściwie to... spuścił z nich powietrze, zdobywając dwa decydujące gole – na 2:1 i 3:1. A cztery dni później Jasiu zaliczył hat trick w ligowym meczu z Zagłębiem Lubin!

2. NRD – Polska 1:2, wrzesień 1988, towarzyski międzypaństwowy

Najlepszy mecz Jana Furtoka w reprezentacji. Gospodarze – rywalizowano w Cottbus ostatnie spotkanie międzypaństwowe rozegrają, ze względu na zjednoczenie Niemiec, dwa lata później, ale na razie niezmiennie są groźni i… pamiętają Polakom eliminacje hiszpańskiego mundialu. W ataku Furtok gra akurat z wracającym do kadry, a pamiętającym tamten czas Włodzimierzem Smolarkiem. Okazało się, że rozumieją się świetnie! Pierwsza połowa nie wychodzi, enerdowcy wychodzą na prowadzenie. – Jestem pesymistą – przyznaje w przerwie oglądający z trybun to spotkanie Kazimierz Górski, ale na szczęście w kadrze Wojciecha Łazarka jest Jan Furtok! Po przerwie najpierw Smolarek wygrywa pojedynek główkowy w polu karnym i piłka trafia do piłkarza GieKSy, który wyrównuje. Dziesięć minut przed końcem dostaje takie podanie od Andrzeja Rudego, że może spytać bramkarza, w który róg strzelić. Nie pyta – strzela. „Prawdziwy dynamit” oceniają dziennikarze. Ostatnie spotkanie z NRD w historii kończy się zwycięstwem Polski. Mecz oglądają wysłannicy Rapidu Wiedeń i Hamburgera SV. Ten mecz ich ostatecznie przekonuje. Transfer zostaje sfinalizowany miesiąc później. Niemcy płacą GieKSie za Furtoka 1,6 mln marek.

1. GKS Katowice – Górnik Zabrze 4:1, maj 1986, finał Pucharu Polski

Ten mecz to jak perła w koronie Jana Furtoka. Cóż; stał się najlepszym zawodnikiem najlepszego meczu w historii, to jak uważać inaczej? Słynny finał Pucharu Polski na Stadionie Śląskim.

„Piłkarze obu drużyn stworzyli widowisko, jakiego już dawno nie widzieliśmy na krajowych boiskach. W tym spotkaniu było wszystko to, co jest pieprzem i solą piłki nożnej. Padło pięć efektownych bramek, rozegrano kilkadziesiąt świetnych akcji, piłka błyskawicznie przechodziła spod jednego pola karnego na drugie. Niespotykana dramaturgia meczu mogła zadowolić nawet najbardziej wybrednych koneserów futbolu” pisał „Sport”. I miał rację!

W pierwszej połowie faworyzowany Górnik, stary i nowy mistrz Polski stracił dwa gole w ciągu kilku minut. W obu przypadkach Furtok zamieniał na gole podania kolegów – najpierw Marka Koniarka, potem Piotra Nazimka. Na początku drugiej połowy Górnik strzelił kontaktowego gola, a potem gniótł, GieKSa broniła się, momentami kurczowo. W końcówce wszystko się wyjaśniło. Po modelowych kontrach najpierw Marek Koniarek, a potem – po raz trzeci Jan Furtok – wprawili katowicką publikę w euforię. – Z bieżni robiłem z tego finału reportaż dla „Sportu” – wspomina tamten dzień red. Szuster. - Byłem pod ogromnym wrażeniem gry Jasia, jego swobody i finezji. Ten wspaniały występ zapewnił mu udział w mistrzostwach świata w Meksyku – dodaje. Mówiło się, że Boniek, który miał wiele do powiedzenia, był mu niechętny i Jasiu musiałby nie wiadomo co zrobić, żeby to miejsce w kadrze dostać. No i zrobił…

***

Dziękujemy za te wszystkie emocje. Będziemy pamiętać.

Paweł Czado